9.

283 18 4
                                    


Potworny ból głowy wybudza mnie z głębokiego snu. Podnoszę się do pozycji siedzącej chyba zbyt szybko, ponieważ od razu czuję w gardle wszystko, co udało mi się pochłonąć zeszłej nocy. Wychodzę spod kołdry i idąc w stronę łazienki, potykam się o coś leżącego na dywanie. Czołgam się pod muszlę i dopiero po zwymiotowaniu wczorajszych posiłków i alkoholu zaczynam się zastanawiać, dlaczego Niall śpi u mnie w pokoju.

-Niall.- Wykrztuszam z siebie, opierając się o framugę drzwi. Moje nogi ułożone są pod dziwnym kątem na podłodze, jednak na razie zbytnio mi to nie przeszkadza. Bardziej jestem zainteresowana przyjacielem, który do tej pory nie okazał żadnego znaku życia, mimo iż prawie na nim stanęłam.

-Madison dobija się do drzwi.

-Nie ma mnie.- Zrywa się od razu, a gdy spotyka spojrzeniem moją rozbawioną twarz, opiera się o łokcie i odchyla głowę do tyłu.

-To było mało zabawne.

-To było przezabawne.

-Gage!- Do pokoju wbiega rozwrzeszczana Reeva, trzymając w dłoni swoją szmacianą lalkę. Przez jej piskliwy głos wydaje się, jakby moja głowa miała za chwilę pęknąć na miliony małych kawałeczków.

-Mama wyszła do restauracji, mogę pójść pobawić się z Nancy?

-Jasne, tylko uważaj.

-Cześć, Niall.- Siostra na krótką chwilę siada obok półprzytomnego chłopaka i zaczyna się w niego wpatrywać.

-Przerażasz mnie trochę.- Blondyn mruga kilkakrotnie i poprawia swoją pozycję.

-Czemu na mnie patrzysz? Masz oczy jak bazyliszek.- Niall udaje, że chce się podnieść, przez co dziewczynka szybko ucieka, śmiejąc się w głos.

-Jeśli dziś będzie mnie przekonywać do zabawy w berka, chyba zwymiotuję własny żołądek.

-Możesz się już przygotowywać.- Wzdycham cicho i staram się stanąć prosto bez żadnych gwałtownych ruchów. Kopię przyjaciela w łydkę i podchodzę do szafy, aby wyciągnąć czystą bieliznę. Biorę długi, odprężający prysznic, który jednocześnie zmywa ze mnie pozostałości po wczorajszej imprezie. Niall chodzi z kąta w kąt po pokoju, próbując rozciągnąć nieco zastygłe mięśnie i nie zwymiotować na panele. Wycieram włosy ręcznikiem i zakładam na siebie krótkie, bawełniane szorty i naciągniętą bluzę, którą dostałam od cioci.

-Wyprałaś moje bokserki?- Pyta, gdy wracam do sypialni.

-Taa, są gdzieś w szufladzie.

-Której? Nie mogłem znaleźć.

Po kilkunastu minutach schodzimy do kuchni, w której urzęduje babcia. Niall krzywi się nieznacznie, jednak mimo wszystko wchodzi do środka i siada na krześle czekając, aż zrobię nam śniadanie. Gdyby kobieta była nieobecna, chłopak już dawno przepchnąłby się w stronę ulubionego sprzętu.

-Dlaczego wstałaś tak późno?

-Byłam wczoraj na imprezie.- Wyciągam z szafki opiekacz do chleba i podłączam go do kontaktu.

-A czy on musiał tutaj spać? Nawet jeśli jesteście parą, jest to dla mnie niekomfortowe, że sypiacie ze sobą przed ślubem.- Marszczę brwi i odwracam się w stronę babci, podobnie jak Niall. Łączę z nim porozumiewawcze spojrzenie i walczę sama ze sobą, aby się nie uśmiechnąć. Bez słowa wracam do przerwanej czynności, odczekując chwilę zanim się odezwę.

-Przepraszam, babciu. Nie wiedziałam, że krzyczałam tak głośno. Następnym razem postaramy się być cicho.

-Bezczelne dzieci!- Oburza się i poprawiając okulary, wychodzi z pomieszczenia. Parskam śmiechem, po czym podaję chłopakowi jego jedzenie.

-Wiesz co dzisiaj jest?- Pyta znienacka. Patrzę na niego niezrozumiale, na co wywraca oczami i ruchem głowy wskazuje na kalendarz.

-Dwudziesty dziewiąty czerwiec.- Mówię na głos i dopiero po tym orientuję się, o co mu chodzi. Wzdycham płaczliwie i już chcę wymusić łzy, kiedy Niall uderza mnie lekko otwartą dłonią w czoło.

-Nie wykręcisz się! Ostatnio nie mieliśmy jak świętować, bo cię nie było, a telefoniczne żarty się nie liczą.- Blondyn wpycha do buzi tosta, uśmiechając się do mnie. Krzywię się lekko, uświadamiając sobie, że jutro będę zmuszona na znoszenie żartów przyjaciela. Oprócz Prima Aprilis mamy ustalone sześć dni w roku, podczas których wymyślamy dla siebie przeróżne kawały i żarty. Ta tradycja zaczęła się już kilkanaście lat temu, mimo to Niall zawsze był niepisanym zwycięzcą- ja zwykle kończyłam przemoczona do suchej nitki albo skurzona i z alergią na parę następnych dni.

-Hej! A wiesz kto wraca za tydzień?- Próbuję zmienić temat, aby chwilowo zapomniał o wcześniejszej rozmowie.

-Olivia i Natalie.

-Skąd wiedziałeś?

-Czytałem twoje smsy.

-Głupi jesteś. Nienawidzę cię.

Resztę dnia spędzam na podwórku przed domem, plewiąc w ogródku i wyrywając wszelakie chwasty, które zdążyły przerosnąć niektóre kwiatki, posadzone jakiś czas temu. Babcia jest zbyt dumna, aby zrobić coś takiego, a mama zwyczajnie nie ma czasu, lub jest zbyt zmęczona. Niall spotyka się z kolegami twierdząc, że jeszcze jeden dzień ze mną i zacznie nosić moje staniki nie tylko na głowie. Su zajęta jest swoim chłopakiem, Charlie gdzieś uciekł nawet nie dając znać, a Reeva nadal bawi się z Nancy, córką sąsiadów. Pozostawiona sama sobie, nie mając pojęcia co ze sobą zrobić, zaczynam sprzątać. Robię pranie, ścieram kurze i wyrzucam przez drzwi wszystkie dywaniki. Dopiero po jakimś czasie zauważam przyglądającego mi się Harry'ego.

-Coś nie tak?- Pytam, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. On jednak nie zmienia pozycji, opierając się nonszalancko o murek przy bramce.

-Wszystko w porządku.- Wzrusza delikatnie ramionami i uśmiecha się złośliwie.

-Znam to twoje spojrzenie.- Wskazuję na niego palcem.

-Coś w stylu „jeszcze nie wiem jak, ale sprawię, że Gage będzie się czuła jak kupa". Czego chcesz?- Robię kilka kroków do przodu, wciąż będąc na tarasie.

-To nic takiego.

-No, słucham.

-Oprowadź mnie po okolicy.- Zakłada ręce i zaczyna powoli iść w moim kierunku.

-Że co?- Wykrztuszam i aż przystaję, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.

-Nie rozumiem twojej reakcji. Jestem nowy, mieszkam tu jakieś trzy tygodnie. Chcę lepiej poznać miasto.

-O-okej?- Nie wiem czemu znów ruszam przed siebie i zapominając, że przede mną są schodki, potykam się o dywan. Jestem już mentalnie przygotowana na bolesne zetknięcie się z drewnianymi stopniami, kiedy czuję mocne ramiona, oplatające się wokół mojej talii. Na dosłownie dwie sekundy moja twarz jest zdecydowanie zbyt blisko twarzy Harry'ego, jednak jemu wydaje się to nie przeszkadzać. Zanim się odsuwam, marszczy w skupieniu brwi, patrząc przez moment na moje usta.

-Uch, dziękuję.- Kładę dłonie na jego i odsuwam się, po czym otrzepuję z kurzu.

-Chwila, dlaczego nie poprosisz Nialla?

-Jest dzisiaj z kolegami, prawda?

-No tak, ale...

-Gage, nie kłóć się. Dobrze? Może być szósta?

-Tak mi się wydaje...

-W takim razie do zobaczenia.- Posyła mi coś na kształt miłego uśmiechu, po czym jego twarz znów kamienieje, odwraca się i odchodzi, zostawiając mnie z totalną burzą w myślach. Co to było?

 _________________

trochę krótki zwłaszcza, że nie dodawałam go bardzo długo:) postaram się następny napisać dłuższy, ten był bardziej przejściowy i nie do końca wiedziałam co w nim umieścić

kocham x

Last Breath || h.s.Where stories live. Discover now