Ubrania.

714 66 85
                                    

- Pani Hanji... - zaczął a do oczu napłynęły mu łzy. - Kocham kapitana Levi'a... - powiedział a kobieta patrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami. Po policzkach bruneta spłynęły łzy. - Popełniłem największy błąd w życiu!

- Nie - powiedziała w końcu. - Nie popełniłeś błędu.

- Jak to nie? Przecież to nie ma przyszłości! - krzyknął i opadł na kolana. - Dosyć tego... Jak się odkochać? Co z tego, że kocham go może od kilku minut... - w tedy sobie wszystko przypomniał. - Może kilku godzin... Lub kilku dni... A może miesiąca... W tedy, po tym jak mnie przyniósł...

- Eren, to własne z nim niebawem będziesz się lizać - powiedziała uśmiechając się.

- To ty...

- Tak - potwierdziła. - Już wcześniej to planowałam... Eren, ty się nie przejmuj niczym, pomogę ci zdobyć serce tego oschłego pedanta!

                                  ~•~

Szedł sobie powoli korytarzem mijając kolejne okna, przez które przebijały się promienie zachodzącego słońca. Słońce chowające się za murem nie jest tak piękne jak słońce znikające za horyzontem. Gdy tak szedł myślał sobie, czy na pewno go kocha. No przecież żeby zdecydować o tak ważnym uczuciu trzeba znać tą osobę lepiej, a nie tylko tak powierzchownie. Kszątanie się po korytarzach zamku i słuchanie echa swoich własnych obcasów do niczego nie prowadziło. Zalewał tylko swoją głowę bzdetami, które i tak nie wnosiły do jego życia niczego wartościowego. A może to dlatego, że chciał wierzyć w nieprawdziwość tego uczucia? Może chciał sobie wmówić, że to nic znaczącego? Jego ramię zaczęło boleć pod uciskiem czyjejś silnej dłoni. Cicho syknął, po czym został siłą odwrócony w stronę niższego od siebie.

- Tutaj jesteś, Jeager - powiedział mężczyzna, który był wyczuwalnie i widocznie zły. - Cały ten czas gdzie gdzieś spierdoliłeś cię szukam! Już myślałem ,, bałem" że znowu cię porwali! Moim pierdolonym obowiązkiem jest cię pilnować, więc będziesz robił to co mówię czy ci się to podoba czy nie! Jasne!? - Eren czuł że jego serce pęka na miliony kawałeczków. Nie rozumiał dlaczego, przecież Kapitan się o niego martwił, a nie powiedział nic co mogłoby by go zaboleć, przynajmniej nie aż tak. Nic co teraz robił nie było kontrolowane, nawet napływające do jego oczu słone łzy.

( Cudzysłów to myśli, przypominam ,,")

- Przepraszam kapitanie... - powiedział starając się wstrzymać wylew łez. - Byłem u Pułkownik Hanji... - po policzku spłynęła mu samotna łza która odbijała ostatnie promienie słońca. Levi'a na ten widok zapiekło serce. Zmiękł od razu, jego wyraz twarzy złagodniał a mocno zaciśnięta dłoń poluźniła się.

- Wracaj do pokoju - powiedział tym razem standardowym dla siebie głosem, odwrócił się do niego bokiem. - I nie rycz.

- Dobrze... - wytarł szybko łzę. - Przepraszam... Jestem słaby.

- Łzy to nie jest oznaka słabości, to znak że masz człowieczeństwo - wyciągnął rękę i dotknął miejsca gdzie znajduje się serce. - Między innymi tu - zabrał palca z klatki piersiowej Erena i odszedł w swoją stronę. Chłopaka to podniosło na duchu. Uśmiechnął się i dogonił Kapitana.

- Miałem się Kapitana trzymać - mówił z lekkim uśmiechem idąc lekko za nim, jednak nadal obok. Levi spojrzał na niego kątem oka.

- Racja, miałeś - potwierdził po czym musiał sam sobie przyznać, że Eren to denerwujący, kłopotliwy ale też i urokliwy dzieciak.

                                  ~•~

Brunet chodził nerwowo po pokoju, kręcił się i kręcił, mógłby wręcz wywiercić wose w podłodze.

- Jak ja mam to niby zrobić!? Podejść do drzwi, zapukać i powiedzieć ' kapitanie, przyszedłem się wykąpać'!? To nie poważne... Cholera... Co robić? Co robić? - zadręczał się cały czas tym samym, jednak w końcu usiadł zrezygnowany na łóżku. Kiedy miał już po raz kolejny wyżywać się na powietrzu, ktoś zapukał do jego drzwi, następnie je otwierając.

- Eren - powiedział czarnowłosy. - Idziesz ty się wykąpać czy nie? - zapytał starając się nie wyglądać przerażająco, mimo że w środku był rozbawiony. Słyszał jego 'dylemat'.

- Huh? A tak! Już idę! - zerwał się na równe nogi i podszedł do drzwi. Wyszedł z pokoju. - Przepraszam że tak długo, ale miałem pewien... Problem.

- Ah tak? - miał ochotę uśmiechnąć się wrednie i powiedzieć że słyszał jego wydreptywanie wosy w podłodze i monotonny dylemat ' jak do tego podejść'. Jednak powstrzymał się wiedząc, że wprawił by tym chłopaka w zakłopotanie.

Weszli do pokoju Kapitana, Eren od razu poczuł ten sam zapach co miała chustka, ten zapach jakby mięty... Miętowej herbaty z nutką cytryny. Tak, taki wydawał mu się zapach Ackermann'a, lecz nie wolno zapominać o tym, że ten zapach mieszał się z detergentami, dodawało to jeszcze lepszego efektu. Serce mu przyspieszyło, lecz starał się kontrolować i nie stracić głowy.

- Eren - czarnowłosy swoim głosem wybudził bruneta z transu. - Możesz skorzystać z moich rzeczy.

- W s-sensie? - zarumienił się trochę.

- Eh... - westchnął. - Umyj włosy i ciało tym co ja - patrzył na niego zdziwiony, jednak Levi pozostawił to bez komentarza, poczym usiadł przy biurku. Eeren w tym czasie wszedł do łazienki, zamknął ją od środka po czym zaczął się rozbierać. Po chwili wszedł pod prysznic puszczając na siebie orzeźwiający strumień wody. Nie mylił się co do zapachu Levi'a, był on o zapachu miętowej herbaty z nutką cytryny.

Eren po skończonej kąpieli wyszedł spod prysznica, czuł cię niezwykle dobrze. Zapach który miał teraz na sobie należał też do kapitana, więc to podwójnie podnosiło go na duchu. Gdy jednak chciał się ubrać, zauważył... Że nie ma w co. Skrępowała go ta myśl, no bo, był u kapitana w łazience, na dodatek mył się jego kosmetykami plus zapomniał swoich ubrań na zmiane. Owinął swój dół ręcznikiem po czym podszedł do drzwi.

- Kapitanie... - zaczął mówić przez drzwi. - Jest mały problem...

- Może byś otworzył drzwi? Wiesz, nie fajnie się tak rozmawia - rzucił do niego podchodząc troszkę bliżej owej rzeczy, za którą znajdował się Eren w samym ręczniku, zakrywającym jego dolną część ciała. - Otwórz i chociaż głowę wychyl - chłopak speszony otworzył drzwi i wychylił połowę swojej klatki piersiowej wraz z głową i rękoma.

- Kapitanie... Bo... Zapomniałem zabrać z pokoju ciuchów... - rumienił się mówiąc to. Czuł się z tym głupio, co się dziwić, stał półnagi przed swoim przełożonym.

- Mogłem się domyślić... - ciężko westchnął. - Gdzie masz te ubrania?

- Na łóżku... Ułożone w kostkę... - mówił speszony. Cały się rumienił. Kapitan wyszedł z pokoju i poszedł do jego. Levi po otwarciu drzwi poczuł inny zapach niż tylko detergentów. Erena. Taki dla niego charakterystyczny. Podobał mu się. Jednak zdał sobie sprawę, że jest już w pokoju za długo, stanowczo za długo, zabrał owe ubrania i wyszedł z pokoju bruneta. Zapukał do drzwi, chłopak je otworzył.

- Dziękuję kapitanie - wziął od czarnowłosego ubrania, chciał wrócić i zamknąć drzwi lecz kobaltooki mu w tym przeszkodził. Przytrzymał drzwi i je otworzył. - C-coś się stało...? - przyglądał się jego klatce piersiowej. Chciał go wyśmiać, dosłownie. Parsknąć śmiechem z powodu jego nie wyrzeźbionej klaty. Chłopak się cały czas rumienił.

- Czeka cię dużo ćwiczeń - przerwał niezręczną dla Erena ciszę. - Dam ci wystarczające ćwiczenia i tak musimy trzymać się razem bo muszę cię pilnować, więc żaden problem.

- D-dobrze... M-mogę już się ubrać? - język mu się plątał.

- A tak, idź - pozwolił mu zamknąć drzwi.

( Szczęśliwego nowego roku!!!!!   Nareszcie pechowy dla mnie 2018 się skończył!!!!)

SnK • Tylko ty [Riren] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz