Białowłosa patrzyła na nich lekko się uśmiechając. Oni wszyscy obserwowali ją zaskoczeni.
- No co się tak dziwicie? - zapytała rozkładając ręce na boki. Każdy z żołnierzy dobył mieczy. - Nie wierzycie mi?
- A niby dlaczego mielibyśmy ci wierzyć na słowo? - zapytał kapitan, który jako jedyny nie dobył mieczy.
- Już za niedługo uwierzycie - powiedziała, spojrzała na stojącego Erena w formie tytana. - Ten chłopak... - wskazała na niego palcem uśmiechając się przy tym szatańsko. Levi dopiero w tedy dobył mieczy i był gotów w każdej chwili atakować. - Dlaczego on ma kaordynat? Dlaczego taki dzieciak? Przecież on nie ma najmniejszego pojęcia o świecie i o tym jaka moc drzemie w jego ciałku.
- O czym ty pierdolisz!? - warknął czarnowłosy. - Jaki kaordynat!?
- Chcecie wytłumaczenia? - spoważniała nagle. - A po co wam one? Nie zorientujecie się sami? Zresztą... I tak za niedługo wszystko będzie jasne... Ale może być za późno.
- Za późno? - wtrąciła się okularnica. - Jak to za późno? O co w tym wszystkim chodzi?
- Was tu nie ma - odpowiedziała siadając na gałęzi. - To wszystko, co tutaj się stało, nie istnieje.
- Co? - zdziwił się Levi. - Nie istnieje? Mów że po ludzku!
- To się kurwa zamknij - powiedziała słodkim głosikiem z uroczą miną. - Chodzi o to, że to wszystko co tutaj się dzieje jest waszym snem... Każdy Zwiadowca ma ten sam sen i każdy widzi to samo. Bardzo realistyczny sen.
- Nie rozumiem... Jak? Przecież to nie możliwe! Widzisz ilu ludzi zginęło!? I ty nam mówisz że to wszystko ma być tylko snem!? Pierdoloną iluzją!? - uniósł się czarnowłosy. - Nie pierdol tylko daj nam wrócić za mur! Co jeżeli kolejni tytani się tutaj zbiorą!? Zostało nam tak mało gazu! Myślisz że dany radę wrócić!?
- Wy leżycie sobie w cieplutkich łóżkach przez całe dwa dni. Tak, całe dwa pieprzone dni chrapiecie do góry śmierdzącą dupą - mówiła poważnym tonem patrząc na każdego z nich. - Co do śmierci... Żadne z was nie zginęło, to tylko iluzja, obudzicie się i wszystko będzie w najlepszym porządku, nikt nie będzie zabity i każdy będzie żył, rozumiecie?
- Nie - wszyscy odpowiedzieli zgodnie.
- Jestem Aniołem - powiedziała dziewczyna.
- Aniołem? Chyba się mocno opiłaś u żandarmów - rzuciła ironicznie Hanji. - Przecież to nie możliwe.
- A jednak - powiedziała zaczynając ruszać zwisającymi z gałęzi nogami. - Jedynym sposobem aby się do was dostać było uśpić was na co najmniej dwa dni, abym mogła wejść do waszych umysłów i pokazać przyszłość.
- Przyszłość!? - krzyknęła brunetka. - Jak to, przyszłość!? Chcesz mi powiedzieć, że to ci tutaj się stało, stanie się naprawdę!? - Hanji nie mogła w to uwierzyć.
- A wy na serio myślcie, że Oddział specjalny Kapitana Levi'a dałby się tak łatwo zabić? Serio myślicie, że Levi nie oszczędzał by gazu? Że nie chciałby mścić się na tytanach? Że tak łatwo dałby się schwytać? Albo że Eren tak świetnie by sobie radził z taką ilością tytanów!? Że niby Erwin zginie tak łatwo? Pff! - wyśmiała ich. Dosłownie. - No proszę... Nie dobijającie mnie... Oczywiście, to może mieć miejsce, jeżeli na to pozwolicie i nie zrobicie żadnego kroku, który was od tego odciągnie.
- To znaczy? - zapytał czarnowłosy.
- Nie wiem, akurat do tego musicie dojść już całkowicie sami - wzruszyła ramionami. - Nie wiem wszystkiego, ale przynajmniej mogę was przed tym ostrzec.
- Czyli... Tego wszystkiego nie ma? - zapytał już spokojniejszy Levi.
- Teoretycznie to tak, nie ma.
- Teoretycznie? - zdziwił się od nowa zaczynając denerwować.
- To wam się śni, nie jest to prawdą, tylko moją mocą... Więc nie, tego nie ma, ale będziecie to pamiętać jakby to się stało naprawdę. Będziecie sobie zdawać sprawę, że to był sen, lecz bardzo realistyczny. - tłumaczyła. - Oczywiście, mnie nie ma w tym świecie - popatrzyła na Erena. - Ej, wyciągnijcie go z tytana ponieważ chcę z nim porozmawiać.
- Nie mamy pewności że nic mu nie zrobisz - warknął Levi.
- Matko... Ile ja mam do cholery powtarzać że to jest sen? SEN! To się idioci pospolici nie dzieje na prawdę! Nic mu do cholery nie zrobię. Czy tak ciężko zrozumieć że tak sen? Czy my nie mówimy w tym samym języku!? - zaczęła po chwili gadać do siebie. - No już, wyciągnijcie go.
Levi nie był pewny co do tego wszystkiego. Nie ufał tej białowłosej. Odwrócił się w stronę Erena, wystrzelił linki po czym dostał się na jego ramię. Popatrzył na miejsce, z którego będzie musiał wyciągnąć chłopaka, odcinając mu kończyny. Nie uśmiechało mu się to za bardzo, nie chciał, nawet w śnie, krzywdzić chłopaka. Gdy miał już zaczynać zobaczył że kark się podnosi, nawet pęka skóra i wydobywa się z niej para. Powoli z ciała tytana wychodził Eren. Levi schował ostrze aby mu pomóc, cieszył się nawet, że nie musiał go krzywdzić. Nawet? On był bardzo z tego zadowolony. Wyciągnął chłopaka, po czym pomógł mu zejść na ziemię za pomocą oczywiście manewru. Białowłosa zeszła do chłopaka.
- Miyo - wyciągnęła do niego rękę.
- Eren... Zresztą, ty o tym dobrze wiesz - uścisnął niepewnie jej rękę. Była lodowata, dokładnie taka jak lód. - Dlaczego jesteś zimna? Gorzej niż zima... Ty... Gorzej niż lód.
- Ja jestem duchem, nie żyje przecież... Więc to chyba normalne że jestem zimna, prawda? - powiedziała uśmiechając się delikatnie. - A teraz... Eren... Posiadasz kaordynat... Chciałam ci pomóc z przebudzeniem go.
- Em... Czym jest kaordynat? - zapytał zmieszany. - Chcę widzieć co mam w sobie przebudzić... I jak to wykorzystać.
- Możesz dzięki temu kontrolować nad tytanami, tak mówiąc w skrócie - odpowiedziała tylko jemu na to pytanie. - Pomogę ci to przebudzić, ale pod warunkiem, że wykorzystasz tą moc i nie dopuścisz do tego wszystkiego.
- Postaram się... Skoro to... Sen, to skąd mam niby widzieć czy na pewno potrafię kontrolować swoją moc w stu procentach? - trochę spuścił głowę. Zasmuciło go to trochę, kompletnie nie rozumiał co tu się odwala. - Eh... Co jeżeli będę bezużyteczny? Albo jak stracę kontrolę i wykorzystam ten... Em... Kaordynat do czegoś złego? Do czegoś, czego nigdy nie powinienem robić? Przecież wszystko jest możliwe gdy stracę kontrolę nad tytanem...
- Eren, to nie Tytan posiada kaordynat, tylko ty - powiedziała podnosząc jego głowę za podbródek. - Jeżeli stracisz kontrolę, to nie będziesz w stanie używać kaordynatu. Szczerze, to gdy go przebudzisz, szansa na stracenie kontroli spadnie do minimum, a nawet całkowicie zniknie.
- Poważnie? - od razu jego pewność siebie wróciła. Podszedł do nich Levi, który ich od siebie odsunął.
- Nie za blisko, Miyo? - zapytał z morderczym wzrokiem. Ciężko było stwierdzić, czy to strach przed tym, że mogła by go skrzywdzić, kazał czarnowłosemu interweniować, czy może zazdrość.
- No tak, przepraszam - odsunęła się od chłopaka. - Teoretycznie, to pomogę ci przebudzić tą moc, nie teraz, ale gdy się obudzisz, przebudzi się w odpowiednim czasie, a ty dobrze będziesz o tym widział - jej postać zaczęła powoli znikać. - Tutaj wszystko się kończy... Do zobaczenia... I jeszcze jedno, za niedługo się obudzicie...
~•~
Eren rozchylił powoli, bardzo leniwie i niechętnie, swoje powieki. Patrzył w biały sufit.
- Długi sen... - powiedział do siebie.
- Tak, to był bardzo długi sen... - odwrócił się gwałtownie, zalał czerwienią taką jak NIGDY. Zerwał się z łóżka na równe nogi.
- C-CO JA ROBIĘ U KAPITANA W ŁÓŻKU!!???
***
UDAŁO MI SIĘ!! Dwa rozdziały... Starałam się uf... Wyszło mi... Chyba heh. Napiszcie mi czy dobrze napisałam ' kaordynat '
CZYTASZ
SnK • Tylko ty [Riren] ZAKOŃCZONE
Roman d'amourSpokojnie, nie ma niczego 18+ tylko przekleństwa, więc musiałam zaznaczyć że dla dorosłych. Osobowość Levi'a i Erena zostaje połowicznie bez zmian, ponieważ będą momenty, w których ich zachowanie będzie odbiegać od anime. ,,myśli" <-- cudzysłów ...