Przyszedł czas na mecz z Krukonami. Harry na szczęście odzyskał Błyskawicę i w końcu potrafił wyczarować patronusa. Wood delikatnie mówiąc był zachwycony. Chyba nie da się ująć jak bardzo. Treningi były niesamowite. Wszystko było w punkt, a i pogoda już od jakiegoś czasu była idealna.
Mecz zaczął się idealnie. Mimo iż nie musiałam martwić się o przyjaciela, moją głowę wciąż zajmowała myśl, czy nic mu nie jest. Nie przeszkadzało mi to jednak w grze z dziewczynami. Działałyśmy bezbłędnie. W pewnym momencie, gdy już miałam strzelić ostatnią bramkę, która zagwarantowałaby nam wygraną nawet bez złapania znicza usłyszałam dźwięk kończący mecz. Zerknęłam natychmiast w stronę Harry'ego i aż krzyknęłam zachwycona.
- To mój chłopak! - wrzasnął Wood.
Zaśmiałam się. Nagle coś we mnie uderzyło. Nie zauważyłam tłuczka i w następnej chwili leciałam w dół. Jednak nie zdążyłam się nawet specjalnie przestraszyć, bo zostałam bardzo szybko złapana. Spojrzałam na swojego wybawce i zaśmiałam się.
- No proszę. Teraz ty uratowałeś mnie - zauważyłam, widząc Harry'ego.
Ten zaśmiał się. Mocno się do niego przytuliłam, po czym oboje wylądowaliśmy. Szybko tłumy wylały się na stadion. Wśród niego zauważyłam Cedrika, który do mnie podszedł. W ręku natomiast trzymał moją miotłę.
- Złapałeś ją - zauważyłam szczęśliwa.
- Tak. Gratuluję wygranej - stwierdził niepewnie, jednak ja w tym momencie nie mogłam tego wyłapać.
Niesiona pozytywnymi emocjami złapałam go za szatę, po czym zmusiłam, aby się schylił i pierwszy raz pocałowałam go. Chłopak zamarł. Tak jak duża część tłumu. Odsunęłam się od puchona i rozejrzałam.
- Na co się patrzycie. Czas świętować! - zawołałam wyrzucając ręce do góry.
Nagle ktoś mnie za nie złapał i pociągnął do góry.
- Balanga! W naszym pokoju wspólnym! Zaraz! - wrzasnął George.
Nikt nie przejmował się przebieraniem idąc w stronę zamku. Wraz z bliźniakami wymknęliśmy się do Hogsmeade po słodycze i napoje. Świętowaliśmy jakbyśmy już wygrali puchar Quiddicha. Jednak w połowie imprezy zobaczyłam jak Miona z płaczem ucieka do dormitorium. Podeszłam natychmiast do Harry'ego.
- Co się stało? - spytałam.
- Posprzeczali się dość mocno z Ronem. Krzywołap zjadł Parszywka - wyjaśnił.
- Co? To nie możliwe - stwierdziłam - Lepiej pójdę po nią - dodałam.
- Po kogo? - usłyszałam pytanie za sobą.
Nim się odwróciłam poczułam ramiona oplatające mnie w pasie. Spojrzałam za siebie zaskoczona i uśmiechnęłam się delikatnie widząc Cedrika. Nawet nie zauważyłam, gdy Harry odszedł.
- Moja przyjaciółka pokłóciła się i potrzebuje pomocy - wyjaśniłam.
- Rozumiem - przyznał i delikatnie się uśmiechnął, choć nie wydawał się super zadowolony.
- Spokojnie. Postaram się wrócić jak najszybciej - zapewniłam, po czym cmoknęłam go w policzek.
- To leć - przytaknął i wypuścił mnie z ramion.
Szybko ruszyłam do dormitorium. Chciałam do niego wejść, ale drzwi były zamknięte.
- Miona, pozwól mi wejść - poprosiłam.
- Nie! Odejdź! - krzyknęła, a w głosie słychać było płacz.
- To ja, Mel. Nie odejdę póki nie dowiem się o co chodzi - stwierdziłam pewnie.
W końcu usłyszałam otwierane drzwi. Weszłam do środka i zobaczyłam zapłakaną dziewczynę na łóżku. Podeszłam i usiadłam obok niej.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Nie chcę o tym rozmawiać - stwierdziła.
Westchnęłam, ale nie brnęłam. Objęłam ją i przytuliłam do siebie. Miona płakała jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu zasnęła. Gdy usłyszałam jak jej oddech stał się miarowy, odsunęłam się i pozwoliłam jej się położyć. Nakryłam ją kocem, po czym wróciłam na dół. Szybko natknęłam się na Cedika.
Bawiliśmy się razem do pierwszej. W końcu jednak McGonagall kazała nam skończyć. Wróciłam do dormitorium z dziewczynami, po czym położyłam się i zasnęłam. Nagle obudził mnie krzyk Rona. Natychmiast zerwałam się i wybiegłam z dormitorium. W pokoju wspólnym dostrzegłam, że ktoś ucieka przez portret. Chciałam za nim pobiec, ale już zniknęła mi z oczu. Zamiast tego wbiegłam po schodach do pokoju chłopaków. Natychmiast wpadłam do męskiego dormitorium.
- Black! Syriusz Black z nożem! - wrzeszczał Ron.
- Co? - spytał Seamus.
- Tutaj! Dopiero co! Rozchlastał zasłony! Obudził mnie!
- Jesteś pewny, że to ci się nie przyśniło? - spytał Dean.
- Spójrz na zasłony! Mówię wam, on tu był!
- Ron - zaczęłam, gdy wszyscy zaczęli się zbierać wokół łóżka - Ron! - podniosłam delikatnie głos i złapałam twarz chłopaka w ręce - Spokojnie. Nic się nie stało. Żyjesz - zauważyłam uspokajająco.
- On uciekł! - zauważył.
- Spokojnie. Teraz pójdę po McGonagall, a ty tutaj poczekaj - poleciłam, po czym wstałam i wyszłam.
W pokoju wspólnym zebrała się już masa ludzi.
- Kto tak wrzeszczał?
- Bawimy się dalej? - spytał Fred.
- Wszyscy z powrotem na górę! - krzyknął Percy.
- Tego już za wiele! - zabrzmiał głos McGonagall.
- Pani profesor - zaczęłam zwracając jej uwagę - Ktoś był w dormitorium chłopaków - oznajmiłam, a wszyscy dookoła natychmiast umilkli.
- Co? - spytała zaskoczona.
- Gdy zabrzmiał krzyk wybiegłam natychmiast, aby zobaczyć co się stało. Gdy byłam w pokoju wspólnym widziałam jak ktoś wybiega. Nie widziałam kto, ale obudził on Rona. To on tak krzyczał. Twierdzi, że to Syriusz Black - wyjaśniłam.
- Nie bądź śmieszna. Jak niby miałby przedostać się przez dziurę w portrecie? - spytała kobieta.
- Może zapytamy strażnika - zaproponowałam.
Kobieta patrzyła na mnie chwilę, po czym wyszła porozmawiać z portretem. Wszyscy nasłuchiwaliśmy.
- Sir Cadoganie, czy niedawno wpuścił pan do wieży Gryffindoru jakiegoś mężczyznę? - spytała kobieta.
- Tak jest, łaskawa pani!
- Co... Wpuścił pan?! A hasło?
- Znał je! Miał listę ze wszystkimi hasłami! - oznajmił.
Kobieta weszła ponownie do środka blada jak kreda.
- Który z was... Co za bałwan zapisał sobie hasła na cały tydzień i zostawił listę gdzieś na wierzchu? - spytała.
W odpowiedzi ręka Neville'a poszybowała niepewnie do góry.
CZYTASZ
Melody i Więzień Azkabanu
Hayran KurguOpowiadanie na podstawie trzeciej części serii książek "Harry Potter". Opowiadanie jest pisane z perspektywy dodanej przeze mnie postaci.