Życzenia

182 12 9
                                    

Ledwo Bill poszedł, a do sali wtoczyła się grupka maluchów. Ich wiek był różny. Od czterolatków po nawet jedynastolatków, ale stwierdziłam, że nie będzie źle. Zaraz za nimi weszły trzy siostry w czarnych habitach. Nie ma to jak demon i zakonnice w jednym pomieszczeniu. Usłyszałam lekko szaleńczy chichot w głowie.
"Tylko się nie uduś." Wysłałam mu sarkastycznie. Nie odpowiedział, tylko zaczął się mocniej śmiać. Zresztą trzeba było zająć się dziećmi, a nie skrzywionym na tle psychicznym demonem. Zignorowałam kolejny wybuch mentalnej radości blondyna i skupiłam się na pracy. Muszę przyznać, że całkiem lubię dzieci. Może właśnie dlatego szybko złapałam kontakt z całą grupą. Czas szybko mijał, a ja nawet pomimo uziemienia dobrze się bawiłam. Niestety nadszedł powoli koniec zajęć.
-Na koniec z pomocą materiałów i pod okiem naszych kochanych sióstr...- mrógnęłam porozumiewawczo do uśmiechniętych zakonnic. -...możecie zrobić coś wyjątkowego dla kogoś innego. Możecie dać to tej osobie w prezencie, by wiedziała jak bardzo ją doceniacie lub zachować dla siebie, dzięki czemu przy każdym spojrzeniu na to będziecie pamiętać o nim/niej.- klasnęłam dłońmi i sama również zabrałam się za sładanie małych karteczek w origami. Nie miałam jak się ruszyć, więc w pilnowaniu dzieciarni niezbyt bym się przydała, a tak mogę zrobić dla nich małą pamiątkę. To tylko dwunastka dzieci. W pewnym momencie kontem oka zobaczyłam wchodzące Candy oraz Wendy. Pewnie skończyły z papierami i wycieczkami, więc wpadły pomóc. Niezrażona skończyłam składać ostatnią kartkę i podniosłam wzrok aby skończyć ostatecznie zajęcia. Jakie było moje zdziwienie, kiedy tuż przed fotelem zobaczyłam całą gromadkę razem.
-Coś nie tak?- zdezorientowana posłałam spojrzenie siostrom i moim przyjaciółkom. Stały niedaleko z pełnymi uśmiechami.
-Pse pani.- zasepleniła mała, ruda czterolatka.
-Tak?- spytałam zwracając na dzieci pełną uwagę.
-To dla pani!- krzyknęła i uradowana wyciągnęła w moją stronę ręcznie robioną kartkę z mnóstwem brokatu.
-To też!- rozległ się krzyk jakiegoś chłopca, zaraz po nim każdy po kolei zaczął wyciągać w moją stronę jakąś kartkę lub wyklejankę, ewentualnie rysunek, które sami zrobili.
-Chcieliśmy pani podziękować.- odezwał się najstarszy chłopiec z grupki.
-Oraz życzyć szybkiego powrotu do zdrowia, żeby mogła pani biegać tak jak my.- logika pięcioletnich dziewczynek bywa czasem pokręcona, ale muszę przyznać, że była przesłodka. W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
-Dziękuję wam.- powiedziałam z pełnym uśmiechem i zaczęłam zbierać ich dzieła. W zamian dając swoje własne. "Wiedziałeś?" nie byłabym zaskoczona jakby wiedział o tym od samego początku.

~Bill

"Nie wiedziałem, ale to bardzo miłe z ich strony, nie?" Uśmiechnąłem się lekko odkładając czytane przed chwilą papiery.
"Tak. Nawet bardzo. To trochę smutne, że ci najbardziej pokrzywdzeni przez los potrafią okazać tyle współczucia innym, podczas gdy reszta 'normalnego' społeczeństwa bywa tak strasznie okrutna." Na jej słowa zrzedła mi mina. Tyle przeszła, tak samo jak ja, a w dalszym ciągu żyjemy i potrafimy dać innym coś od siebie.
"Bierz pod uwagę, że my też bywamy okrutni." Temu akurat nie można zaprzeczyć. Zabijamy, torturujemy, oszukujemy i wpędzamy w szaleństwo dla zabawy. Dreszczyku emocji.
"Taa... Ale czasem mam wrażenie, że nasze bycie okrutnym robi dużo więcej dobrego niż złego." Tu akurat trafiła w sedno. Demony od zawsze wiązały się z innymi paktami. Taka umowa miała przynosić korzyść obu stronom. Niektórzy zyskiwali mniej, inni więcej. Zależy od warunków. Satis jak narazie zyskała ode mnie najwięcej, a zarazem ja zyskuje mając ją przy sobie.
"To kogo tym razem chcesz zabić?" Na moje usta wypłynął uśmiech pełen szaleństwa. Przymknąłem oczy odchylając się na krześle. Poczułem przez mentalne połączenie jak na ten komentarz jej uśmiech stał się jeszcze szerszy. Zamknąłem oczy żeby zobaczyć jak spuszcza głowę przytulając ostatniego malca, który do niej podszedł, aby zatuszować ten maniakalny, a zarazem tak dla mnie piękny widok.
"Mam ochotę na trochę dłuższą zabawę niż ostatnio. Tamta kobitka tak szybko nam wykitowała..." Nie mogłem nic poradzić na śmiech, który mi się wyrwał.
"Po tym jak zrobiliśmy jej krwawe szlaczki na całym ciele czy zaraz jak tylko odcięłaś jej język, bo już nie pamiętam?" Naprawdę trudno było określić moment jej odejścia z tego świata. Tyle posoki rozlało się wtedy po podłodze, a Satis w swej pierwotnej postaci cała skompana w krwi wyglądała jednocześnie jak anioł śmierci i bóg wojny z lekką domieszką chaosu.
"Po tym jak wyrwaliśmy jej paznokcie. Mało odporna na ból była. Dobra, bo zaraz będą na mnie parzeć jak na debila." Mruknąłem tylko na potwierdzenie. Nie chciałem, żeby miała kłopoty, ale z drugiej strony nie chciałem kończyć rozmowy. Czasem zastanawiam się jakby to było, jakby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy demonami. Mamy moce, a jednak nie robimy nikomu krzywdy. Westchnąłem. Ta wizja nie była najgorsza. Mogłoby być całkiem przyjemnie, gdyby nie przeszłość i wydarzenia jakie ciągnęły się za mną. Już z mniejszym entuzjazmem niż na początku dokończyłem czytać i udałem się do dziewczyn. Akurat żegnały grupę. Dzieciaki siedziały już w autokarze, a ostatnie zakonnice wchodziły do środka. Stanąłem zaraz za białowłosą, znów siedzącą na wózku i położyłem jej rękę na ramieniu.
"Faktycznie chcemy kogoś uśmiercić czy może jednak skusiłaby się pani na spacer po lesie w świetle księżyca?" Wciąż machaliśmy do dzieciaków patrząc na odjerzdżający autokar.
"Spacer brzmi dobrze. Szukanie nowej ofiary bywa nurzące." Złapała mnie delikatnie za rękę.
-To co moje drogie panie? Koniec pracy na dziś?- zwróciłem się już na głos do pozostałych dwóch dziewczyn.
-Na to wygląda. Szkoda, byli tacy rozkoszni.- Candy chwyciła się za policzki w błogim uśmiechu. Wszyscy się zaśmialiśmy.
-To może wspólna kolacja, co?- zaproponowała Satis.
-Nie mam nic przeciwko.- pokiwała głową Wendy.
-Ja tak samo.- potwierdziła czarnowłosa. Zebraliśmy się więc do domu.

~Satis

Diewczyny poszły zaraz po skończonym posiłku. Posiedzieliśmy z Billem chwile w domu czekając, aż zapadnie całkowity zmrok po czym wyszliśmy na zewnątrz.
-To co proponujesz?- spojrzałam na niego dalej będąc na wózku.
-Madam?- posłał mi rozbawione spojrzenie i wyciągnął rękę. Zaciekawiona uniosłam brew i chwyciłam go. Szarpnął mną do góry. Jego kreacja zminiła się w czarny garnitur z żółtą koszulą w ceglany wzorek, nad głową pojawił się kapelusz, a na oku przepaska dopełniająca całość. Mrógnęłam zaskoczona po czym spojrzałam na siebie. Moja kreacja również uległa zmianie. Byłam teraz w pięknej biało-czarnej sukni. Długa na tyle, że zasłaniała całkowicie moje nogi, a w tym i gips. Odkryte plecy i brak rękawów, a także koronkowe wzory układające się w misterny szlaczek złożony z róż i zwijasów dodawał jej uroku. Moje nagle rozpuszczone włosy teraz spływały falami. Spoglądając w dół zauważyłam, że lewitujemy w powietrzu.
- Teraz możemy zacząć nasz spacer.- spojrzałam na uśmiechniętego i wyraźnie zadowolonego z siebie Billa.
-Jeszcze nie.- zmarszczył brwi skonsternowany moimi słowami. Odchyliłam głowę do tyłu pozwalając moim skrzydłom rozwinąć się na pełną długość. Miło od czasu do czasu móc je rozprostować. -Teraz już tak.- spojrzałam prosto w jego świecące złotem oczy. Zerknął ze zrozumieniem na to jak luźno zaczęłam układać skrzydła i posłał mi pełen szaleństwa uśmiech.

~Bill

Patrzyłem w świecące srebrem oczy mojego anioła śmierci. Złote drobinki zalśniły w blasku księżyca. Ukłoniłem się po czym podałem jej ramię. Dygnęła podnoszac suknie i złapała mnie lekko. Jeszcze przez chwile patrzyliśmy na nasze demoniczne postacie w ciszy. To że nie byłem trójkątem nie robiło w tym momencie większej różnicy. Ruszyliśmy w stronę lasu płynąc przez powietrze. To była piękna noc.

Bill Cipher | Forever is a long, long time [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz