★rozdział★siódmy★

7K 297 667
                                    

★LOUIS★

Miałem wielką nadzieję, że Harry jednak nie przyjedzie do mojej szkoły.

Wyszedłem z budynku lekko sycząc na uczucie bólu w klatce piersiowej.

Pewnie znowu złamli mi żebro.

Westchnąłem cicho i przyśpieszyłem kroku chcąc jak najszybciej dostać się do domu.

Szedłem powstrzymując się od zapłakania z bólu.

- Jasna cholera... - szepnąłem do siebie.

Pod moimi powiekami zebrały się łzy.

W pewnym momencie zamazały mi widok przez co na kogoś wpadłem.

Wytarlem oczy i podniosłem wzrok do góry.

Przede mną stał wysoki brunet o zielonych oczach.

- Przepraszam... - powiedziałem, a mężczyzna się uśmiechnął.

- Jesteś mały. - zaśmiał się.

Popatrzyłem na niego dziwnie, a po chwili coś do mnie dotarło.

- Harry? - zapytałem.

- We własnej osobie. - powiedział wesoło lecz po chwili spoważniał. - Jak się czujesz Lou? Co Ci zrobili? Kto to zrobił? Boli cię coś?

- Nic mi nie jest... - mruknąłem.

- Nie wydaje mi się Lou. - westchnął. - Chodź zawiozę cię do domu. Zaparkowałem niedaleko.

- Na prawdę nie chcę sprawdzić kłopotu... - spuściłem wzrok na moje buty.

- To będzie sama przyjemność. - stwierdził. - To co?

- Niech będzie...

Ruszyłem z Harrym by po chwili wsiąść do jego czarnego Volvo.

- Louis wiem, że coś cię boli. - powiedział odpalając. - Proszę bądź ze mną szczery.

- Harry... - westchnąłem.

- Louis twoje zdrowie jest dla mnie ważne tak? - spojrzał na mnie z troską.

Ostatni raz ktoś spojrzał na mnie w taki sposób wiele lat temu. Była to moja mama.

I w tym momencie nie wytrzymałem po prostu.

- Wszystko mnie boli okej. Chyba mam znowu złamane żebro i jest mi niedobrze. Miałem krwotok z nosa i trochę mi słabo. A teraz zawieź mnie proszę do domu. - poprawiłem się na siedzeniu.

- Nie ma mowy Lou. Jedziemy do lekarza. - postanowił.

- Harry błagam...

- Louis. Nawet ze mną nie dyskutuj. - powiedział groźnie.

Oczywiście wolałem tego nie robić. Nie znam długo bruneta. Piszemy może cztery tygodnie, ale wiem, że jest uparty.

Spojrzałem za okno na mijane budynki i powoli zacząłem przysypiać.

Byłem trochę zmęczony, ale nie mam czasu na spanie. Tym bardziej, że teraz zmarnuję czas u jakiegoś głupiego lekarza, którego nie potrzebuję.

- Zaraz będziemy Lou... - usłyszałem głos bruneta.

- Yhym...

- Nie usypiaj mały. Po lekarzu pójdziesz spać. - zaśmiał się.

- Tak jasne... - sarknąłem wiedząc, że przynajmniej do pierwszej nad ranem będę siedział nad tymi wszystkimi pracami domowymi.

- Dopilnuję tego. - ostrzegł, a ja przewróciłem oczami. - Nie wywracaj gałami Louis. Musisz zacząć o siebie dbać. Ja ty tego nie robisz to ja zacznę i nie masz nic do gadania. - zaparkował pod jakimś budynkiem.

- To nie jest szpital Harry. - mruknąłem.

- Nie zabrałbym cię do szpitala. Tutaj mam gwarancję, że zrobią wszystko byś szybko wrócił do zdrowia jerzyku. - powiedział wysiadając z auta.

Obszedł je i otworzył mi drzwi oraz pomógł mi wysiąść.

- Gentelmen... - zachichotałem lecz po chwili syknąłem z bólu.

- I niby nic Ci nie jest? - podniósł jedną brew do góry.

- Oj cichaj... - burknąłem.

- Księżniczka się obraziła? - zapytał ze śmiechem.

- A żebyś wiedział.

Loczek zaśmiał się i cmoknął mnie w policzek przez co zrobiłem się cały czerwony.

- Jesteś strasznie uroczy. - szepnął mi na ucho, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

Na moje usta wstąpił mały uśmiech.

- Tak! - ucieszył się Harry. - Uśmiechasz się. Jesteśmy na dobrej drodze.

★★★

★HARRY★

- Nie jest za dobrze Hazz... - Gemma spojrzała na mnie zmartwiona.

Podszedłem do niej i spojrzałem na wyniki lecz nic nie rozumiałem.

- Harry. Jest krytycznie. Chłopiec oprócz połamanych żeber ma pierwszy stopień anoreksji, jest przrmęczony i ma anemię megalobastyczną, wywołaną przez niedobór witaminy B12. Nie wiem też czy on jest świadomy swojego stanu. - powiedziała wskazując różne wpisy i obrazki na dokumentach.

- Co ja mam teraz zrobić Gem? - zapytałem patrząc na siostrę.

- Po pierwsze musi mieć zwolnienie ze szkoły do końca roku i w dupie mam, że jest koniec października. Zaraz tam zadzwonię i im wyjaśnię kurwa, że mają dopilnować by miał te jebane wolne i żeby nikt go palcem nie tknął po powrocie. - warknęła, a ja zachichotałem widząc jej bojową minę. - Nie śmiej się tylko słuchaj debilu. Po drugie dopilnujesz żeby się wyspał, dopilnujesz żeby odpowiednio jadł. Dużo ryb i jajek i mięsa ogólnie. - mówiła gestykulując. - O! I zadbaj żeby przez następne dwa tygodnie nie nosił niczego ciężkiego i mało się ruszał. Żebra muszą się zrosnąć. - zakończyła monolog. - A teraz spadaj do domu z młodym.

- Okej dzięki Gems. - przytuliłem ją i wróciłem do Louisa. - Mały co ty ze sobą zrobiłeś... - westchnąłem patrząc na śpiącego chłopca.

Wziąłem go na ręce i poszedłem do auta, położyłem go na fotelu, którego oparcie opuściłem by było mu wygodnie.

Zadzwoniłem do Nialla żeby spakował rzeczy Louisa i wytłumaczyłem co się dzieje z jego przyjacielem. Blondyn zaczął się obwiniać lecz po chwili rozmowy dotarło do niego, że to nie jego wina.

Podjechałem do ich mieszkania zastając tam również Zayna. Zabrałem klamoty mówiąc Niallowi żeby nie martwił się o szatyna.

Spakowałem wszystko do bagażnika i ruszyłem do swojego domu na obrzeżach.

Louis wciąż spał co z jednej strony mnie cieszyło, a z drugiej martwiło.

Zaparkowałem na podjeździe i wysiadłem z auta. Najpierw zabrałem szatyna i położyłem go w pokoju gościnnym, a potem wróciłem po jego rzeczy.

★★★

Wrzucam tak 'o'.

I ten.

Cieszcie się czy coś...

Xd

Pa!

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨

Boy From The Video || h.s & l.t || (☑️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz