Rozdział VI

200 18 3
                                    

          Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a małe puszyste leśne zwierzaczki kierowały się do swoich norek. Cała okolica zdawała się pogrążać w spokojnym śnie. Jednak, jak wiadomo, zawsze znajdzie się ktoś, kto postanowi sprzeciwić się matce naturze i jej ustalonym cyklom. I, moi Drodzy, nie mam tutaj na myśli lokatorów rezydencji Sakamaki. Oni od dawna żyli własnymi prawami. Tym razem perfidnej profanacji świętych praw natury dopuścił się... śmiertelnik. Tak, ludzkie stworzenie, którego życie można było zakończyć w przeciągu sekundy. 

          Ach... Przecież Wy o niczym jeszcze nie wiecie. Pozwólcie, że zaczniemy od początku... 

- Ujmę to najdelikatniej, jak umiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ujmę to najdelikatniej, jak umiem. Nie mam zamiaru uczestniczyć w kolejnym, chorym turnieju, jako nagroda dla zwycięzcy! - Mariko ofuknęła gniewnie zirytowaną czerwoną czuprynę. 

- Oj! Ore-sama jest spragniony! Daj mi się napić! - Dalej naciskał.

- Łapy precz! 

          Mariko dosłownie w ostatniej chwili uskoczyła na bok, lądując na brzuchu drzemiącego w sali gier Shu. Blondyn stęknął niezadowolony i powoli otworzył oczy:

- Dobrze... Skoro tak bardzo chcesz, żebym tylko ja z Ciebie pił, spełnię twoje życzenie - rzucił z wrednym uśmieszkiem.

- Jesteście okropni - załamała się, na co Shu zachichotał cicho. 

- Czy możecie mi wyjaśnić, kto z was postanowił TYM RAZEM przyprowadzić człowieka do naszej rezydencji? - Ich bezsensowną wymianę zdań przerwał Reiji, którego oczy zdawały się być ciemniejsze niż zwykle. 

- Człowiek...? 

          Jak na komendę, szóstka wampirów otworzyła szerzej oczy.

- Sami zobaczcie. Dobija się do drzwi od pięciu minut. 

- Jedzenie z dostawą...? Zapowiada się świetnie! - Ayato zatarł ręce z uciechy i zniknął z pokoju.

          Koniec końców ciekawość zwyciężyła i diaboliczni bracia postanowili uchylić lekko wrota do piekieł (aka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Koniec końców ciekawość zwyciężyła i diaboliczni bracia postanowili uchylić lekko wrota do piekieł (aka. swojej rezydencji). Reiji wysunął się przed całą grupę, zasłaniając sobą przybysza, który lekko kulił się pod ich spojrzeniem. Długą brązową grzywką zasłaniał przestraszone zielone oczy. Nie wiedział, czy przyjście tu było dobrym pomysłem, ale nie mógł się już wycofać. 

Wake me up ~ Shu x MarikoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz