Nie minęło nawet 30 min, kiedy usłyszałam pukanie.
-Otwarte!- usiadłam i poskładałam wszystkie kartki na jedną kupkę. Odlożyłam je gdzieś niedaleko. Usłyszałam otwierające się drzwi, więc spojrzałam w tamtą stronę. Jakaś starsza pani stała w drzwiach.
-Puk puk?- powiedziała wchodząc bardziej. W rękach trzymała przykrytą blaszkę. Po chwili mnie zauważyła.
-Dzień dobry proszę pani.- uśmiechnęłam się i lekko pomachałam dłonią w jej stronę.
-A dobry dobry. Tak trudno wstać i otworzyć drzwi.- teraz już całkiem pewnie weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi.
-Niestety bardzo trudno.- spojrzałam na wózek stojący trochę dalej.
-O mój boże, dziecko drogie strasznie cię przepraszam.- widocznie musiała podążyć za moim wzrokiem. Spojrzałam na nią i zobaczyłam jak z przerażeniem skacze wzrokiem pomiędzy wózkiem, a mną.
-Nic się nie dzieje. Zdążyłam przywyknąć, co nie znaczy że miłoby było ponownie móc chodzić.- posłałam jej uśmiech. -A pani to?- zapytałam zaciekawiona.
-Ach wybacz tą nieuprzejmość. Nazywam się Doris i mieszkam naprzeciwko. Słyszałam, że wczoraj wieczorem ktoś się wprowadził, więc przyszłam z szarlotką się przywitać.- pokazała na trzymane przez siebie ciasto.
-To bardzo miło z pani strony. Jestem Satis i razem z bratem faktycznie wprowadziliśmy się wczoraj. Przed chwilą wyszedł dopełnić wszystkie formalności do końca, więc za minutę powinien wrócić.- powiedziałam z uśmiechem, po czym spojrzałam na kuchnie. -Niestety nie jestem w stanie dobrze pani ugościć. Zaproponowałabym cherbaty lub chociaż talerzyki na ciasto.- westchnęłam.
-Oj moje biedactwo. Może wpadnę kiedy będzie twój brat lub razem do mnie wpadniecie? A i żadna tam pani, Doris słonko.- posłała mi uśmiech i postawiła ciasto na najbliższej wolnej powierzchni. Widać trochę przerosła ją sytuacja.
-Papatki słoneczko.- powiedziała wychodząc i zamykając za sobą drzwi.
-Dowidzenia.- nieźle. Nie ma to jak przestraszyć sąsiadkę nawet nie starając się jej przestraszyć. "Nieźle ci poszło." Hmm?
-Bill?- bardzo wyraźnie go słyszałam.
"Tak to ja. Telepatia. Nie mogę czytać ci w myślach, ale mogę ci przesyłać wiadomości i widzieć twoimi oczami. Trudne, ale wykonalne."
-Aha, spoko. Jak tam dokumenty?- zapytałam na głos. Na razie będę tak odpowiadać. Na naukę telepatii mam jeszcze czas.
"Zatwierdzone. Miałem się teleportować, ale wyczułem że ktoś z tobą jest, więc wracam na piechotę."
-Sąsiadka wpadła powitać nowych sąsiadów. Szkoda tylko, że najpierw zjechała mnie za bycie leniwym, a potem zwiała, bo zobaczyła wózek.- zachichotałam. Usłyszałam w myślach szaleńczy śmiech.
"Szkoda, że nie widziałem jej miny." zamknęłam oczy i z całych sił skoncentrowałam się na przesłaniu Billowi tego konkretnego urywka swoich wspomnień. Po chwili usłyszałam szybkie otwarcie i zamknięcie drzwi. Spojrzalam na blondyna w momencie, kiedy wybuchnął szaleńczym śmiechem.
-To było dobre.- wykrztusił w końcu. -Gratuluje pierwszego świadomego użycia telepati sis.- otarł łzy z koncików oczu.
-Sis?- nie powiem, trochę się zdziwiłam.
-Trzeba zacząć się przyzwyczajać. Nie podoba ci się? Zawsze mogę wymyślić jakąś ksywkę.- wzruszył ramionami.
-Nie jest złe bro.- mrugnęłam do niego. -Chodź lepiej zobaczyć wstępne projekty.- machnęłam na niego ręką.
-Już już.- ściągnął kurtkę i dołączył do mnie na łóżku.~*~
Pierwszy miesiąc minął nam bardzo szybko. Bill śmiał się za każdym razem jak gdzieś wychodziliśmy. Nie wszyscy sąsiedzi wiedzieli o mojej ułomności, więc blondyn miał ubaw za każdym razem jak nowy sąsiad widział nasze wychodzenie na miasto. Bill najpierw znosił mnie i sadzał na schodkach przed blokiem, a potem wracał po wózek i dopiero po posadzeniu mnie na nim pchał mnie w stronę sklepów lub gdziekolwiek indziej. Przyznam, że nasz sąsiad z parteru miał cudowną minę, kiedy po spytaniu mnie czemu siedzę na zimnym bruku wyłonił się mój brat z wózkiem inwalidzkim i tekstem "przepraszam, że musiałaś dłużej czekać, ale chciałem wziąści ci tą koronkową parasolkę, bo nie chce żebyś dostała udaru. O, dzień dobry panu.". Przez całą drogę do księgarni nie mogłam przestać się śmiać z jego epickiej ucieczki. Po tygodniu o naszej sytuacji wiedziało ponad pół miasteczka. Poznaliśmy Wendy i jej przyjaciół. W sensie ja poznałam, a Bill udawał, że nawet ich imion nie zna. Muszę przyznać, że są całkiem zabawni. Robie na początku chciał się pośmiać z naszego wieku, ale mu przeszło, kiedy zobaczył jak bardzo staram się ponownie zacząć chodzić. Mogłam codziennie ćwiczyć, po dwóch tygodniach od naszej przeprowadzki. Okazało się, że Wendy powiedziała o mojej sytuacji ojcu, a ten zrobił dla mnie poręcze z drewna zaraz obok ich domu. Dzięki temu Bill zabierał mnie codziennie do Wendy. Ona, ktoś z jej rodziny lub z jej paczki zawsze mnie pilnował i pomagał przy ćwiczeniach. Dzięki temu blondyn mógł pilnować postępów w budowie, robić większe zakupy lub zorganizować wszystko co będzie nam potrzebne. Niezbyt podobało mu się początkowe nastawienie Robiego, ale potem było inaczej. A ja pokazałam Billowi dlaczego Robie się zmienił.
CZYTASZ
Bill Cipher | Forever is a long, long time [Zawieszone]
FanfictionBo kto powiedział, że tylko strachem i terrorem da się zyskać władzę? Srzeż się rodzino Pines... Opowieść zawieszona.