Czuję dziwny ścisk w gardle i z pewnością nie chcę, aby usta Harry'ego dotknęły moich. Przełykam ślinę i zastanawiam się co powiedzieć, kiedy jego twarz jest coraz bliżej.
-H-Harry, nie możesz.- Krztuszę się, jednak on ani myśli zrezygnować z swoich planów. Moje dłonie zaczynają drżeć, a oczy stają się coraz większe.
-Stajesz się bardzo nerwowa, kiedy jestem blisko ciebie, zauważyłaś?- Szepcze prosto do mojego ucha. Zaciskam wargi w wąską linię i zdaję sobie sprawę, że przez jakiś czas wstrzymywałam oddech.
-Twoje dłonie się trzęsą, a skóra się poci.- Mam ochotę uderzyć go w twarz, ale ostatecznie powstrzymuję się. Jego oddech smaga mój policzek, gdy odsuwa się, aby odrzucić pasmo włosów na moje drugie ramię.
-Sądziłaś, że będę chciał cię pocałować?- Wyczuwam rozbawienie w jego ochrypłym głosie.
-Przeliczyłaś się. Nie jesteś w moim typie, rudzielcu.- Odsuwa się na tyle szybko, że moja dłoń nie jest w stanie zderzyć się z jego klatką piersiową. Moje ego woła o pomstę do nieba ale wiem, że jakikolwiek komentarz z mojej strony tylko pogorszy całą sytuację. Biorę głęboki wdech, kiedy Harry zaczyna się śmiać, a do pomieszczenia wchodzi Niall. Brunet ociera mokry od łez rozbawienia policzek i patrzy na mojego przyjaciela, którego wzrok skierowany jest na mnie.
-Będę się już zbierał.- Krzywi się lekko, przez co wiem, że coś jest nie tak. Zwykle jako ostatni opuszcza mój dom.
-Wszystko w porządku?- Pytam cicho i w głębi siebie duszę Harry'ego za jego kompletny brak wyczucia czasu i miejsca. Powinien już dawno opuścić kuchnię, a on tymczasem stoi, kompletnie niewzruszony naszą prywatną rozmową. Wcale nie zdziwię się, jeśli Niall nie będzie chciał mi powiedzieć o co chodzi.
-Babcia źle się poczuła, muszę się z nimi zabrać do szpitala.- Zaciska usta w wąską linię, a moje oczy mimowolnie rozszerzają się.
-Chcesz, żebym pojechała z tobą?
-Nie trzeba, masz gości. Zadzwonię, gdyby coś się działo.- Ostatnie słowa niemal sprawiają, że chłopak się krztusi. Patrzę na niego ze współczuciem, kiedy próbuje się uśmiechnąć, aby uspokoić moje obawy.
-Odprowadzę cię.- Oferuję się po raz kolejny, jednak tym razem Harry postanawia zabrać głos.
-Zostań, ja pójdę.- Wraz z Niallem patrzymy na niego jak na kosmitę, jednak to przyjaciel jako pierwszy jest w stanie się otrząsnąć.
-Nie, nie musisz.
-Nie ma problemu. Lepiej żeby Gage została w domu, jest już ciemno.- Czy on sobie w tej chwili z nas żartuje? Znam go krótko, ale u niego wszystko jest możliwe. Przechodzę wraz z chłopcami do przedpokoju i żegnam się z Niallem, mocno się w niego wtulając. Wspinam się na palce i składam na jego policzku całusa, aby choć trochę poprawić jego humor.
-Pisz, dzwoń, informuj mnie na bieżąco, dobrze?- Chłopak kiwa głową, a Harry coraz bardziej się niecierpliwi, więc pozwalam, aby obydwoje wyszli na świeże, wilgotne powietrze. Wracam do jadalni, a oczy wszystkich lądują na mojej skrępowanej osobie.
-Gdzie Harry i Niall?- Pyta mama, kiedy zajmuję swoje miejsce.
-Babcia Nialla źle się poczuła, dlatego chciał wrócić do domu. Harry poszedł go odprowadzić.- Posyłam mamie bruneta uspokajający uśmiech i chwytam karton z sokiem, chcąc nalać go trochę do szklanki.
Mija około dwudziestu minut, kiedy Harry wraca. Dziwię się, że tak długo był nieobecny. Chwilę później jego mama stwierdza, że powinni już wracać do domu, zanim całkiem się zasiedzą.
***
Po paru dniach postanawiam odwiedzić babcię Nialla w szpitalu. Jej stan znacząco różni się od tego, który opisywał mi przyjaciel. Kobieta może już się przemieszczać, nie jest niemal przytwierdzona do płaskiego łóżka. Nie jestem pewna, czy jedzenie, które przygotowałam, będzie mogła spożyć, jednak dotarło to do nie zbyt późno. Pakuję wszystko i zanim wychodzę, wrzucam jeszcze portfel do torebki. Mama o równej siódmej opuściła dom, kierując się w stronę restauracji. Babcia jak zwykle miała do niej pretensje, jednak nikt się tym bardzo nie przejął.
Wzdycham cicho, kiedy delikatny podmuch wiatru smaga moje blade policzki. Wsiadam do autobusu i włączam ulubioną playlistę, rozkoszując się kolejnymi spokojnymi melodiami. Nie zauważam nawet, kiedy mija cała podróż i muszę wychodzić. Babcia przyjaciela wita mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, który natychmiast przypomina mi dzieciństwo. Czuję ciepło w sercu, widząc ją całą i zdrową.
-Słoneczko, może przejdziemy się po dziedzińcu? Chciałabym zaczerpnąć świeżego powietrza.- Mówi kobietka i od razu ściąga stopy na podłogę. Ze względu na szok, reaguję z lekkim opóźnieniem. Nie jestem pewna, czy ktoś w jej wieku powinien poruszać się tak szybko, dodatkowo zważając na jej stan zdrowia.
-Na pewno pani wolno?- Pytam, chcąc się upewnić. Jednak kiedy obok nas pojawia się lekarz, wszelkie moje obawy znikają.
-Kolejny spacer, pani babciu?- Doktor jest młodym mężczyzną, o lekkim zaroście i kwadratowej szczęce. Uśmiecha się miło i po chwili przenosi na mnie wzrok. Chyba chce o coś zapytać, ale przerywa mu babcia.
-Skarbie, nie mogę cały dzień leżeć w łóżku, przyda mi się trochę ruchu.
-Wnuczka z pewnością pani pomoże.
-Och, to nie jest moja wnuczka. To przyjaciółka mojego wnuka.- Prostuje, a lekarz odchrząkuje cicho.
-W takim razie nie przeszkadzam. Odwiedzę panią wieczorem, dobrze?
-Oczywiście, złotko.- Babcia kładzie na moment malutką dłoń na ramieniu mężczyzny. Po kilkunastu minutach jesteśmy w niewielkim parku, otoczonym wysokimi drzewami. Przechadzamy się wolnym krokiem po wijących się chodnikach, od czasu do czasu witając się z innymi pacjentami.
-Gage, kochanie, u ciebie wszystko w porządku?- Pyta babcia, kiedy kończy opowiadać o irytującej kobiecie z łóżka obok.
-Tak.- Wyginam kąciki ust ku górze. Nie wiem co jej powiedzieć, więc zaczynam temat Nialla. Rozmawiamy o nim trochę, zanim jesteśmy zmuszone wracać, ze względu na silny wiatr.
Po południu jestem już w domu i zauważając, że nikt nie pokwapił się zrobieniem obiadu, sama się za to zabieram. Myję dokładnie warzywa i zaczynam je obierać, kiedy do kuchni wchodzi przemoczona Reeva. Moje oczy robią się duże jak spodki i natychmiast rzucam wszystko, co mam w dłoniach. Podbiegam do dziewczynki i kucam przed nią widząc, że jej oczy zapełniają się łzami.
-Co ci się stało?- Pytam, odgarniając jej mokrą grzywkę na bok. Siostra pociąga nosem, zanim mi odpowiada.
-Bawiłam się z Kathleen, ale przyszli starsi chłopcy i oblali nas wodą. Zimno mi, Gage.- Automatycznie zaczynam pocierać jej ramiona.
-Idź do łazienki, dobrze? Zaraz do ciebie przyjdę.- Podnoszę się i popycham ją lekko w stronę, którą jej wskazałam. Odwiązuję fartuch i ze zmarszczonymi brwiami wychodzę na zewnątrz, aby znaleźć sprawców całego zamieszania. Moje zdziwienie jest ogromne, kiedy spojrzeniem napotykam Harry'ego, upominającego grupkę dzieci.

YOU ARE READING
Last Breath || h.s.
FanfictionKiedy twoje życie przebiega stałym, niczym niezakłóconym rytmem, nie zastanawiasz się nad jutrem. Żyjesz chwilą, cieszysz się wolnością. Kiedy twoje życie z góry skazane jest na szybki finał, chcesz jego ostatnie momenty przeżyć jak najlepiej. Chces...