Rozdział IV

206 15 3
                                    

          Po tym, jak Shu pierwszy raz skosztował krwi Mariko, zdecydował, że nie odda jej Kanato, ani nie zabije jej sam. Zyskał  bank krwi, który będzie na wyciągnięcie ręki z nie najgorszą jakością wspomnianego wcześniej płynu, więc czemu miałby to zmieniać? Robienie upierdliwych rzeczy i tak nie leżało w jego naturze...

          Mariko mieszkała u Sakamakich od około miesiąca. Przez ten czas zorientowała się, że nie wszystko można ocenić po pozorach. Dajmy na to Shu. Czasami przez dwa dni się do niej nie odzywa, a przez dwa kolejne dosłownie nie spuszcza jej z oka. Dziewczyna sama nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Miała wrażenie, że w ich relacji nie nastąpiły nawet najdrobniejsze zmiany. Dalej nie mogła go zrozumieć, a on nie wykazywał nawet najmniejszej chęci integracji. 

          Z innymi też nie szło jej najlepiej. Subaru - choć Misaki twierdziła, że to normalne - skrywał się całymi dniami w swoim pokoju. Ayato i Kanato nie stali się nawet odrobinkę mniej przerażający. Reiji w dalszym ciągu wytwarzał swoje podejrzane eliksiry, a Misaki i Laito zazwyczaj trzymali się blisko siebie. W zasadzie w rezydencji albo bała się śmiertelnie, albo śmiertelnie jej się nudziło. Trochę dużo tej śmierci...

- Przebierz się... - Słysząc głos od strony kanapy pod oknem, Mariko aż drgnęła. Shu odezwał się do niej pierwszy raz od dwóch dni. 

- Dlaczego?

- Eh... Za jakiś kwadrans zaczyna się comiesięczna, "uroczysta" kolacja. 

- W co powinnam się ubrać? - Zapytała, stojąc przy szafie.

- A w co ubiera się jedzenie? Chyba oczywiste, że masz założyć coś, co da mi maksymalny dostęp do twojej krwi - jego śnieżnobiałe kły błysnęły w uśmiechu.

          Shu dalej nie mógł uwierzyć, jak bardzo Mariko nie orientowała się, kiedy mówił poważnie, a kiedy się z niej naigrywał. Przecież to logiczne, że nie pozwoliłby jej wyjść do stada wampirów zbyt... wystawionej na pokuszenie. Była JEGO bankiem krwi i niech reszta zabiera łapy...

- Załóż tą granatową sukienkę i chodźmy... - westchnął ciężko i uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, jak z Mariko schodzi napięcie. 

- Wygląda na to, że znowu się nie pojawi - stwierdził Reiji, kiedy po piętnastu minutach od zajęcia miejsc, jedno nakrycie wciąż pozostawało puste

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Wygląda na to, że znowu się nie pojawi - stwierdził Reiji, kiedy po piętnastu minutach od zajęcia miejsc, jedno nakrycie wciąż pozostawało puste. - To naganne z jego strony, że nie pofatyguje się tutaj nawet raz w miesiącu.

          Mariko prawie cały obiad siedziała spokojnie i rozkoszowała się pysznym jedzeniem. Takich delicji nie jadła już dawno. Sama była dość "przeciętną" kucharką, więc jej gotowanie dla siebie było co najwyżej nietrujące. 

          Przy stole również panowała cisza. Praktycznie nikt z nikim nie rozmawiał. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy Reiji zwrócił się personalnie do swojego starszego brata.

Wake me up ~ Shu x MarikoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz