Rozdział 23.

845 72 6
                                    

*Azar

Boże już będzie po nas jeśli, się dowiedzą, że całowałam się Lucjanem. Właściwie to on mnie całował. Przecież to mój brat, a moje serce należy i należeć będzie do Arioka zawsze. To jego kocham i noszę pod sercem jego dziecko.

-Tato ,Ariok ,Red ,Mafisto. Pomocy!!!-Zaczęłam krzyczeć i wzywać pomocy Lucjan, gdy on kazał mi uciekać. -Nie zostawię cię braciszku - pomyślałam o tarczy i przytuliłam się do jego pierś tamując rękami krew. -Trzymaj się Lucjan nie możesz umrzeć. - łkałam i pocieszałam go.

Mimo tego co zrobił jest moim bratem. Moim drugim bohaterem.

-Azar osłoniłaś mnie tarczą i podobało mi się to-mówił o pocałunku słabo z bólu, ale był zadowolony, mężczyźni nawet w takiej chwili myślą o jednym.

Znowu zaczęłam krzyczeć, bo zjawy były już tuż ,tuż.

Wtedy usłyszałam Reda.

-Zostawcie ich kanalie -krzyczał biegnąc z mieczem ku nam. Zanim biegł Ariok i reszta.

Dzięki Bogu!

-Azar wszystko w porządku ?- kiwnęłam głową Ariok zatrzymał się obok mnie spojrzał na mnie wystraszony i ledwo żywego brata.
Któremu wciąż tamowałam krew i trzymałam głowę na kolanach.

Ojciec też się zatrzymał.

Kazał się mu trzymać.

-Nic mi nie jest Lucjan mnie uratował i oberwał -odpowiedziałam.

-Było warto -wyjąkał Lucjan.

Wtedy rozpętało się piekło zjawy wzięły się do ataku.

-Zapłacicie mi za to kanalie ,że próbowaliście zaatakować moją kobietę -Wkurwiony Ariok i do był miecza przybierają postać diabla, ruszył do ataku wraz z resztą. Mój super bohater już samym wyglądem sial postrach.

Teraz bała się także o niego, ojca swojego dzidziusia.

Walka była zacięta nawet diabły ruszyły do ataku. Widziałam, że Red ma guza i , że Ariok daje sobie radę.

Wtedy Lucjan jęknął z bólu i to odwrócił moją uwagę od Arioka.

Trzymaj się braciszku spojrzałam na niego. -modliłam się w duchu, by tylko nie stracił przytomności.

*Ariok

Walczę zaciekle wkurzony te umrzyki zaatakowali moją ciężarną ukochaną a tego im nie daruje, bo gdy prawdopodobnie nie Lucjan to aż nie chcę myśleć, co by mogło się stać Azar. Dostaną za swoje.

Muszę podziękować Lucjanowi. Patrzę na chwilę na nią i brata jak ten się wdzięczy do niej. Niech nie przesadza nic mu nie będzie jest synem samego Lucyfera. Azar widocznie o tym zapomniała. To mnie dekoncentruje i obrywam zjawa powala mnie lodowatym tchem. Przewracam się. Słyszałem jak moja malutka krzyczy zrozpaczona.- Moje kochanie, zaraz czuję jej tarczę.- Wchodzą we mnie nowe siły. To mi daję przewagę. Wygrywam oszołomiony widzę ,że bitwa wygrana.

-Ariok, skarbie -Azar zostawia Lucjana i rzuca się do mnie kiedy Abel i Azazel kładę mnie przy rannym bracie. No nareszcie jestem ważniejszy. Trochę oberwałem, ale to nic. Wyliżę się jak zawsze z resztą.

-Ariok najdroższy co one ci zrobili -dotyka mojej twarzy niemal z płaczem i całuje mnie w poliki. Natychmiast mnie dokładnie ogląda i bada.

Lubię kiedy jest taka opiekuńcza. Będzie wspaniałą matką dla naszego maluszka.

Ja też jej się przyglądam chyba nic jej nie jest. Jest tylko przestraszona i mówi z paniką nie zważając na to co mówi.

-Ariok przepraszam to wszystko moja wina musisz na siebie uważać będziesz ojcem.

Córki Lucyfera -Azar  [ZAWIESZONO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz