★rozdział★dwudziesty★ósmy★

2.9K 122 16
                                    

★HARRY★

Wysiedliśmy z samochodu i spojrzałem z uśmiechem na zachwyconego szatyna. Byliśmy we Włoszech. Dokładniej w pięknym misteczku Positano. Staliśmy przed domem, który kupiłem nam gdybyśmy postanowili jeszcze wrócić do Włoch; gdybyśmy postanowili zestarzeć się razem we Włoszech.

- Jest nasz. - powiedziałem cicho.

- Nasz? - zapytał nie rozumiejąc. - Czy ty kupiłeś dom we Włoszech?! Tak po prostu?! - zawołał patrząc na mnie jak na wariata.

- Dokładnie tak. - zaśmiałem się. - Od teraz będzie on naszą ucieczką od problemów, pracy, nauki; od świata zewnętrznego.

- Jesteś nienormalny. - zaśmiał się. - Wejdźmy już do środka! Chcę go zobaczyć! - złapał moją rękę i pociągnął mnie w stronę drzwi po brukowym chodniczku.

Wyjąłem klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi by zaciekawiony chłopak mógł wejść do budynku z zainteresowaniem wypisanym na twarzy.

- Jest taki piękny Hazz... - powiedział łamiącym głosem chodząc w te i spowrotem po rustykalnych pomieszczeniach. Po kilku chwilach zatrzymał się przede mną i kompletnie się rozklejając wpadł w moje ramiona cały czas szepcząc podziękowania.

Gdy szatyn się uspokoił postanowiliśmy się rozpakować i spędzić resztę dnia na cudnym tarasie z widokiem na część mista leżącą na wybrzeżu i taflę spokojnej wody.

Rozmawiając na błache tematy, jedząc owoce i pijąc litry koktajli pozwoliliśmy by czas płynął gdzieś zdala od nas. Tak jakby życie poza naszą dwójką na nas nie oddziaływało.

Następnego dnia po jakże upojnej nocy postanowiliśmy pozwiedzac to co mogliśmy na piechotę. Spacerowaliśmy wąskimi brukowymi uliczkami trzymając się mocno za ręce, próbowaliśmy nowych potraw co nieraz kończyło się napadami śmiechu jednego z nas, gdy mina drugiego wprost wskazywała, że przekąska nie przypadła mu do gustu. Oprócz zdjęć pięknych widoków, znalazły się również nasze zdjęcia, "poważne" i te nieco mniej.

Przez przypadek razem z grupą ludzi, którzy zgarnęli nas z ulicy trafiliśmy do jakiegoś klubu. Przetańczyliśmy kilka godzin, a potem niezbyt trzeźwi ruszyliśmy w drogę do domu.

- Czy słońce zblakło? - zapytał z chichotem szatyn gdy trzymaliśmy się nawzajem mocno by żaden z nas nie skończył w dziwnej pozie na jednej w włoskich uliczek.

- Gdzie? - zapytałem mało inteligentnie co wywołało śmiech młodszego.

- Tam. - wskazał na niebo przed sobą.

- To księżyc. - zachichotałem.

- Nie to nie-e jest książę. Ty jesteś moim książem.... - mruknął po czym chcąc musnąć moje wargi cmoknął mnie w brodę i zadowolony szedł dalej sam nie wiedząc gdzie.

Mimo iż wiedziałem, że chłopak z pewnością powiedział coś w tym zdaniu źle nie przejmowałem się tym zbytnio. Bardziej skupiałem się na tym by żadne z nas nie upadło i byśmy trafili pod odpowiedni adres.

Długie godziny potem gdy słońce już zaczynało wschodzić, a alkohol zaczął wyparowywać z naszego krwioobiegu zostawiając za sobą ból głowy i zmęczenie, w końcu znaleźliśmy się pod naszym lokum.

- Nigdy więcej nie idę z Włochami na imprezę. - jęknął szatyn po tym jak znaleźliśmy się w sypialni.

Zasłoniłem okna i po zdjęciu ubrań, w samej bieliźnie położyłem się na łóżku. Po chwili niebieskooki pojawił się koło mnie.

Wpatrywaliśmy się w siebie z uśmiechami, które przypominały grymasy ze względu na nieznośnego kaca. Chłopak przysunął się bliżej i przerzucił swoją nogę przez moje biodro. Nie przejmując się temperaturą przyciągnąłem go do siebie obejmując ramionami na wysokości talii, pozwalając by ten się we mnie wtulił.

- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało Hazz. Dziękuję.... - szepnął cicho.

- Ty też jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało Loulou...

★★★

No witam witam!

Mam nadzieję, że ostatni rozdział się podoba!

Postraram się wrzucić wam epilog w piąteczek.

Miłego dnia skarby!

#blacklivesmatter

xxViakokxx

✨🌈✨🌈✨

Boy From The Video || h.s & l.t || (☑️) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz