Rozdział III

189 17 5
                                    

          Pobyt w rezydencji Sakamakich nie wydawał się Mariko najgorszą rzeczą, jaka mogła się jej przytrafić. Przez pierwszy tydzień - nie licząc dnia jej przybycia - było całkiem znośnie. Reiji'ego, Ayato, Kanato, Laito i Subaru unikała za wszelką cenę. W każdym z nich było coś, co wzbudzało jej niepokój, więc albo wzbraniała się przed ich towarzystwem lub najzwyczajniej w świecie to rzeczony osobnik unikał jej, tym samym ułatwiając jej zadanie. O dostawy jedzenia nie musiała się martwić. Zapasy były w rezydencji stale odnawiane (od chwili, gdy Misaki zrobiła o to Reiji'emu "drobną" aferę), dostarczając Mariko niezbędnych składników do zadbania o siebie. Słowem: nie było jej tam aż tak źle. 

          Była tylko jedna rzecz, która wzbudzała w Mariko mieszane uczucia. Jej pierwszy dzień w rezydencji i szkole był dziwny, ale kolejnego dnia Shu, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienił się nie do poznania. Nie wdawał się z nią praktycznie w żadne rozmowy, tylko mierzył ją z drugiego końca pomieszczenia niezdecydowanym spojrzeniem. Zupełnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Mariko martwiło to dlatego, bo cichy głosik z tyłu głowy szeptał jej uciążliwie, że blondyn może planować jej śmierć. 

          Przez tydzień znosiła to cierpliwie, jednak w końcu miarka się przebrała. Pół godziny ciągłej obserwacji skutecznie wyprowadziło ją z równowagi. 

- Powiesz mi w końcu, czemu mi się tak przyglądasz? To irytujące - sarknęła, kiedy siedzieli w salonie, na przeciwległych kanapach.

- Myślę.

- Nad czym?

- Nad tym, co mam z tobą zrobić - odparł niechętnie.

- Nie rozumiem. Wyjaśnij to - poprosiła. - To trwa już tydzień i - wierz mi lub nie - nerwy powoli mi puszczają.

          Shu potarł dłonią tył głowy i westchnął ciężko. Pomyślał jeszcze przez chwilę i doszedł do wniosku, że ostatecznie Mariko ma prawo wiedzieć, jak ma się sytuacja. W normalnych warunkach orzekłby, że wyjaśnianie jej czegokolwiek jest zbyt kłopotliwe i zwaliłby robotę na Reiji'ego, ale teraz młodszy z braci nie wiedział nic, o zaistniałej sytuacji. 

- Tydzień temu zadzwonił do mnie zwierzchnik planu z ofiarną narzeczoną. Powiedział, że to nie ty powinnaś zostać do nas przysłana. W którymś etapie rekrutacji zaszła pomyłka. Zamiast ciebie mieli wysłać Mei. To znaczy, ona i tak zostanie przysłana za jakiś miesiąc. 

- Nie jestem ani na tyle odważna, ani dobroduszna, żeby powiedzieć, że zostałabym tu zamiast niej. 

- To nie ma znaczenia. I tak nie możemy cię odesłać. Widziałaś zbyt dużo. Rozgadałabyś to i w przeciągu kilku godzin mielibyśmy na głowie całą japońską policję, więc ta opcja odpada. 

- Niczego nie rozpowiem. Obiecuję - rzekła szczerze.

- Oczywiście, że nie - sarknął. - Przecież wystarczy dopilnować, żebyś nie miała komu rozpowiadać i problem rozwiąże się sam. 

          Mariko zadrżała na jego słowa. Nie miała pojęcia, co mogło się za nimi kryć. Przecież nie stanowiłoby dla nich najmniejszego problemu, dajmy na to, zamknięcie jej w lochach, zamordowanie z zimną krwią, wywiezienie na jakieś odludzie, pogrzebanie żyw...

- Dlatego od tygodnia zastanawiam się, co mam z tobą zrobić - głos Shu rozległ się niebezpiecznie blisko jej ucha, więc chciała się obrócić, lecz para silnych ramion uniemożliwiła jej nawet najmniejszy ruch. - Ani drgnij. Nim zadecyduję, chcę jeszcze spróbować twojej krwi. Ostatnim razem uratował cię Reiji, ale teraz nie ma nic, co mogłoby pomóc ci się wymigać. 

Wake me up ~ Shu x MarikoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz