Już po kilku minutach Jonah zaparkował samochód. Wydawało mi się, jakbyśmy znaleźli się na jakimś pustkowiu. Nie było tu prawie żadnych ludzi oprócz kilku turystów, którzy robili zdjęcia wszystkim, co napotkali na drodze.
- Mam zacząć żałować, że tu przyjechałem teraz czy zacząć za chwilę? - spytał Zach, który tak samo jak reszta, nie wiedział, co o tym sądzić.
- Poczekaj jeszcze kilka minut. Będziesz błagał, żebym cię stąd nie zabierał - wypalił Jonah, uśmiechając się tajemniczo.
Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy za Jonah, który wydawał się doskonale znać drogę. Trafiliśmy do jakiejś wioski z okresu westernu. Nie twierdziłem, że mi się tu nie podobało, bo od dziecka fascynowały mnie takie klimaty. Nie rozumiałem jednak, co tak niesamowitego o tym miejscu dowiedział się Marais, że zechciał tu nas zabrać. Może pójdziemy do jakiegoś baru, aby się upić? Tylko kto wtedy odwiózłby nas z powrotem do domku nad jeziorem? Albo będziemy jeździć na koniach? Nie, to raczej odpadało.
- Panowie, witajcie w raju - powiedział Jonah, otwierając przed nami drzwi do jakiegoś miejsca, które z zewnątrz wyglądało na typowy bar. Kiedy jednak weszliśmy do środka, pierwszym, co usłyszałem, była głośna muzyka. Kiedy zajrzałem w głąb, zobaczyłem mnóstwo ludzi siedzących przy okrągłych stolikach. Wszyscy pili alkohol, a jego zapach unosił się w powietrzu. Kelnerki ubrane w kuse stroje obsługiwały klientów.
- Niech mnie, czy właśnie trafiłem do nieba? - spytał Zach, rumieniąc się.
Przewróciłem oczami. Wiedziałem, że miejsce spodoba się chłopakom, ale mi od razu się tu nie spodobało. Nie chciałem wchodzić dalej, ale nie miałem wyboru. Byliśmy tu razem i musiałem trzymać się chłopaków.
- Witajcie w Angels' Heaven! - powiedziała śliczna blondynka, która podeszła do nas, aby nas przywitać. Spojrzała się kolejno na nas wszystkich. Wydawało mi się, że na mnie zatrzymała swój wzrok na nieco dłużej. Poczułem się z tym niekomfortowo. Nie znosiłem takiego rodzaju flirtu, a bałem się, że na tym się nie zakończy.
- Tak, naprawdę trafiliśmy do nieba - stwierdził Jack, uśmiechając się jak opętany do dziewczyny.
- Zaprowadzić was do stolika, moi kochani? - spytała, a wszyscy, jak w transie, pokiwali twierdząco głowami. Myślałem, że tylko ja zachowałem trzeźwość umysłu.
Dziewczyna podprowadziła nas do stolika, znajdującego się w najdalszym kącie baru. Bez pytania, co chcemy, przyniosła nam po piwie. Szczerze mówiąc, bałem się tego pić. To miejsce nie sprawiało dobrego wrażenia. Rozumiem, co tak ekscytowało tutaj Jonah, ale na mnie nie robiło to wrażenia. Wolałem się powstrzymać, w razie gdybym to ja musiał odwozić ich nad jezioro.
Nie wiedzieć kiedy, przy naszym stoliku znalazło się pięć dziewczyn. Nie wiedziałem, co to za lokal, ale na pewno nie był to tylko bar.
Każda z nich znalazła w jednym z nas swój obiekt zainteresowań. Obok mnie zjawiła się brunetka w kowbojskim kapeluszu.
- A niech mnie, jaki ty jesteś przystojny - powiedziała dziewczyna, śmiejąc się. Dotknęła palcem mojej szyi, aż przeszedł mnie prąd. Było coraz gorzej.
- Dzięki - odparłem cicho, uśmiechając się do niej niewinnie.
- Nazywam się Nicolette - odrzekła, podając mi rękę.
- Daniel - odpowiedziałem, przedstawiając się.
Dziewczyna odeszła, a ja odetchnąłem w nadziei, że to koniec męki. Niepotrzebnie jednak to zrobiłem, bo Nicolette przysunęła krzesło do naszego stołu i usiadła obok mnie. Spojrzałem się błagająco na chłopaków, jednak każdego z nich zdążyła już zauroczyć jakaś dziewczyna. Nieźle wpadłem.
CZYTASZ
Smooth Charm - Daniel Seavey
Teen FictionUsiadłem na piasku i spojrzałem się w niebo, które namalowane było różnymi kolorami zachodzącego słońca. Przechyliłem głowę w bok i spojrzałem się na dziewczynę siedzącą obok mnie. - Pięknie, prawda? - spytałem, mrużąc oczy. Nie usłyszałem odpowiedz...