~11~

64 2 0
                                    

**Następny dzień**

*godzina 11.30*

Siedzę na łóżku i myślę co się wczoraj wydarzyło. Z jednej strony nie powinnam ale z drugiej jestem taka szczęśliwa.Wstałam podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarny sweterek i czarne spodnie i poszłam do łazienki. Ubrałam się i umalowałam rzęsy i wyszłam. Wzięłam słuchawki z łóżka i wyszłam z pokoju poszłam do kuchni i zobaczyłam że Lukas robi coś do jedzenia. Przez chwilę się w niego wpatrywałam dopóki Lukas się nie odwrócił. Spuściłam głowę i wpatrywałam się w podłogę w tej chwili była taka interesująca.
- Co tam siostra?
Nadal nie podnosząc głowy, powiedziałam :
- Chodź ze mną na cmentarz. Dawno już nie byłeś.
- Ty też nie byłaś.
- A właśnie że byłam kilka dni temu.
- Rozmawiałem z ciotką z Niemiec jesteśmy zaproszeni na wigilię.
-

Lukas do cholery nie zmieniaj tematu!

- Zważaj na słowa młoda.
- Proszę chodźmy na ten cmentarz.
- Obiad jest juz gotowy siadaj i jedz.
Podeszłam do stołu i usiadłam. Lukas położył mi przed nosem pełen talerz zupy.
- Nie jestem głodna.
- Ashley.. Ja ciągle pracuję, nie mogę dopilnować tego czy jesz czy nie ale skoro teraz mam wolne będziesz jeść
- Zjem to jeśli pójdziemy na cmentarz.
- Czy to szantaż?
- Nie.
Spojrzałam na niego, uśmiechał się do mnie.
- Bardzo ci na tym zależy żeby iść na ten cmentarz.
- Wiesz że byłam z nią bardzo zżyta.
- Wiem Ashley. Zastępowała ci matkę
- Tobie też Lukas.
- Zjedz to i idź się ubierz.
- Po co?
- Idziemy na cmentarz.
- Serio?
Pokiwał delikatnie głową. Wstałam, pobiegłam do niego i przytuliłam się do niego. Wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam jeść. Gdy skończyłam, podziękowałam i podeszłam do zlewu umyć talerz i łyżkę.
Poszłam na przedpokój ubrałam buty i kurtkę, po czekałam chwilę na Lukasa. Gdy przyszedł ubrał się i wyszliśmy. Zakluczył mieszkanie i zeszliśmy na dół wyszliśmy z klatki. Szliśmy w ciszy. Żadne z nas się nie odzywało. Tą ciszę przerwał telefon Lukas'a.
- Hallo?
-...
- Dziś nie dam rady.
-...
- Bo spędzam czas z siostrą
-...
- No spoko
-...
- Dobra pa
Rozłączył się i spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się delikatnie.
Gdy doszliśmy na miejsce podeszliśmy do jednego z straganów ze zniczami.

- Poproszę 2 znicze - powiedział Lukas.

- 5 zł
- Dowiedzenia
Weszliśmy na cmentarz szliśmy prosto potem skręciliśmy w prawo i cały czas prosto. Szukałam odpowiedniego grobu. Gdy go zobaczyłam od razu do niego podbiegłam.
- Dawno mnie tu nie było.
- Ona nie jest na ciebie zła.
- Skąd masz pewność Ashley?
- Ona się cieszy że ją odwiedziłeś.
Zapadła cisza. Lukas zapalił znicze a w moich oczach za lśniły łzy.
- Tęsknię za nią.
- ja też.
- Gdyby żyła wszystko było by inaczej.
- Masz rację.
Staliśmy w ciszy było słychać tylko mój szloch.
- Nie płacz Ashley, ona nie lubiła gdy płakałaś, bolało ją tą.
- Wiem ale to jest trudne tak bardzo za nią tęsknię.
- Spokojnie Ashley -powiedział
Po czym mnie przytulił. Po chwili się odsunęłam i cicho powiedziałam :
- Dziękuję.
- Nie masz za co dziękować, od tego są Bracia.
Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na grób w moich oczach zebrały się łzy które po chwili wypłynęły.
- Chodźmy już.
Szliśmy w ciszy znaczy ja szłam nie odzywając się bo Lukas szedł i mówił,chciał mnie rozśmieszyć lecz ja go  nie słuchałam. Po chwili zadzwonił mój telfon wyjęłam go. Wyświetlił mi się numer Leondre. Nacisnełam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
- Hallo?
- Hej Ashley, masz dziś czas?
- dziś? Nie bardzo spędzam go z bratem.
- Aha no okej. A jutro masz?
- Powinnam mieć
- Okej, to już nie przeszkadzam.
- Oki,pa
- Pa.
Rozłączyłam się u schowałam telefon do kieszeni.
- Kto to był?
- Leo
- Czego on chcę od mojej małej siostry?
- Hej nie jestem taka mała
- Jesteś
- Nie, jestem już duża.
- Niech będzie.
Szliśmy dalej w ciszy, palić mi się chciało i to bardzo. Każde z nas szło myśląc o różnych rzeczach, gdy doszliśmy, szybko pobiegłam do swojego pokoju. Podeszłam do szafki obok łóżka i z szuflady wyjęłam paczke papierosów i zapalniczkę podeszłam do balkonu i otworzyłam drzwi wyszłam na zewnątrz, odpaliłam papierosa. Stałam myśląc czemu tę życie jest tak skomplikowane, dlaczego Bóg zabiera ludzi których kocham. Usłyszałam jak drzwi się uchylają lecz zignorowałam to, myśląc że to przez wiatr.
-Ashley?
Zaczęłam kaszleć, zdrętwiałam, nie wiedziałam co powiedzieć.
- Przepraszam - wyszeptałam.
- Ty mnie lepiej nie przepraszaj tylko wyrzuć to i wyjdź z tego balkonu bo będziesz chora.
Wyrzuciłam papierosa i wyszłam z balkonu. Lukas siedział na łóżku, po cichu do niego podeszłam i usiadłam koło niego, już Wiedziałam co mnie czeka.
- Od kiedy palisz?
- Rok.
- Dlaczego zaczęłaś palić?
- Nie wiem, po prostu odpręża mnie to.
- Nie zmuszę cię do rzucenia ale mogę cię prosić żebyś przy mnie nie paliła.
- Dobrze nie będę.
- Jezuuu.
- Co?
- Palisz od roku a ja tego nie zauważyłem?
- Cóż tak bywa.
- Idę zrobić popcorn i będziemy oglądać filmy co ty na to?
- W sumie czemu nie?
Lukas wyszedł a ja wyjęłam telefon z tylnej kieszeni i napisałam do Lily.
Do Lily 💕:
Hej, co tam?
Od Lily 💕 :
Hejka, dobrze a tam?
Do Lily 💕:
No cóż bywało gorzej, co robisz?
Od Lily 💕:
A co jest? Pakuję się a ty?
Do Lily 💕:
Powiem ci jak się spotkamy. Siedzę.
O

Zagubiona / Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz