4.

821 77 7
                                    

W weekend, jak planowałam, spotykam się z Susanne. Jest rok młodsza ode mnie, ciut niższa i ostatnio rozjaśniła włosy, przez co jest jeszcze słodsza. Blond pasemka lśnią wokół jej ślicznej twarzy, kiedy próbuje odnaleźć mnie wśród tłumu spacerowiczów. Gdy wpadamy sobie w ramiona, kilkoro ludzi odwraca się, aby najpierw obrzucić nas zdziwionym spojrzeniem, a później uśmiechnąć się lekko i powrócić do swojego życia. Mam jej tyle do opowiedzenia, że boję się, że nie wystarczy nam dnia. Zajmujemy jeden ze stolików na zewnątrz ulubionej kawiarni dziewczyny i zaczynamy rozmowę, dosłownie o wszystkim, co nam się przypomni. Wypytuję ją o Camila, jej chłopaka. Gdy o nim mówi, jej twarz się rozświetla, a oczy błyszczą. Teraz jestem pewna, że dobrze wybrała, a wcześniejszy związek z Mike'iem był porażką. 

-Pójdę zamówić sobie shake'a, też chcesz?- Pyta i unosi się, odsuwając krzesło do tyłu. Kiwam potakująco głową i po chwili zostaję sama. Moje plecy dotykają drewnianego oparcia, a dłonie łączą się na brzuchu, zakrytym białym topem. Dzisiejsza pogoda jest wyjątkowo słoneczna, dlatego chciałam jak najlepiej z niej skorzystać. Ubieram okulary przeciwsłoneczne, kiedy moje oczy powoli zaczynają łzawić i wzdycham cicho, odwracając głowę w kierunku kolejki, w której stoi Su. Moje usta powoli się otwierają i już chcę coś krzyknąć, ale głos chłopaka mi to uniemożliwia.

-Cześć, rudzielcu.- Obkręcam głowę tak szybko, że czuję ukłucie w szyi. Łapię się za bolące miejsce i zaciskam usta w wąską linię, widząc przed sobą siadającego na miejscu Susanne Harry'ego.

-Co tu robisz?- Pytam niemiło. Jakby nie patrzył, jesteśmy w centrum Londynu, idiotko.

-Siedzę?- Uśmiech nie schodzi z jego, nie da się zaprzeczyć, przystojnej twarzy. Zielonymi oczami świdruje moją sylwetkę, a przynajmniej tę część, która jest widoczna znad stolika.

-Chodziło mi bardziej o to, dlaczego siedzisz tu ze mną.- Prostuję i ściągam okulary, sama nie wiem dlaczego.

 -Chciałem się dowiedzieć co u ciebie słychać.- Gdy łączę nasze tęczówki, wiem, że sobie żartuje.

-Nie powinno cię to obchodzić.

-Właśnie, że powinno. Jestem twoim sąsiadem, w dodatku na moich oczach wylądowałaś na chodniku.

-Z którego nie pomogłeś mi się podnieść.- Mimowolnie mrużę oczy.

-Będziesz mi to wypominać?- Unosi brwi.

-Owszem.- Na chwilę zapada niezręczna cisza, a ja modlę się o szybki powrót Susanne. Dziewczyna szczęście spełnia moją niemą prośbę, a kiedy podchodzi do stolika z plastikowymi kubkami w dłoniach, unosi brwi. Harry nie odzywa się, tylko przenosi swój wzrok na moją przyjaciółkę. 

-Su, to jest Harry, mój nowy sąsiad.- Mówię, starając się nie skrzywić. Blondynka odkłada zimne napoje na blat i podaje dłoń chłopakowi, który natychmiast wstaje. Dlaczego nie jest taki miły dla mnie? Zrobiłam mu coś?

 -Miło mi.- Uśmiecha się przyjaźnie, po czym zerka na mnie złośliwie. Zaciskam usta w wąską linię, kiedy mówi, że będzie się już zbierał.

-Do zobaczenia, rudzielcu.- Mruga i odchodzi tak szybko, że nie zdążam wymyśleć żadnej sensownej riposty, którą mogłabym rzucić na pożegnanie.

-Ale on jest przystojny.- Mówi Susanne i siada na swoim miejscu, od razu przechylając się do przodu. Jej oczy robią się duże, podobnie jak uśmiech, który wchodzi na jej wąskie usta. Kręcę przecząco głową.

-Jest okropny.- Poprawiam ją, chwytając swojego czekoladowego shake'a. Su zaczyna się śmiać i opada na oparcie, jednak wiem, że to nie koniec tematu. Będzie mnie dręczyć, dopóki nie stwierdzi, że wystarczająco dużo jej powiedziałam.

-Gdzie się poznaliście?- Porusza śmiesznie brwiami.

-Szłam do sklepu z Reevą i przewróciłam się na chodniku. Zamiast mi pomóc, gawędził z siostrą.- Wyraz twarzy Su gwałtownie się zmienia. Z podekscytowanej nastolatki, niemal w mgnieniu oka w zamyśloną młodą kobietę, której uważnemu spojrzeniu nic się nie wywinie.

-Jak to?- Marszczy brwi, a ja przybijam sobie mentalną piątkę. Przynajmniej ona będzie po mojej stronie.

-Po prostu.- Wzruszam ramionami.

-Jest dla mnie niemiły.- Dodaję.

-Może cię lubi? Tak, wiesz, bardziej.

-Znamy się... jeden dzień? Nie, szczerze w to wątpię.

-Jak tam sobie chcesz, ale dla tych jego oczu zrobiłabym wszystko.

***

Po dniu spędzonym z Susanne, jestem szczęśliwa, że udało nam się spotkać. Żegnam się z przyjaciółką, która mieszka na osiedlu obok i kieruję się do domu. Nawet ten drobny incydent z Harry'm w kawiarni nie zniszczył mojego humoru na tyle, abym musiała chodzić ciągle naburmuszona. Jednak kiedy na podjeździe zauważam czarne, niewielkie auto, moje serce automatycznie przyśpiesza. W głowie pojawiają mi się same czarne scenariusze, a gdy otwieram drzwi frontowe, wszystkie spojrzenia zgromadzonych w środku ludzi spoczywają na mnie. Mój brzuch zaczyna boleć, kiedy dostrzegam zza ściany salonu małego grubasa, którym okazuje się być mój siedmioletni kuzyn. Szczerze go nienawidzę, jednak jego mama, siostra mojej, jest przekochana i zawsze mi pomaga, przez co muszę tolerować jej zachłanne i głupie dziecko. Czy wspominałam już, że nie lubię dzieci?

-Gage, kochanie!- Mówi ciocia. Jest dużo młodsza od mojej rodzicielki, jednak nie najmłodsza z całego rodzeństwa. Ciocia Renee, dziesięć lat starsza ode mnie, wyprowadziła się do Irlandii sześć lat temu. Jedynie z naszą rodziną utrzymuje kontakt, do dziś nie wiem dlaczego.

-Cześć, ciociu.- Uśmiecham się i pozwalam, aby mnie do siebie przytuliła. Po chwili składa buziaka na moim policzku i odsuwa się, aby lepiej mi się przyjrzeć.

-Ty w ogóle nie jadłaś w tej Ameryce!- Skarży się, kładąc dłonie na bokach. Śmieję się krótko i modlę się w duchu, aby Adrien nie przyszedł do kuchni, oczywiście po jedzenie. To nie jest normalne, że dziecko w jego wieku waży więcej ode mnie. No, prawie. Ale nie brakuje mu dużo.

-To była moja kanapka!- Słyszę głos Charliego, który po chwili wyłania się z salonu. Podchodzi do mnie z naburmuszoną miną i zakłada ręce.

-Zrób mi kanapkę.

-Dlaczego?- Z pewnością widzi moje zdezorientowanie. W tym pomieszczeniu znajduje się za dużo ludzi.

-Bo Adrien zjadł mi ostatnią!- Mówiłam, że to dziecko za dużo je. Brat przytula się do mnie i chowa twarz w mojej szyi, kiedy kuzyn staje obok swojej matki. Jeszcze trochę, a zacznie się toczyć.

-Gage, będziemy mieli gości.- Informuje mnie mama.

-Już mamy.- Mówię, starając się zabrzmieć wesoło i przyjaźnie. Jednocześnie głaszczę sterczące włosy Charliego. Rodzicielka nie zdąża odpowiedzieć, ponieważ przerywa jej dzwonek do drzwi. Brat odsuwa się ode mnie i siada na krześle, a mama patrzy na mnie wyczekująco.

-Idź otwórz.- Nakazuje, jednak jej głos jest miękki i pełen matczynej troski. Już dawno nie widziałam jej zdenerwowanej, przynajmniej nie w takim stopniu, gdzie musiałabym wychodzić z domu. Posłusznie wracam do przedpokoju i uchylam drewnianą powłokę, za którą pojawia się ktoś, kogo zupełnie się nie spodziewałam.

________

przepraszam, że tak długo, ale nie miałam weny. nie jestem przekonana do tego rozdziału, ale mam nadzieję, że go przeczytacie.

UWAGA!

jako że od poniedziałku zaczyna się szkoła (wciąż nie mogę w to uwierzyć, dopiero co leciałam do Irlandii), rozdziały będą pojawiały się rzadko. nie mówię tu o odstępie czasu, powiedzmy, miesiąc, jednak zaczynam drugą klasę liceum. mam rozszerzoną biologię i chemię, dlatego myślę, że zrozumiecie, że szkołę będę stawiać na pierwszym miejscu. nie chciałabym stracić was dlatego, że przez jakiś czas nie dodam rozdziału:)

do kolejnego misie x kocham was ♥

Last Breath || h.s.Where stories live. Discover now