Szkoła

202 14 5
                                    

Usłyszałam melodyjkę budzika. Zignorowałam ją jednak i mocnej wtuliłam się w Billa. Było mi taaak cieplutko.
-Doberek śpiąca królewno.- usłyszałam nad sobą i poczułam jak demon zaczyna przeczesywać palcami moje włosy.
-Jeszcze momencik.- wymamrotałam w jego gołą klatę.
-Ale wiesz, że jak teraz nie wstaniemy, to spóźnimy się do szkoły?- o czym on tak nawija z samego rana? A tak szkoła... Zaraz!
-Szkoła! Pacyfika i Wendy zabiją mnie jak się nie zjawie!- zerwałam się do siadu. Za sobą usłyszałam wredny chichot. -I z czego się tak cieszysz, co?- popatrzyłam na niego obrażona.
-Bo jest 9, a rozpoczęcie mamy na 11. Zdążysz.- puścił mi oczko.
-Raczej zdążymy.- posłałam mu wredny uśmiech. -Łazienka?- spojrzałam na niego porozumiewawczo.
-Już, już, moja mała królewno.- zebrał się z łóżka i zaniósł mnie do łazienki.
-Dasz radę ustać?- zapytał pozwalając mi stanąć na dywaniku.
-Mhm. Idzie mi coraz lepiej.- powiedziałam, a Bill w tym czasie zaczął ściągać mi piżamę.
-Niedługo zaczniesz chodzić.- zaczął zdejmować własne ubrania.
-Może jakoś to uczcimy?- pomógł mi wejść do wanny i odkręcił wodę zatykając odpływ.
-Jak na nowo zaczniesz chodzić, to pewnie.- wszedł zaraz za mnie i wylał sobie na ręce trochę szamponu. Następnie zaczął go delikatnie wcierać w moje włosy.
-Mmm...- przymknęłam oczy z przyjemności i odchyliłam głowę bardziej do tyłu.
-Przyjemnie?- zapytał rozbawiony. Pokiwałam lekko głową na zgodę. Zachichotał. W pewnym momencie mój telefon wydał dźwięk nowej wiadomości. Uchyliłam oczy z cierpiętniczym westchnięciem i przylewitowałam go machnięciem ręki. Zatrzymał się tuż przede mną. Lekkim skrętem nadgarstka włączyłam wyświetlacz.
-Robbie?- zapytał Bill z westchnięciem. Podniosłam się lekko do góry, żeby mógł dosięgnąć do reszty moich włosów. Czasem denerwowało mnie, że są długie aż do kolan, ale skoro mojemu bratu się podobały, to co ja miałam do gadania. Zaznaczyłam tylko, że to on będzie się nimi zajmować. To go nie zniechęciło, a tylko ucieszyło. No cóż, przynajmniej ja miałam problem z głowy. Ale wracając do tematu.
-Ciekawe o co chodzi tak wcześnie.- powiedziałam lekko przesuwając dłoń, by otworzyć wiadomość. Już po chwili mogłam odczytać pełną wiadomość.
-Wygląda na to, że razem z Wendy idą do nas. Chcą, żebyśmy razem wybrali się na rozpoczęcie. "Do zobaczenia później, księżniczko"? Serio?- obróciłam się lekko, żeby móc spojrzeć na brata, a jednocześnie machnęłam ręką, żeby odesłać telefon. -Przez ciebie wszyscy nazywają mnie księżniczką.- uniosłam jedną brew. Bill zaśmiał się szaleńczo.
-Przyznaj.- powiedział próbując unormować oddech. -A nie jesteś nią?- teraz to on uniusł brew. Westchnęłam kręcąc głową. W końcu w takiej sytuacji jak teraz, to on miał rację. Reszta kąpieli minęła nam już spokojniej. Jak zwykle to Bill wyszedł pierwszy i wytarł się, by następnie wyciągnąć mnie i zacząć suszyć.
-Wiesz, że mogę sama to zrobić telekinezą?- spojrzałam na niego spod byka kiedy zaczął suszyć mi włosy.
-Wiem, ale w ten sposób mam więcej frajdy.- uśmiechnął się perfidnie w moją stronę. Chwile później byliśmy już susi i ubrani. Bill założył czarne eleganckie spodnie i białą koszulę, a na mnie wcisnął czarną koronkową sukienkę do kolan. Wydaje mi się, że lalka byłaby bardziej odpowiednim przezwiskiem niż księżniczka. Ale to drugie jednak schlebia mi bardziej. Po wyniesieniu mnie z łazienki, zostałam posadzona na łóżku, a na moich stopach znalazły się błękitne baletki.
-Mam dla ciebie prezent z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego.- powiedział Bill wyciągając duże, płaskie pudełko zza pleców.
-Ja dla ciebie też.- posłałam mu uśmiech. Zdziwiony patrzył jak macham ręką by przywołać małe pudełeczko. -Zamiana?- wyciągnęłam rękę z pudełkiem w jego stronę.
-Zamiana.- wziął prezent jednocześnie podając mi mój. Otworzyłam delikatnie pokrywkę, a w środku zobaczyłam piękną czarną opaskę. Była aksamitna, a po jednej stronie znajdowała się rozkwitnięta biała róża, w jej środku znajdował się mały, okrągły kamień.
-Czy to mistyczny kamień?- myślałam, że Gideon miał ostatni.
-Nie, topaz. Ale wygląda identycznie.- powiedział otwierając swój prezent. Zadowolona patrzyłam jak wyciąga żółty telefon w czarne obwody trójkątów. Oczy mu się zaświeciły i spojrzał na mnie z radością. Następnie obrócił go i zobaczył ręcznie malowany, ceglany trójkąt z czarnymi skrzydłami.
-Ale jak? Kiedy?- popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Dałam Robbiemu pieniądze i kazałam kupić dokładnie taki. Z rysunkiem pomagał, a w środku masz już zapisany mój numer. Reszte musisz zdobyć sam.- mrógnęłam do niego. Z radości aż mnie przytulił. -Nie ma za co. Twój też mi się podoba.- poklepałam go po plecach.
-A no właśnie.- powiedział odsuwając się ode mnie. -Daj zplotę ci włosy. Ładniej będzie wyglądać.- a ten znowu swoje. Ale posłusznie podałam mu opaskę i obruciłam się lekko. Już po chwili miałam warkocz związany gumką z małych, niebieskich kryształków i opaskę na samym czubku głowy.
-No i gotowe.- uśmiechnął się patrząc na swoje dzieło. Następnie wyciągnął swój nowiutki telefon i zrobił mi zdjęcie. -A to na tapetę.- zaśmiał się i faktycznie zaczął klikać w telefonie. Roześmiałam się i też zrobiłam mu zdjęcie. Nagle zabrzmiał dźwięk domofonu. Bill podszedł i nacisnął odpowiedni guzik.
-Hejka. To my czekamy na was. Pomóc z czymś?- usłyszałam metaliczny głos Wendy.
-Możecie wejść. Przynajmniej nie będę się wracać po wózek.- i wcisnął przycisk otwierający drzwi. Wcześnie jak na nich. Myśląłam, że zjedzie im trochę dłużej. Widocznie pisali będąc już w drodze do nas. Z zamyślenia wyrwało mnie stukanie do drzwi. Bill podszedł otworzyć.
-Witajcie w naszym królestwie.- zachichotał z rozmachem otwierając drzwi.
-No Hej.- pierwsza weszła Wendy. -Wow. Dosyć ciasno tu macie.- powiedziała rozglądając się na boki. Zaraz za nią wszedł Robbie. Kiwnął Billowi głową i przeniósł spojrzenie na mnie.
-Nie jest, aż tak źle. Poza tym jeszcze tylko dwa miesiące i się przeprowadzamy.- powiedział demon zamykając drzwi.
-Wow.- czanowłosy wreszcie pozbierał szczękę z podłogi. -Wyglądasz jak prawdziwa księżniczka.- na jego słowa zachichotałam.
-Ma trochę racji.- spojrzałam pytająco na Wendy by rozwinęła wypowiedź. -Ta opaska serio wygląda jak tiara.- popatrzyłyśmy na siebie w zastanowieniu po czym wybuchłyśmy śmiechem.
- No dobra ferajna, bo jak teraz nie wyjdziemy, to nie zdążymy.- Bill zaczął podchodzić w stronę wózka. -Robbie? Wolisz wózek czy księżniczke?- póścił oczko do teraz zmieszanego bruneta.
-A mogę to drugie?- powiedział wieszając głowę z zakłopotania.
-Gdybyś nie mógł, to by tego nie proponował. I tak wszyscy wiedzieli co odpowiesz.- Wendy poklepała Robbiego z uśmiechem po plecach.
-Co?- poderwał głowę z zaskoczenia.
-Ja widzę wszystko.- powiedział Bill robiąc poważną minę by następnie zaśmiać się z miny drugiego chłopaka.
-Ja... Ten... No...- zaczął zacinając się.
-Oj no, chodź tu i idziemy.- powiedziałam wyciągając w jego stronę ręce. Wybawiłam go tym z niezręcznej sytuacji. Nie wie tylko, że zanim to zrobiłam cyknęłam parę fotek. Kiedy w końcu zabrał się w sobie mogliśmy ruszać na rozpoczęcie. Po drodze Bill poprosił o numery pozostałej dwójki. Wendy z wielką chęcią podała mu oba, a nawet numery do pozostałych i kazała mu utworzyć konto online,  żeby mogła go dodać do naszego grupowego czatu. Ja w tym czasie gadałam sobie z Robbiem o bzdetach. Ostatecznie do szkoły dotarliśmy 10 min przed rozpoczęciem. Jako, że nie było wcześniej osób na wózku szkoła nie posiadała rampy, były za to cztery schodki do pokonania. Spojrzałam na pchającego mój wózek Robbiego, a potem na Billa. Chłopaki wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Trzymaj się mocno księżniczko.- powiedzieli w tym samym czasie i już po chwili wnieśli mnie razem z wózkiem po schodkach. Zdezorientowana spojrzałam na nich. Ruda za to wybuchła śmiechem. Pokręciłam głową rozbawiona.
-A zatem na podbój świata ferajno!- krzyknęłam wskazując na drzwi wejściowe. Ruszyliśmy razem śmiejąc się przez całą drogę na sale gimnastyczną. Na sali niestety musieliśmy się rozdzielić do swoich klas, pomachałam więc nastolatkom i razem z Billem ruszyliśmy do swojej klasy. W jednym z rzędów na skraju zostawiono miejsce bez krzesła. To pewnie dla mnie. Zaraz obok siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna.
-Hejka. Wolne?- spytał Bill zaraz po podejściu do dziewczyny. Podniosła swoje przesłonięte okularami oczy na nas i widziałam doskonale moment kiedy rozszerzyły się w szoku na nasz widok.
-C-c-c-co? A tak... Eee... Wolne.- pokazała na przestrzeń koło siebie. Bill ustawił mój wuzek w rzędzie i sam usiadł na miejscu przede mną.
-Cześć, jestem Satis. Wygląda na to, że będziemy razem w klasie.- skoro do rozpoczęcia pozostało jeszcze kilka minut, to czemu by nie pogadać z kimś nowym.
-Jestem Candy.- powiedziała cichutko. Uścisnęłyśmy sobie dłonie.
"Przyjaciółka Mabel. Ale nigdzie nie widzę tej drugiej. Skoro jej nie ma, to jeden problem mniej." usłyszałam w głowie głos Billa i aż uśmiechnęłam się w myślach z sadysfakcji. Takie zbiegi okoliczności to ja lubię. Zaczęło się rozpoczęcie.

Bill Cipher | Forever is a long, long time [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz