-Wiesz, moi rodzice nigdy nie chcieli mieć córki.- przerwałam by zaczerpnąć trochę więcej powietrza. -Nigdy nie traktowali mnie jakoś specjalnie dobrze, ale nie było też źle.- usłyszałam prychnięcie. -Naprawdę. Na początku jedyne czego mi nie bylo wolno, to wychodzić z domu.- zapewniłam go z przekonaniem w głosie. -Dla małego dziecka to nie było nawet aż tak dziwne, ale potem rodzice zaczęli zachowywać się dziwniej i dziwniej.- przerwałam by pomyśleć od kiedy właściwie zaczęło być naprawdę źle. -Byli szczęśliwsi niż zwykle. Wiedziałam, że dzieje się coś dobrego, ale nie miałam pojęcia co. Pierwszy raz oberwałam od ojca, kiedy spytałam się co się dzieje. Miałam wtedy dziesięć lat-
-Zaraz... To by...- przerwał mi i zatrzymał się w miejscu.
-Nie przerywaj.- weszłam mu w słowo lekko uderzając w ramię. Pokiwał głową i z westchnięciem ruszył dalej. -Kontynuując byłam mała i zdezorientowana. Zaczęłam płakać. I to był mój błąd. Zirytowana moim zachowaniem matka zemdlała. Pojechali do szpitala. Kiedy wrócili ojciec wrzucił mnie do piwnicy.- przerwałam niepewna czy mówić o najgorszym. Postawiłam na łagodniejszą wersje. -Codziennie przychodził z inną wymyślną torturą i kolejnym zamkiem na drzwi.- spojrzałam w górę widząc gwiazdy przez korony drzew. -Płacz małego dziecka był pierwszą odskocznią od rutyny. Drugą przyjście, tym razem, całkiem pianego ojca. Połamał mi wtedy kilka razy kości w nogach. Tak świętował. Ty byłeś tą trzecią i ostatnią.- wzmocnił uchwyt pod moimi nogami. -Miał im się urodzić wymarzony syn. Nie potrzebowali więc dłużej śmiecia w domu. W końcu ich mały cud chyba zaczął coś podejrzewać.- demon zatrzymał się sztywniejąc. -Przybyłeś w momencie, kiedy połamał mi kilka dodatkowych kości i zostawił bez jedzenia i picia.- mocniej oplotłam go rękami wokół szyji. -Miałam zdechnąć sama, w męczarniach, bo oni mieli teraz swoje maleństwo na głowie, a moje krzyki tylko wzbudzały więcej pytań u prawie czterolatka.- wyszeptałam mu na ucho. -Jesteś pierwszą osobą, która pokazała mi czym jest życie i jak piękny może być świat, który kiedyś widziałam tylko przez szyby.- dałam mu buziaka w policzek. -Idziemy? Spać mi się chce.- dla potwierdzenia oparłam czoło o jego kark i zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, że ponownie ruszamy.
-Demon, który został księciem ratującym księżkiczkę w opałach. Ironia jakich mało.- usłyszałam jeszcze zanim zasnęłam. Kiedy się obudziłam było już jasno. Billa nie było koło mnie, ale usłyszałam głosy z dołu. Wstałam i w samej piżamie zeszłam do salonu w którym zastałam wspomnianego demona oraz Candy. Kiedy weszłam zamilkli. Na spokojnie podeszłam do chłopaka i wtuliłam się w niego.
-Już wstałaś?- objął mnie i zaczął delikatnie głaskać po plecach.
-Bez ciebie nie śpie.- wymamrotałam zamykając oczy. Usłyszałam śmiechy, więc uchylając jedno oko zerknęłam na dziewczynę. -No co?-
-Jest prawie 10.- kiedy jej słowa do mnie dotarły szeroko otworzyłam oczy. Przecież już od prawie godziny powinniśmy mieć otwarte.
-Spokojnie.- popatrzyłam na Billa. -Wendy oprowadza wycieczkę, a Robbie siedzi na kasie. Candy dopiero przyszła.- wskazał na dziewczynę, a następnie wziął mnie na ręce. -Idziemy do łazienki księżniczko. Miłych warsztatów Candy.- usłyszałam tylko jak mówi ciche "dzięki" i już po chwili byłam w łazięce. Demon posadził mnie na prace i bez żadnego słowa przyszykował kąpiel. Pozbył się naszych ciuchów żeby razem zanużyć się w pachnącej wodzie. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.~Bill
-Wiesz, że jestem demonem już strasznie długo?- przerwałem otaczającą nas ciszę. To co wczoraj mi powiedziała meczyło mnie całą noc.
-Domyślam się.- spojrzała na mnie swoimi pięknymi złotymi oczami. Były tak podobne, a zarazem inne od moich.
-Demony zawsze powstawały na różne sposoby. Ty na przykład poprzez pakt.- pokiwała na potwierdzenie. -Ja urodziłem się jako demon.- jej oczy rozszerzyły się w wyrazie zdziwienia, ale nic nie powiedziała. -Matki nie znam, a ojciec... Ojciec był potężnym demonem bez jakichkolwiek uczuć. Chciałem być taki jak on, więc pozbyłem się jakichkolwiek skrupułów.- zamilkłem na moment. Nie wiedziałem czy mówić jej to czy nie, ale skoro mieliśmy być razem na wieczność, to zasługiwała na szczerość. -Zabiłem go.- westchnołem i zamknąłem oczy. -Z zimną krwią i uśmiechem na ustach wbiłem mu nóż prosto w jego martwe od dawna serce.- zacząłem się lekko uśmiechać. -Mam nawet brata bliźniaka. Byliśmy kiedyś nierozłączni.- po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. -Po tym co zrobiłem nie chce mnie znać.- uśmiech przeszedł w lekko histeryczny śmiech. -Uważa mnie za potwora...- moje słowa jak i śmiech zostały przerwane przez pocałunek. Satis objęła mnie za szyje i obróciła ciałem całkiem w moją stronę. Objąłem ją mocno w tali i przyciągnąłem najbliżej jak się dało. Po chwili oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć oddechu. Spojrzałem na nią. W jej pięknych oczach ujrzałem łzy, ale uśmiechała się do mnie.
-Oboje dużo przeszliśmy, ale dzięki temu jesteśmy teraz tutaj. Razem.- złączyła nasze dłonie i podniosła je razem w górę. Ledwo widoczny wzór na zadgarstkach zalśnił na niebiesko. -Nic co było nie ma teraz większego znaczenia. Mamy cel.- posłała mi promienny uśmiech. -I nawet jeśli go zrealizujemy, to mamy całą wieczność na inne rzeczy. Już nigdy nie będziemy sami, bo jedno zawsze będzie mogło pomóc drugiemu.- odwzajemniłem uśmiech i mocnej ścisnąłem nasze dłonie. Już po chwili pojawił się mieniący błękitem łańcuch.
-Nasi wrogowie nie mają szans.- nasze uśmiech stały się demonicznie złe.
-Dokładnie, a teraz rusz się, bo woda nam wystygnie, a ferajna na dole wymyśli nie wiadomo jaką historie naszego zniknięcia w odmętach wanny.- zachichotaliśmy i już na spokojnie dokończyliśmy kąpiel.~Satis
Kolejne kilka dni minęło nam całkiem spokojnie. Prowadzenie interesu i wypady z przyjaciółmi były całkiem przyjemne, ale każdy miał wrażenie że coś się szykuje. Taka cisza przed burzą. Tego dnia jak zwykle rano przyszykowaliśmy się i razem z Pacyfikom oraz Robbiem otworzyliśmy interes. Akurat Pacyfika siedziała za kasą, a ja uzupełniałam dokumenty, kiedy do środka weszła dwójka dobrze znanego nam rodzeństwa. Wymieniłyśmy spojrzenia z blondynką, ale dalej kontynuowałyśmy nasze zajęcia. "Bill? Pewne rodzeństwo zawitało w nasze skromne progi." Kontem oka przglądałam się jak Mabel i Dipper Pines rozglądają cię po sklepie z pamiątkami. "Za chwile kończę z tą wycieczką." Mruknęłam w myślach na potwierdzenie. Chłopak wyglądał na znudzonego i zawiedzionego, zwłaszcza w momentach kiedy zerkał na kasę. Dziewczyna natomiast latała wszędzie lekko zirytowana. Wyglądało jakby bardzo chciała coś powiedzieć, ale powstrzymywało ją spojrzenie brata. Po chwili podeszli do nas.
-Hej. Jest szansa załapać się na jakąś wycieczkę?- powiedziała brązowowłosa przesłodzonym głosikiem. Pacyfika spojrzała na nią z obojętnością.
-A macie rezerwację?- jej głos był tak wyprany z emocji, że aż miałam ochotę zachichotać.
-Jaką rezerwację?- zapytał chłopak zdziwiony. Blondynka westchnęła.
-Posiadamy więcej niż jeden rodzaj wycieczki. Każda grupa wycieczkowa ma określony limit miejsc oraz czas zwiedzania. Do tego dochodzą warsztaty. Wszystko macie na stronie internetowej, w gazetach lub w ulotce.- byłam dumna z tego jak profesjonalnie podeszła do sprawy. Widziałam że chce ich spławić, żeby sobie jak najszybciej poszli. Nie dziwiłam jej się, chociaż wydawało mi się, że ona jedna miała najmniej wspólnego z rodzeństwem Pines. W tym momencie pojawiła się wycieczka Billa razem ze wspomnianym demonem, który podszedł do nas. Przybił żółwika z nagle uśmiechniętą Pacyfiką i pocałował mnie w skroń jednocześnie poprawiając opaskę we włosach.
-Co tam dziewczyny?- uśmiechnęłam się słysząc jego słowa.
-Pytają czy mogą dołączyć do kolejnej wycieczki.- kiwnęłam głową w stronę milczącej dwójki.
-Zaraz zaczynamy krótkie zwiedzanie na pierwszym piętrze. Mogą dołączyć.- demon wzruszył ramionami. -Idziesz z nami sis?- spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
-Pewnie.- szybko wstałam. W końcu i tak nie uda im się nic skopiować, więc czemu by nie popatrzeć na ich miny. Ruszyliśmy po resztę wycieczki i razem ruszyliśmy na piętro. Ja szłam z tyłu podczas gdy Bill cały czas szedł z przodu i opowiadał historie poszczególnych eksponatów oraz obrazów.
~Satis, przyszła jakaś paczka do ciebie.~ usłyszałam głos Robbiego w komunikatorze.
-Już schodzę.- wycieczka i tak dobiegała już końca, więc spokojnie zaczęłam schodzić na dół.
-MABEL!- głośny krzyk przerwał ciszę. Zdążyłam tylko obrócić głowę i zobaczyć lecącą w moją stronę brązowowłosą. Kolejne co pamiętam, to przeszywający ból, krzyki i wkurzoną minę Billa.
CZYTASZ
Bill Cipher | Forever is a long, long time [Zawieszone]
ФанфикBo kto powiedział, że tylko strachem i terrorem da się zyskać władzę? Srzeż się rodzino Pines... Opowieść zawieszona.