Rozmowa

90 8 4
                                    

Nowy dzień przyszedł szybciej niż każde z nas by przypuszczało. Wydawałoby się, że ledwo co poszliśmy spać, a już obudził nas płacz maleństwa znajdującego się koło nas.

-Szszszsz... Cichutko skarbie.- wzięłam malca na ręce i zaczęłam lekko bujać w ramionach.

-Pasuje ci.- zatrzymałam się słysząc cichy głos Billa. Spojrzałam na niego niezbyt rozumiejąc o co chodzi. -Dziecko.- Przysunął się do nas i delikatnie objął. Uważał, żeby nie zrobić maleństu krzywdy. Spojrzałam w dół na te niewinne oczka wypełnione łzami.

-Nie wiem czy potrafiłabym go zostawić.- zabujaliśmy się lekko z boku na bok. Uśmiechnęłam się na samą myśl jak zabawnie musi to wyglądać z boku. -Bill?- zapytałam zerkając lekko w jego kierunku.

-Tak księżniczko?- zapytał lekko się odsuwając.

-Podejrzewam, że mały jest głodny. Zresztą my też.- zaczęłam patrząc na niego znacząco. -Plus pewien mały problem śpi na dole na kanapie. O ile dalej śpi.- odsunęłam się zsuwając nogi z łóżka. Za moimi plecami rozległo się ciężkie westchnięcie. Po czym coś stuknęło w moje ramie. W zasięgu mojego wzroku pojawiła się butelka z mlekiem.

-Powinno być okej jeżeli chodzi o malucha.- z wdzięcznością przyjęłam butelkę i od razu podsunęłam małemu. -A całą resztą już się zajmujemy.- to było ostatnią rzeczą jaką usłyszałam przed nagłym znalezieniem się w powietrzu. Na szczęście mały dalej znajdował się bezpiecznie w moich ramionach pijąc swoje śniadanie.

-Ostrzegaj, kiedy mam dziecko na rękach.- zbeształam demona uderzając go lekko w rękę. Rozbawiony zaśmiał się lekko, pocałował mnie w czoło i zaniósł nas do kuchni sadzając przy stole.

-Nie gniewaj się.- powiedział nachylając się lekko, żeby sprawdzić co z chłopczykiem. Westchnęłam zrezygnowana skradając mu pocałunek.

-Nie gniewam.- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy z psotnym uśmiechem na ustach. Poczułam jak wokół mojego nadgarstka owija się lekko puszysty ogonek, więc zerknęłam w dół.

-To ja zrobię śniadanie zanim nasz, tak jeszcze śpi, problem wstanie.- z dosyć ironicznym śmiechem zaczął smażyć bekon na patelni. Lewitując część rzeczy nakryłam do stołu. Przy jednoczesnej próbie skupienia umysłu na latających przedmiotach i karmieniu można się wiele nauczyć. Zwłaszcza kiedy dziecko skończy, a ty lewitujesz sztućce. Na szczęście widelce nie zostawiają zbyt dużych śladów w suficie. Czego nie można powiedzieć o nożach. Bill nie mógł przestać się śmiać jednocześnie przekładając gotowe śniadanie na talerze.

-Co tu tak wesoło?- usłyszeliśmy zaspany głos Dippera dobiegający z wejścia do kuchni. Stał na progu przecierając lekko oczy. Jego fryzura była w totalnym nieładzie, a ubrany był w za dużą na niego koszulkę z namalowaną piramidką w wielkim różowym serduszku oraz krótkie spodenki. Podniosłam lekko brew zerkając na demona, który właśnie wyciągał sok z lodówki. -Bill mi to dał, żebym miał w czym spać.- skupiłam się ponownie na brązowowłosym, który wyglądał teraz na nieźle zakłopotanego i zawstydzonego.

-Tak myślałam.- było moim jedynym komentarzem zanim nie zajęłam się gaworzącym w moich rękach stworzonkiem.

-Siadaj i jedz. Nie otrute.- powiedział Bill samemu siadając i zaczynając jeść.

-Dzięki, teraz z pewnością ci ufam.- słowa drugiego chłopaka, aż ociekały sarkazmem, ale powoli i z ociąganiem podszedł do stolika i dosiadł się do nas. Sama również zaczęłam jeść. Jednocześnie uważając na malca. Po dosyć długiej chwili, oraz zapewne wielu wewnętrzych rozterek, Dipper również zaczął jeść.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bill Cipher | Forever is a long, long time [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz