Zaklęcie Shu działało jak należy i Mariko zupełnie zapomniała, że Seiji pojawił się w rezydencji. Żyła w błogiej nieświadomości, starając się przeżyć w domostwie Sakamakich, co z biegiem czasu nie okazało się znowu takie trudne. Najstarszy z braci - jej opiekun i narzeczony - od pewnego czasu traktował ją, można powiedzieć, ulgowo. Zaczął z nią rozmawiać, nie doprowadził nigdy do tego, żeby zemdlała z utraty krwi, a i siła ugryzień się zmniejszyła.
Mariko nie widziała w tym zupełnie nic podejrzanego i cieszyła się obecnym stanem rzeczy. Zazwyczaj należała do urodzonych optymistów, więc nie widziała powodu, by szukać dziury w całym i próbować doszukać się ukrytych przyczyn zachowania blondyna.
Shu starał się utrzymać Mariko cały czas zajętą - co było najbardziej upierdliwą rzeczą, jakiej się w życiu podjął, ale w innym wypadku tak bolesne wspomnienia mogłyby się przebudzić i odnaleźć drogę powrotną do jej świadomości. Dlatego pracował całym swoim leniwym sercem nad wynalezieniem jej zajęcia.
Zaczęło się od zwiedzenia rezydencji (oczywiście bez lochów, które aktualnie stanowiły prowizoryczny grób ich "gościa"). Później wybierali się na spacery po ogrodzie. Grali razem w pokoju muzycznym, aż w końcu wampirowi wyczerpały się pomysły zajęcia jej na obszarze ich domostwa. Wówczas postanowił zabrać ją na dawno obiecany spacer po mieście.
Mariko była w niebo wzięta. Tak dawno nie widziała normalnego grona ludzi i to w takiej ilości... Jej oczy błyszczały z podekscytowania, gdy ciągnęła Shu za rękę, by wampir przyspieszył nieco kroku. Blondyn przygotowywał się mentalnie na długie godziny spędzone w sklepach i myślał, czy da radę wytrwać tam bez żadnego energetyka, albo innych środków pobudzających.
- Shu! Tam jest ogromna galeria...
Shu jęknął w duchu i popatrzył we wskazanym kierunku. Tak jak się obawiał... Największy kompleks sklepowy w okolicy... Wszystko otwarte...
- ...Wejdziemy tam? - Zapytała z nadzieją.
I... Gwóźdź do trumny został wbity. Shu postanowił pogodzić się cicho ze swoim losem i dał się zaciągnąć w to siedlisko hałasu i przepychania. W myślach przypomniał sobie pin do karty bankowej.
Mariko dawno nie była na zakupach i po odwiedzeniu wszystkich interesujących ją sklepów wyszła z nich z naręczem toreb. Shu szedł w pobliżu i dźwigał drugą część, zastanawiając się, dlaczego w zasadzie się na to zgodził...? Z ulgą przyjął fakt, że Mariko kierowała się już do wyjścia. Zegar wskazywał 23:30, co oznaczało, że galerię zamkną za jakieś pół godziny. Wampir odnalazł w sobie ostatni pozostały fragment siły i zmusił się do kontynuowania wędrówki. Szedł cicho wpatrzony w delikatny uśmiech, jaki zdobił usta Mariko. Dziewczyna wydawała się być spokojna i szczęśliwa.
Jej spokój został jednak zakłócony przez mocne zmarszczenie brwi. Shu zdziwił się lekko, lecz pytanie zamarło mu na ustach, gdy Mariko wyciągnęła rękę i wskazała na pobliski budynek, rzucając tylko krótkie:
- Pali się.
Blondyn mimowolnie przeniósł wzrok na stojący w płomieniach budynek. Jego oczy rozszerzyły się mocno. Płomienie odbijały się w błękitnych tęczówkach. Jego ciało stało jak sparaliżowane. Wspomnienia przeszłych dni uniemożliwiły mu wykonanie nawet najmniejszego ruchu. Dłonie zacisnęły się w pięści, które zaczęły niekontrolowanie drżeć. Oddech stał się urywany. Shu nie widział już dłużej płonącego budynku, lecz całą wioskę w płomieniach. Ta sama scena pojawiła się po raz kolejny. Wtedy nie zrobił nic, by ratować jedynego przyjaciela. Pozwolił mu spłonąć, a poczucie winy prześladowało go po dziś dzień.
CZYTASZ
Wake me up ~ Shu x Mariko
FanfictionDAWNIEJ ZNANE JAKO "Jestem tu" Mariko przybywa do rezydencji Sakamakich z jednym zadaniem: przeżyć, co wbrew pozorom może okazać się dość trudne, gdy weźmiemy pod uwagę, że we wspomnianym domu mieszka szóstka psychopatów z nadnaturalnymi zdolnościam...