Epilog

155 9 3
                                    

          W salonie Sakamaki'ch tym razem bez większych protestów zebrała się cała rodzina. Shu zajmował kanapę, obejmując Mariko jedną ręką, drugą opierał o podłokietnik. Po drugiej stronie dziewczyny miejsce zajął Kanato, który mierzył ją wyjątkowo nieprzychylnym spojrzeniem. W jednym z foteli siedziała Misaki, a Laito przycupnął na jego oparciu. Drugi fotel zajął Ayato. Subaru zajął miejsce pod ścianą, a Reiji stał naprzeciwko kanapy, lustrując zebranych uważnym wzrokiem.

- Shu, wyjaśnij proszę po co nas tu zebrałeś - półgłosem rzekł Kanato, mocniej ściskając Teddy'ego.

- Właśnie, Shu! Nie marnuj mojego czasu, bo pożałujesz! To upierdliwe! - Warknął Ayato, posyłając bratu wyzywające spojrzenie. 

- Zamknij się... - sapnął Subaru - i daj mu mówić, kretynie. 

- Kogo nazywasz kre...?!

- Ayato. - Na dźwięk głosu Shu, młodszy z wampirów niechętnie się zamknął. - Zebrałem was tu, bo uznałem, że powinniście o tym wiedzieć. W najbliższym czasie może dojść do ataku na rezydencję i lepiej będzie dla wszystkich, jeśli będziemy przygotowani. 

- Tut, kto miałby nas zaatakować? Doprawdy, twoje lenistwo sprawiło, że mózg zgnił ci doszczętnie. 

          Shu nie zareagował na prowokację Reiji'ego i tylko skinął milcząco na Mariko, która niepewnie zaczęła swoją historię.

- Jak wiecie kilka dni temu porwali mnie Shin i Carla. Przetrzymywali mnie w lochu, bo chcieli wydobyć ze mnie informacje, których nie posiadałam. Pytali o Serce. Carla sugerował, że... że to konkretne Serce było wyjątkowe. Miała je Yui Komori - powiodła po braciach zdziwionym wzrokiem, widząc malujący się na ich twarzach szok. - Carla mówił, że próbowali ją odnaleźć, jednak zaginęła bez śladu. Pytał, czy widziałam ją tu. Zaprzeczyłam... Później chciał wiedzieć, gdzie mogliście ją... pochować - przełknęła głośno ślinę, kuląc się pod nienawistnym spojrzeniem Reiji'ego. - Mówił, że sprawdzili las i... i cmentarz... pytał, czy mam jakiś pomysł i ja... ja odpowiedziałam, że zostały jedynie lochy pod rezydencją... - ostatnie słowo praktycznie wyszeptała, widząc emanującą z czarnowłosego furię. 

- Jeśli dobrze rozumiem - Reiji poprawił okulary - wskazałaś Stwórcom lochy pod rezydencją, dokładne miejsce spoczynku ciała, na którym zależy im do tego stopnia, że - by je zdobyć - posunęli się do porwania? Czy w twoim małym, śmiertelnym mózgu nie zrodziła się myśl, że może oni jednak nie powinni wiedzieć, co się z nim stało? Tut, czego mogłem się spodziewać po kimś takim jak ty... 

- Przepraszam! - Mariko spojrzała na niego błagalnie, czując, jak w jej wnętrzu ponownie narasta burza emocji. Nawet dłoń Shu na plecach jej nie uspokajała. Nie chciała znowu być z Reiji'em na wojennej ścieżce. Ostatnim razem prawie ją zabił. - Nie wiedziałam, że to było tak ważne. Poza tym spanikowałam! Groził i torturował mnie!

- Teddy, śmiertelnicy naprawdę są samolubni, ne? - Kanato spojrzał na nią z czystą nienawiścią w oczach. 

- Za zdradę zostaniesz oczywiście stosownie ukarana, teraz musimy się skupić na... 

- Posuwasz się za daleko. - Reiji zamarł na dźwięk surowego głosu Shu, który mierzył go stalowym spojrzeniem. - Nie będziesz tu nikogo karał. Przypominam, że nie ty jesteś głową tego domu, więc nie masz nad Mariko żadnej władzy. Jeśli jeszcze raz jej zagrozisz zamknę cię w lochach na dwa miesiące. Jeśli położysz na niej swoje łapska, wyrwę ci je. Jeśli spróbujesz czegoś innego... - Shu rzucił mu wymowne spojrzenie. - Rozumiemy się?

          Reiji odwzajemnił spojrzenie równie nieprzychylnym i wyprostował się nieznacznie. Nie był przyzwyczajony do tego, że Shu się stawiał.

Wake me up ~ Shu x MarikoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz