7. Wosk i utrata resztek męskości

718 53 92
                                    

— AAAA!!! O CHOLERA JASNA!!!

— Spokojnie kochana, już po wszystkim. – uspokajała mnie Ochaco.

— Ahhh! Na jaką cholerę wy się tak torturujecie? – zapytałam zła. Myślałam, że jestem twarda, ale piętnasto minutowa sesja z gorącym woskiem w roli głównej mnie przerosła.

— Żeby być piękne i gładkie. – wyjaśniła zadowolona Różowa.

— Co.

— Dotknij swoich nóg. – rozkazała wskazując na nie palcem.

No okej, bez słowa przejechałam dłonią po łydce.

— Wow!

— No widzisz.

— Ale dalej wątpię czy to jest warte tyle cierpienia. – No sorry, ale na co dzień mam tak trochę gdzieś to czy mam idealnie gładkie nogi.

— Masz jeszcze wypij tą lampkę wina i nasmarujemy się oliwką. – Zaraz, co? To znaczy nie żeby mi się to, że maca mnie chmara kobiet nie podobało. Nie będę im przeszkadzał. Wypiłem do końca lampkę czerwonego wina wcześniej nalanego mi przez Minę i oddałam się delikatnym, masujących mnie dłoniom. Życie jest piękne. W pewnym momencie poczułam opierającą się o moje ramie Pyzę.

— Uraraka? Wszystko dobrze? – Szturchnęłam ją delikatnie. Nie no chyba nie spiła się trzema lampkami wina, prawda?

— Hmm... – mruknęła cicho.

W sumie to na swój sposób urocze. Czułam ciepło bijące od jej delikatnego, miękkiego ciała, a szyję muskał mi spokojny i pachnący słodkim alkoholem oddech. Tak właściwie to było już około północy, dosyć późna godzina w zestawieniu z alkoholem zadziałała usypiająco na nieprzyzwyczajony organizm.

— O kurcze, późno się zrobiło! – zauważyła Momo – Dziewczyny, a może przenocujecie u mnie? Mam kilka pokoi gościnnych, będziecie musiały spać po kilka osób w jednym, ale to chyba nie problem, prawda?

O tak! Czyli jednak wszechświat jest po mojej stronie. Pyza jest trochę spita, a biorąc pod uwagę fakt, że mieszka sama w wynajmowanym mieszkaniu to nie ma jak bezpiecznie wrócić do domu. Pewnie zastanawiacie się skąd ja to wiem! No cóż, stalkowałam ją. Tak, wiem, że to podchodzi pod obsesje, ale wiecie, serce nie wybiera.

Dziewczyny entuzjastycznie przystały na pomysł naszej gospodyni, zauważyłam kątem oka jak Jiro nawiązuje kontakt wzrokowy z brunetką i delikatnie się rumieni. Hmm, wątpię by łączyły je czysto przyjacielskie stosunki, a jeśli mam racje to pewnie długo się z tym nie będą kryć. W końcu to tak jakbym to ja się rumieniła na myśl o spaniu koło Jeżowłosego, hehehe STOP!

— Bakugou! – Prawie podskoczyłam na dźwięk swojego nazwiska tuż przy uchu. Pyza lekko się ożywiła, usiadła prosto i spojrzała za moje plecy, odwróciłam się i zobaczyłam Toru, a właściwie to jej różową, tiulową sukienkę lewitującą za moimi plecami.

— Tak?

— Między tobą i Kirishimą coś jest? – zapytała z prawdopodobnie zboczonym wyrazem twarzy, znaczy no wiecie, zgaduje po głosie. Ale zaraz, co!?

— Co!?

— No nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi! Spędzasz z nim naprawdę dużo czasu, jest jedyną osobą w klasie, do której zwracasz się po nazwisku, jecie razem lunch, rozmawiacie na przerwach, a teraz się rumienisz. – wyliczała przesłodzonym głosikiem.

— No chyba cię po... – urwałam. No nie, faktycznie! Czuję jak poliki mi płoną! Cholera, błagam nie teraz. Nie wytrzymałam i zakryłam twarz dłońmi ze świeżo wykonanym manicurem.

Spójrz na mnie! - KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz