,, Znajdę cię, Eren"

765 69 18
                                    

Levi leżał na podłodze. Dalej był nieprzytomny. Krew która sączyła się z jego ust, dawno skrzepła. Jego ciało zaczynało od dłuższej chwili przechodzić chłód. Nieprzyjemny  chłód. Było mu  niewygodnie, mimo,  że stracił przytomność. Zaczął powoli wracać do siebie. Słyszał wszystko dokładnie, czuł ból głowy i policzka. Teraz chłód doskwierał mu o wiele bardziej. Powoli otwierał oczy przyzwyczajając je do światła. Nie wiedział przez chwilę co robi na podłodze, nie wiedział co się w ogóle stało. ,, Jestem w skrzydle szpitalnym..." W tedy go olśniło. Zerwał się do pionu, zaskoczony swoim obecnym stanem i wściekły na siebie spojrzał na kozetke, gdzie nie było Erena. Źrenicr zmniejszyły mu się jeszcze bardziej. Otworzył szerzej oczy. Od razu minęło zmęczenie, wszystkie zawroty głowy czy nudności. Wybiegł z sali niczym błyskawica i pobiegł do Erwina. Musiał go o tym jak najszybciej powiadomić, liczył na pomoc z jego strony. Wpadł do gabinetu blondyna.

- Erwin! Porwali Erena! - krzyknął zdenerwowany głównie na siebie. Obwiniał się bo zasnął. Wszystko zwalił na siebie.

- Co takiego!? Gdzie w tedy byłeś ty!? - popatrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami.

- Zasnąłem! Zresztą, ktoś mnie uderzył! Dodatkowo otumanił! - krzyczał mocno gestykulując. - Trzeba go odbić!

- Uspokój się! Są jakieś ślady? Przecież nie możemy działać bez poszlaki - powiedział już spokojniejszym głosem. Według Levi'a, nie przejął się za bardzo.

- Nic tam nie było! Kurwa, szukajmy dzieciaka! - podszedł do biurka i uderzył w nie pięścią. Był cholernie wściekły, a Erwin tylko pogarszał sprawę.

- Nie niszcz mi mebli, dobrze? - zapytał marszcząc brwi. Patrzył na niego surowo. Totalnie olał temat porwania chłopaka.

- W chuju mam twoje meble! Trzeba ratować dzieciaka! - krzyczał uderzając przy tym znów dłonią w biurko. Nurtowały go pytania. Złość w wezbrała, dosłownie się gotował od środka. Chciał rozwalić całe te jego biuro włącznie z nim. Wyżyć się.

- Co ja ci mam zrobić? Różdżką mapę do niego wyczarować!? - krzyknął sarkastycznie. Nawet w takiej chwili potrafił zażartować. Był to poważny moment, czy to przypadkiem nie Erwin chciał, żeby Levi trzymał Erena po nadzorem? Owszem. On chciał a teraz najmniej się tym wszystkim przejmował.

- Przyda się! Kurwa poważnie mówię! - zdał sobie sprawę, że krzyk tu nic nie pomoże. Zrezygnował z dalszej wymiany zdań. Zorientował się, że musi działać sam. - Jeżeli ty nie chcesz mi w tym pomóc, będę działał na własną rękę.

- Nie pozwalam - zaprotestował oschle. Wrócił do swojej papierkowej roboty całkiem ignorując czarnowłosego mężczyznę stojącego blisko jego biurka.

- W chuju to mam - warknął kierując się do drzwi. - Hanji, Armin i Mikasa, zabieram ich, przydadzą się - wyszedł wściekły z pokoju.

Ruszył szybkim krokiem do Hanji. Znał tą wariacką kobietę pod każdym względem. Jej wariacja może pomóc przy poszukiwaniu Erena.

- Znajdę cię, Eren - powiedział idąc do brunetki. Jeżeli o nią chodzi, zawsze wiedział gdzie ją znaleźć. Jej gabinet. Otworzył z hukiem drzwi. Szybko, jak się okazało, pożałował tego, ponieważ z jej pokoju wysypała się sterta papierów. Bałagan będący w jej gabinecie jego nie interesował, wpadł do pomieszczenia. Rozglądał się. Zauważył brunetkę śpiącą przy biurku. Była przywalona papierami. Miała rozczochrane włosy i okulary założone na głowę. Levi podszedł do niej i szarpnął, aby się obudziła. Przez chwilę szło to opornie, ale przy mocniejszym szarpnięciu otworzyła zaspane powieki.

- Hanji! Kłopoty! Wstawaj!! - krzyczał do brunetki która od razu się zerwała jak poparzona. Poprawiła okulary, rozglądnęła się po pomieszaniu.

- Levi? Dlaczego nie jesteś z Erenem!? - krzyknęła zdziwiona. Niczego nie rozumiała.

- Właśnie w tym problem! Porwali go! - warknął.

- Co takiego!? - zerwała się na równe nogi. - Musimy iść do Erwina!

- Byłem! Ten idiota nie ma zamiaru kiwnąć palcem... Nie, wróć... Nie chcę za bardzo pomóc, bo twierdzi, że skoro nie ma śladów to do niczego nie dojdziemy! - zaczął iść w stronę wyjścia. - Idziemy jeszcze po Mikase i Armina, mogą nam pomóc.

- Szybko! Mogą go zabić! - krzyknęła wyprzedzając czarnowłosego. Wyszli z pokoju szybkim krokiem.

Oboje udali się do pokoju Arleta i Ackermann. Wytłumaczyli całe zajście od deski do deski. Mikasa rzuciła się na Kapitana z pretensjami, lecz ten sprowadził ja do porządku. Posypały się przezwiska i groźby, ale udało się  uspokoić zawsze martwiącą się o chłopaka dziewczyne. Zebrali się w gabinecie czarnowłosego, gdzie wszystko zaczął dokładnie tłumaczyć.

                                   ~•~

- Więc to tak było... - powiedział blondyn.

- Musimy go jak najszybciej odnaleźć - zaczął czarnowłosy. - Nie wiadomo co chcą z nim zrobić, lub co już im się udało zrobić... Mam jedynie nadzieję, że niczego im nie powiedział... Że trzyma język za zębami. Może im o to chodzić... W ogóle nie rozumiem dlaczego akurat mieli by porywać jego?

- Eren zawsze był uparty - wtrącił się Armin. - Nie sądzę, że cokolwiek im powiedział... Nie jest typem osoby, która zdradzi przyjaciół, nie... Nawet nie o to chodzi... On nigdy nie powie niczego komuś obcemu.

- Tak, znam Erena krócej niż Armin ale wychowałam się z nim, jest taki jak mówi - potwierdziła słowa blondyna.

- Miejmy nadzieję... Jedyne co nam pozostało, to znaleźć sposób na odnalezienie go - powiedział czarnowłosy. Miał już pewien pomysł

= Psy tropiące - powiedział równo z brunetką. Posłali sobie krótkie spojrzenie.

- He!? - zdziwił się blondyn. Wytrzeszczonymi oczami patrzył na dwójke ludzi. - Psy tropiące!? Czy nie ma ich tylko Żandarmeria!? Przecież nie dadzą nam ich od tak! To nie możliwe!

- Armin ma rację... - wtrąciła się Zoë. - Moglibyśmy nocą zakraść się do ich kwatery, ale to zbyt ryzykowne...

- W dodatku nie możemy tyle czekać! - krzyknęła oburzona czarnowłosa. - Za ten czas mogą zrobić mu krzywdę!

- Pierwszy raz się z tobą zgadzam, Ackermann - czarnowłosy wstał i podszedł do okna. - Nie możemy ukraść tych psów, ani czekać do wieczora... Pozostaje jedno rozwiązanie - wszyscy patrzyli na niego w milczeniu. Patrzył w okno dokładnie redagując swój plan. Chciał go przemyśleć zanim im go ogłosi.

- Kapitanie... - zaczął nieśmiało blondyn. - O co chodzi z tym planem?

- Levi - tym razem wtrąciła się Zoë. Podeszła do jego biurka i oparła się o nie rękami. - Liczy się każda minuta czy sekunda! Nie możemy tak marnować czasu! - czarnowłosy spojrzał na nią swoim standardowym wzrokiem. Popatrzył także na wszystkich, po chwili stanął do nich przodem i skrzyżował ręce na piersi.

- Darius Zackly - odezwał się w końcu.

(Cześć!! Hejo kochani!! Przepraszam za ten Polsat! Wiem... Wiem... Ten i poprzedni rozdział nie przekracza 1000 słów... Zdję sobie z tego sprawę, ale spokojnie, system 1000+ słów wróci w następnym rozdziale! Przynajmniej że postaram hehe!

Ps. Kto się spodziewał Dariusa?)

SnK • Tylko ty [Riren] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz