Drzwi.

621 65 43
                                    

Levi obudził się bardzo wcześnie rano, będąc w tej samej pozycji co zazwyczaj, na siedząco. Spał na krześle praktycznie zawsze. Wstał i poszedł do łazienki załatwić poranną potrzebę. Gdy skończył, wyszedł od razu z pokoju i udał się na stołówkę. Dzisiejszy dzień zapowiadał się na bardzo ulgowy pod względem pogody. Mimo, że słońce świeciło od samego rana, to nie było jakoś bardzo ciepło, co oczywiście każdego Zwiadowcę ucieszy, w końcu, dziś była środa. Kapitan przeszedł przez pusty, lekko oświetlony przed wpadające do środka promienie słońca, doszedł do jadalni. Zrobił to co zawsze, czyli pił swoją rytualną poranną herbatę. Przez czas jej picia zastanawiał się, czy odkryją w końcu kim byli ludzie, którzy zabili tamtych Zwiadowców, oraz którzy porwali i katowali Erena. Na samą myśl o tym, co zrobili Erenowi, zaczął się denerwować, chciał się wyżyć, a dziś właśnie miał idealną okazję, by to zrobić.

Wypił herbatę po czym wstał od stołu i udał się od razu do pokoju Erena, postanowił zacząć najpierw od obudzenia jego ponieważ i tak musi go pilnować. Stał właśnie przed jego drzwiami, wyciągnął swój zapasowy lekko zardzewiały, ale i tak świetnie się trzymający klucz i otworzył drzwi do jego pokoju. Wszedł do środka, od razu spoglądając na śpiącego bez koszulki Erena, który miał zakryty kołdrą  dół. Ten widok wlał w Ackermann'a nutę czułości, której nigdy w sobie za bardzo nie miał. Wyzbył się jej gdy po raz pierwszy przeżył śmierć mu bliskich osób. Podszedł cicho do łóżka, co do niego nie było to ani trochę podobne. Ackermann chodził cicho? Przecież zawsze tupał jakby jego nogi ważyły z tone denerwując tym wszystkich dookoła włącznie z Erwinem, jednak nikt nigdy nie miał wystarczająco dużo odwagi w swoim małym żałosnym ciałku, aby zwrócić mu uwagę chociażby krzywą miną czy spojrzeniem.

Każdy wolał to przemilczeć nie chcąc zsyłać na siebie przedwczesnej śmierci z jego ręki, już lepszym i korzystniejszym rozwiązaniem było zginąć w paszczy tytana niżeby ( słowniczek na samym dole, muszę wytłumaczyć o co z tym chodzi) z ręki Ackermann'a. Stał przed śpiącym chłopakiem, który wyglądał niewinnie i uroczo w takiej pozycji, z której wręcz by można było odczytywać pogodę. Zamiast huknąć na niego i wywołać u niego palpitacje serca, po prostu wziął kołdrę z dwóch stron starając się nie dotknąć swoją zimną dłonią skóry chłopaka i naciągnął delikatnie, by go nie obudzić, na niego. Patrzył na jego spokojną twarz i rozczochrane włosy, które wyglądały i tak bardzo ładnie. Spostrzegł jeden kosmyk brązowych włosów który na pewno go irytował swoim drapaniem po twarzy. W Levi'u odzywał się pierwszy raz od tylu lat ludzki głos, który kazał mu... Właśnie, on to zrobił. Zbliżył swoją dłoń zabierając kosmyk z jego twarzy, nie uniknął tym jednak dotknięcia jego policzka. Chłopak lekko się wzdrygnął jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Brunet miał lekko ciepłe policzki co wyczuł dotykając go tylko przez sekundę, oraz różowe, co widział wcale za specjalnie nie przyglądając.

Postanowił go nie budzić co było do niego niepodobne. Zabrał jego klucz od pokoju, wyszedł i zamknął pokój na klucz mając przy sobie swój i ten jego. Poszedł natomiast budzić innych według niego żółtodziobów. Do każdego pokoju wszedł z hukiem przypominając o dniu sprzątania oraz że jutro będzie inspekcja ich fabryk bakterii. Rzecz jasna mówił o pokojach, które zarastały brudem z dnia na dzień kiedy to kapitan zajmował się innymi ważnymi sprawami, między innymi doglądanie natrętnego Erena Jegera. W każdym z pokoi unosił się kurz, który rzecz jasna wyczuwał i widziała tylko pedantyczny kapitan Levi. Gdyby mógł, a może, to torturowałby kurz godzinami, co oczywiście w każdą środę robi.

Eren właśnie się obudził. Wstał do siadu przyzwyczajając oczy do jaskrawego światła. Przetarł oczy po czym ziewnął, niechętnie rozglądnął się po pokoju. W pewnym momencie do jego nozdrzy dostał się przyjemny zapach miętowo - cytrynowy. Znał go i wiedział że należy do KAPITANA. Zerwał się na równe nogi lekko przy tym czerwieniąc. Ubierał się tak szybko że pobił w tym swój życiowy rekord. Ogarnął trochę swoje włosy po czym sięgnął po klucz, który powinien leżeć na drewnianym stoliku. Właśnie, powinien leżeć, a nie leżał. Jego wnętrze piszczało jak mała dziewczynka po zobaczeniu robaka.

- Kurwa... Gdzie ten klucz! Jestem pewny że go tu wczoraj kładłem! - krzyczał sam do siebie. Przewertował pokój wzdłuż i wszerz, zaglądnął w konciki w które nigdy nawet sam kapitan nie zaglądał i nic, kompletnie nic. Podszedł do drzwi mając szczerą nadzieję że będą otwarte. Pociągnął za klamkę. Załamanie totalne.

W chwili kiedy miał już uderzyć w drzwi i wołać kapitana, ktoś przekręcił kluczykiem w zamku. Drzwi otworzyły się, a za nimi stał nie kto inny jak kapitan.

- Kapitanie, dlaczego zabraliście mój klucz!? - były zdenerwowany i nie panował nad krzykiem.

- A właśnie... - kapitan ignorując jego krzyki wyjął z kieszonki kurtki, na której znajdował się haftowany znak korpusu Zwiadowczego, mały lekko zardzewiały kluczyk i mu rzucił. Chłopak go złapał.

- Dlaczegoż kapitan mnie zamknął!? - ponowił swoje wcześniejsze pytanie licząc na odpowiedź.

- Gdybym cię tak zostawił, pewnie byś wyszedł z pokoju a ja nie miałbym cię na oku - powiedział przesuwając się z wejścia aby chłopak mógł przekroczyć w końcu prób swojego pokoju. Brunet zrozumiał ten gest i wyszedł, zamknął drzwi na kluczyk, który właśnie oddał mu kapitan. - Zresztą, co bym zrobił gdyby znów cię zabrano?

- Pewnie byś mnie szukał - wypalił bez wcześniejszego zastanowienia.

- Oczywiście że tak, a teraz rusz się bo dzisiaj sprzątamy - rzucił do niego odwracając się i idąc przed siebie. Chłopak wyrównał z nim kroku. - Musimy sprzątać razem w jednym pomieszczeniu, więc przypada nam jadalnia.

- Nie przeszkadza mi to - odezwał się patrząc przed siebie. - Musimy po prostu dobrze posprzątać.

- Musimy? To ty miałeś pucować całą jadalne, a ja tylko siedzieć i pić herbatę - Eren popatrzył na niego zrezygnowany, jego wzrok mówił 'serio?' - Ale skoro tak się upierasz to ci pomogę.

- Eh... Naprawdę nie mam już na kapitana sił... - spuścił lekko głowę.

- Co proszę!? - uniósł się.

- T-to znaczy... N-nie to miałem na myśli! Przepraszam!! - stanął w miejscu lekko się kłaniając.

- Chodźmy już - zaczął mówić normalnym głosem, jakby całkiem zapomniał o tym co powiedział Eren. Chłopak już nie chciał naciągać strun i sprawdzać jak bardzo cierpliwy jest Kapitan.

- Kapitanie... Mieliśmy mieć treningi... - mówił cicho starając się go nie zdenerwować.

- Dobrze że przypomniałeś - spojrzał na niego kątem oka. - Mam zamiar zacząć od jutra.

- Naprawdę!? - ucieszył się.

- Ta - rzucił krótko. - O tej samej porze co za pierwszym razem, rozumiemy się?

- Tak kapitanie! - zasalutował mu uśmiechając się.

- Gdy idziesz do kibla to też salutujesz? - powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie. Chłopak się zaśmiał.

- Nie, ale po prostu cię szanuję kapitanie - ,, szanujesz, co?" Pomyślał czarnowłosy.

Niżeby- niż żeby
Nareszcie go dodałam!!!!! Jeżeli chcecie się dowiedzieć powodu dla którego nie dodawałam to zapraszam do mojej nowej książki pt. ,, Parę słów od autorki :33" tam się wszystkiego dowiecie

SnK • Tylko ty [Riren] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz