2. I co teraz?

946 66 38
                                    

— Auuuuaaaaaa! – jęknąłem odzyskując powoli świadomość, leżałem na asfalcie, znaczy chyba, bo jeszcze nie otworzyłem oczu. – Ahhhhh! Moja głowa! – Powoli podniosłem powieki, leżałem na środku jakiejś bocznej uliczki. W policzek wbijały mi się kamienie, czułem lekki światłowstręt, w głowie mi łomotało, a nie zrzygałem się chyba tylko dlatego, bo nie miałem czym. Po prostu CUDOWNIE! Zaraz, światłowstręt! PRZECIEŻ JEST DZIEŃ! Zerwałem się na równe nogi, jednak mózg nie był zachwycony moim nagłym zrywem, bo od razu upadłem.

— Ahhhhh, CHOLERA! – Nagły wstrząs skutkował kolejną falą bólu. Pewnie mnie szukają! Zresztą chuj im w dupe! Nie będę wlókł się tam na siłę!

Poleżałem jeszcze kilka minut i ponowiłem próbę postawienia się na nogi. Powoli wyprostowałem się i wziąłem głęboki oddech. Ruszyłem w stronę wyjścia z zaułka, bo tak się składa prawda, że nie mam pojęcia gdzie jestem. Buty jakoś dziwnie klapały, a spodnie wrzynały się. Wkurwiały mnie prawie tak jak ten brokuł Deku, ale nie miałem siły wtedy o tym myśleć. Wyszedłem na ulice i rozejrzałem się.

— Hosu!? – No w sumie to logiczne, w końcu to tutaj zaatakowała liga złoczyńców. Przeszukałem swoje kieszenie w dżinsach iiiiii – O KURWA! Zgubiłem telefon! – Zestresowany zacząłem macać inne kieszenie – No przecież to nie może się tak skończyć! – Zrobiłem się blady na myśl o zawartości mojej karty pamięci. Przecież ja nie mam hasła! I każdy, kto dostanie w ręce mój telefon może sprawdzić facebooka, przez co dowie się kim jestem. I dowie się co mam na karcie pamięci. I umrę. Albo co gorsza moja kariera będzie skończona. No ale dobra Katsuki ogarnij się. To przecież normalne, prawda? Zawsze mogłem mieć tam jakieś furry, czy inne gówno. 

— Uffff mam pieniądze! – Poczułem jak pętla w brzuchu poluzowała się i znowu mogłem normalnie oddychać. Na pociąg powinno starczyć.

Na stacji ludzie się dziwnie na mnie patrzą. No rozumiem, jestem trochę obdarty ale no bez przesady.

Podróż minęła bezproblemowo, już po godzinie byłem w Musutafu. No dobra jest środek dnia, a ja wcale nie mam aż tak daleko do domu, aby brać taksówkę. A poza tym nie mam już pieniędzy, więc no trudno pójdę pieszo. Klapiące buty i za ciasne dżinsy utrudniały mi marsz, nagle coś sobie uświadomiłem.

— SŁODKI JEZU! Ja nie mam kluczy! – Co z tego, że nie jestem katolikiem? Who cares?

— Dom, nareszcie! – Teraz to już naprawdę agresywnie trzepałem kieszenie. Ale może jednak jest ktoś w domu? Szarpnąłem klamkę i drzwi otworzyły się, a ja wpadłem do środka jak huragan. Byłem głodny, spragniony i zmęczony. Czułem lekkie obrzydzenie wobec siebie, bo kto do cholery daje się sprać jakiemuś zboczeńcowi! Zaraz, zaraz ZBOCZENIEC! O NIE! Ale chyba jest wszystko dobrze, bo yyyy dupa mnie nie boli?

— MAMO!? WRÓCIŁEM! – Zakładałem, że to właśnie ona jest w domu, bo tata był od tygodnia w delegacji. Ruszyłem w stronę łazienki, szczać mi się chciało jak cholera. Kurwa, kiedy ja ostatnio lałem!? Chyba powinienem popracować nad moją kulturą osobistą. Oczywiście zakładając, że coś takiego posiadam.

Stanąłem nad muszlą i szybko rozpiąłem spodnie, ale coś było nie tak. Złapałem się za krocze.

— O kurwa! – Następnie tam zajrzałem – O KURWA! – Poczułem jak robi mi się słabo, a doskwierający pęcherz poszedł w odstawkę. – Gdzie ON jest!? – W tym momencie przypomniałem sobie, że nie znałem quirku dziwaka. Stanąłem przed lustrem i przyjrzałem się swojemu odbiciu. Teraz już wiem, czemu tamci ludzie się tak na mnie gapili. Koszulka na mnie wisiała jak na wieszaku, a pod nią były spore piersi z wesoło odstającymi sutkami. Miałem mroczki przed oczami, w celu uniknięcia utraty przytomności usiadłem na zimnej podłodze. Siedziałem po turecku z opuszczoną głową i starałem się głęboko oddychać. Miałem pustkę w głowie, jedynym, na czym się skupiałem było utrzymanie świadomości.

— PUK PUK PUK! – Usłyszałem pukanie do drzwi łazienki.

— Katsuki, wszystko dobrze? Siedzisz tam już pół godziny! – zapytała mama – A i jak planujesz się wytłumaczyć z zniknięcia na całą noc!? Dzwonili do mnie ze szkoły, wszyscy cię szukali, przecież miałeś się słuchać Jeansa! – w jej głosie słychać było rosnącą złość – Katsuki!? Słyszysz mnie? – Złość ustąpiła zmartwieniu i niepewności – Jeśli mi nie odpowiesz w ciągu pięciu sekund wchodzę!

Nie miałem na tyle trzeźwości umysłu, aby cokolwiek jej odpowiedzieć. Postanowiłem czekać aż wejdzie do środka, w końcu nie wiem czy powinienem to przed nią ukrywać, a pewnie i tak się prędzej czy później dowie.

— Pięć! Cztery! – zaczęła powoli odliczać, a ja skulony siedziałem i starałem się zebrać myśli – Trzy! Dwa! – Czułem wielkimi krokami zbliżający się atak paniki – Jeden! Wchodzę!

Blondynka z trzaskiem otworzyła drzwi i weszła do łazienki. 

— KATSUKI! Cholera, co się stało!? – Widok półprzytomnego dziecka siedzącego na środku łazienki nie jednego by przestraszył. No w końcu nic dziwnego, kłócimy się praktycznie bez przerwy, zamykamy się chyba tylko jak coś jemy albo ojciec bierze tabletki na migrenę. Nie wiem, dlaczego ale głupio mi się wtedy wydzierać. Trochę mi go szkoda, zastanawiam się jak matka go zmusiła do małżeństwa, ale zostawmy ten temat na potem. No ale my się kochamy, wiem że z moich ust to dziwnie brzmi ale nie wyobrażam sobie ją stracić. Mama złapała mnie za ramiona i potrząsnęła. Powoli podniosłem głowę i się na nią spojrzałem. Najpierw jej twarz wyrażała tylko zmartwienie i strach, ale potem pojawił się na niej szok. Poruszała niespokojnie wargami jakby chciała coś powiedzieć jednak nie mogła.

— To ja mamo. Spokojnie nie tylko ty niczego tutaj nie rozumiesz. – powiedziałem słabym głosem. Moje samopoczucie już się poprawiło, odzyskiwałem trzeźwość umysłu, ale mój obecny stan wciąż do mnie nie docierał. I nie tylko do mnie. Mama usiadła koło mnie i nie była w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa. Nie byłem w stanie powstrzymać szlochu, nieprzerwana struga łez spływała po obdrapanych policzkach, jednak nie wydawałem z siebie żadnych dźwięków oprócz nerwowego haustu powietrza, co kilka sekund. Po paru minutach siedzeniu w milczeniu nareszcie jedno z nas odezwało się. 

— Nie martw się, już zadzwoniłam do szkoły żeby im powiedzieć o tym, że wróciłeś. – Zachrypnięty głos kobiety przypomniał mi, że zniknąłem bez słowa na kilkanaście godzin.

— I co teraz powinienem zrobić? – Wsłuchując się w mój głos zauważyłem, że zrobił się on delikatniejszy, cichszy i trochę wyższy. Był nawet przyjemny. Ehh, o czym ja myślę!?

— Nie wiem. Cholera, naprawdę nie wiem! Kurcze, może poprosimy Aizawę o pomoc? Na pewno powinien się o tym dowiedzieć! – niemal krzyczała spanikowana. Miała rację, tylko nie chciałem, aby moi znajomi się dowiedzieli!

— Dobrze, ale nie chcę, aby ktokolwiek się o tym dowiedział oprócz wychowawcy! – Zdenerwowany znowu zacząłem niespokojnie oddychać.

— Ale... – Blondynka dziwnie się na mnie spojrzała.

— Ale co?

— Ty zdajesz sobie sprawę, że wraz ze zmianą płci nie tylko cycki ci urosły? A wątpię byśmy się dowiedzieli jak to odwrócić w kilka dni, w końcu nie wiemy jak to się stało, a do szkoły musisz chodzić, bo inaczej cię wyleją! – Przełknęła ślinę i zacisnęła szczękę w oczekiwaniu na moją reakcję.

— Nie mogę się przebrać, albo coś w tym stylu? – zapytałem drżącym głosem. Bałem się jak cholera, nie wiedziałem co się stało z moim ciałem! To przerażające!

— Ale jak!? Rysy twarzy ci się zmieniły, cycki to jeszcze pół biedy, bo można jakoś spłaszczyć, ale co zrobimy z głosem! Przecież nikt się nie nabierze, jeśli będziesz tak piał!

Spojrzałem na moje dłonie wcześniej mocno zaciśnięte na brzuchu, były małe i delikatne. No to mamy kolejny problem. 

***

To był najdłuższy rozdział jaki napisałam w moim życiu;-; trochę szokuje mnie to jak ktoś jest w stanie dodawać prawie codziennie rozdziały po 1500 słów. Ale chyba się przyzwyczaję, prawda? Słyszałam, że ludzie z moich okolic mówią za dużo "się" ja tego nie słyszę ale może wy to zauważyliście w wewnętrznych monologach Tapczana? 

Spójrz na mnie! - KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz