3.

922 90 10
                                    

Po powrocie do domu od razu przechodzę do kuchni i ściągam bluzkę. Tak jak myślałam, w miejscach żeber, moją skórę zdobią siniaki. Wyglądam co najmniej, jakby ktoś mnie pobił. Przykładam do brzucha lód zawinięty w miękki, różowy ręczniczek i syczę, kiedy chłód oblewa moje ciało. Głośno wypuszczam powietrze z płuc i zerkam na zegarek. Jest dopiero dwunasta co oznacza, że mam czas na rozpakowanie się i posprzątanie w pokoju, co zasadniczo się do mnie nie uśmiecha. Wolałabym gdzieś wyjść, spotkać się z przyjaciółkami lub... Moment. 

Moje dłonie odrzucają wszystko, co się w nich znajduje, a mózg automatycznie zaczyna przypominać sobie, gdzie ostatnio widział mój telefon. Przekopuję stertę ubrań, znajdujących się na moim łóżku, a kiedy w końcu odnajduję zgubę, szybko wyklepuję znany na pamięć numer. 

-Witam, centrala główna komisariatu policji. W czym możemy pomóc?

-Niall, pomóż mi! Proszę, przyjdź szybko!- Mówię spanikowanym głosem i mam nadzieję, że tym razem chłopak się nabierze. Na chwilę nastaje cisza, a Horan zastanawia się, czy to co mówię jest prawdą, czy jedynie chęcią zrobienia mu żartu. Po kilku sekundach chłopak prycha, a mnie oblewa rozczarowanie.

-Nie udało ci się.- Śmieje się do słuchawki, a ja przeklinam pod nosem to, jak dobrze mnie zna.

-Inspektorze Horan, może byłby pan tak łaskaw mnie odwiedzić?- Unoszę brwi, chociaż wiem, że tego nie zobaczy.

-Proszę o zachowanie spokoju, szeregowy Johnson, wszystko nadejdzie w swoim czasie. Aktualnie zajmuję się wiosłowaniem i mój żołądek właśnie przeklina szeregowego za to, że przerwał mu w tak ważnej dla niego chwili. Tosty mamy inspektora Horana nie mogą czekać.

-Czekam na inspektora w pokoju zeznań. Do zobaczenia.

-Do zobaczenia, szeregowy.- Opuszkiem palca dotykam czerwonego znaczka na ekranie dotykowym telefonu i chichoczę. Poprawiam swoje włosy, jednocześnie wracając do kuchni. Moje zaskoczenie jest dość duże, kiedy w środku zastaję swoją mamę wraz z nieznaną mi kobietę, mniej więcej w jej wieku. Obie patrzą na mnie jak na kogoś z innego świata i dopiero po chwili dociera do mnie, że mam na sobie jedynie stanik. W dodatku z koronką. Uśmiecham się zmieszana i już mam się wycofać, kiedy rodzicielka zauważa siniaki na moim brzuchu.

-Dziecko, coś ty zrobiła?!- Łączy dłonie w geście modlitwy i obrzuca mnie współczującym spojrzeniem.

-Przewróciłam się.- Wywracam oczami i podchodzę do niej, jak nakazuje mi ruch jej ręki. Nieznajoma kobieta odsuwa się, abym mogła przejść.

-Och, Gage, to nasza nowa sąsiadka, Anne.- Ściskam jej nadstawioną dłoń i krzywię się, kiedy mama przykłada mi lód do brzucha.

-Gdzie to zrobiłaś?

-Szłam z Reevą do sklepu i potknęłam się o krawężnik.- Boże, to brzmi... żałośnie. Rodzicielka wywraca oczami, ale nie komentuje, bo zbyt dobrze mnie zna i wie, że takie rzeczy zdarzają mi się bardzo często. 

Kilkanaście minut później, siedząc w sypialni, słyszę głośny ton mamy, witającej się z Niallem. Zrywam się z łóżka i zbiegam na parter, zapominając o tym, że z rana leżałam na chodniku. Teraz liczy się tylko to, aby jak najszybciej zobaczyć blondyna. 

-Gage!- Krzyczy i otwiera swoje ramiona, które od ostatniego razu stały się mocniejsze i lepiej wyrzeźbione. Wskakuję na niego i oplatam mu nogi wokół talii. Kątem oka widzę zasmuconą twarz pani Anne i zastanawiam się, dlaczego taka jest. Pierwszą moją myślą jest nieodpowiednie dobranie słów przez moją mamę podczas tłumaczenia czegoś, jednak z drugiej strony nie przypomina mi się sytuacja, w której rodzicielka powiedziałaby coś niemiłego drugiej osobie, przynajmniej nie celowo.

Last Breath || h.s.Where stories live. Discover now