Levi otwierał pomału swoje kobaltowe oczy. Zauważył, że znajduje się w innej pozycji nic poprzednio. Leżał na plecach. Poczuł także ból w jego prawym boku. Dotknął odruchowo tego miejsca. Zgrubienie. Podniósł koszulkę dotykając bandaża. Od razu poznał ten specyficzny sposób zakładania opatrunku. ,,Hanji".
Leżał patrząc w biały sufit. Trwał tak gdzieś około godziny. Odwrócił głowę w stronę leżącego obok Erena. Również był cały w opatrunkach, wewnątrz cieszył się z tego. Mała iskierka radości wśród czeluści ciemności, cierpienia, bólu. Chłopak nie miał koszulki, przez co dokładnie widział rany, które nie wymagały bandażu. Wyglądał na bardzo spokojnego gdy tak leżał. Delikatne i te bardziej wyostrzone rysy twarzy przykryte licznymi zadrapaniami i siniakami, wyglądały tak spokojnie, mógł na nie patrzeć, przyjrzeć się im. Levi siłą rzeczy usiadł. Nie obyło się bez cichych, nie słyszalnych dla ludzkiego ucha jęków. Dalej patrzył na śpiącego z wyczerpania chłopaka. Było mu go żal. Słyszał jego spowolniony oddech, widział jego lekko podnoszącą się klatkę piersiową. Chłopak mimo że spokojny i pogrążony w mocnym śnie, uronił jedną, małą łzę, która powoli spływała ocierając się o jego bladą skórę.
W Levi'u odezwał się jakiś głos. Coś w nim drgnęło, albo porządnie pierdolnęło. Mężczyzna wstał z kozetki i podszedł do tej, na której leżał brunet. Delikatnie otarł mu spływającą łzę. Sam nie rozumiał swojego zachowania, ale tłumaczył to sobie w sposób dość oczywisty. Poczuł coś dziwnego, coś na wzór litości, ale nie litości do swojej ofiary, a tej innej litości. Patrzył na niego ze spokojem wymalowanym na twarzy. Nie czuł obrzydzenia. Nie czuł złości. Nie czuł dezorientacji. Czuł błogi spokój. Czuł to patrząc na bezpiecznego już bachora.
Wszystko było by pięknie, gdyby nie dochodzące zza okna głosy ludzi. Levi podszedł i wyjrzał za nie. Na dworze było pełno Zwiadowców, wyglądało na to, że szykują się do treningu. Jednak mimo to byli wyjątkowo zadowoleni i rozbiegani. ,, Kto im pozwala na takie zachowanie!?" Ciepły podmuch wiatru wpadł przez otwarte okno i rozwiał czarne włosy mężczyzny. Poczuł się przyjemnie. W końcu mógł przestać czuć ten doskwierający stres. Czuł się dobrze. Dużo lepiej. ,, Hanji nie umie zakładać bandaża..." Odwrócił się po czym wolnym krokiem podszedł do białych szafek. Otworzył każdą z nich w celu odnalezienia białego, lepszej jakości opatrunku. Znalazł. Usiadł na swojej kozetce. Delikatnie zdjął koszulę, którą miał na sobie. Była cała we krwi, więc nie była mu już potrzebna. Zdjął nie wygodny bandaż. Był szorstki i za mocno zaciskał ranę, która i tak była, ku jego zaskoczeniu, zaszyta. Wiedział, że Hanji to zrobiła, ale że tego nie czuł?
Bandaż który wziął był o wiele delikatniejszy i nie podrażniał tak rany. Założył go nie ściskając za bardzo. Pozostawił trochę luzu, aby rana mogła oddychać. Palce Erena drgnęły. Powoli zaczął rozchylać swoje zaspane powieki. Ukazały się zielone, przepełnione bólem oczy. Wypuścił powietrze ze swoich płuc. Levi podniósł szybko głowę.
- Obudziłeś się już? - zapytał swoim standardowym dla niego głosem, lecz mimo wszystko dało się słyszeć w nim ulgę, radość i troskę. Eren nic nie powiedział, starał się odwrócić głowę w jego kierunku, lecz skończyło się na jękach i syczeniu z bólu. I tak dopiął swego. Teraz patrzył na Ackermann'a.
- Kapitan? - zdziwił się. Czuł się już bezpiecznie. Było mu wreszcie ciepło i nawet przyjemnie, nie licząc tego pieprzonego bólu.
- Co taki zdziwiony? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Przyniosłem cię tu po tym jak cię znaleźliśmy.
- Przyniosłeś? - zauważył jego zabandażowany bok. - To przeze mnie... Tak?
- Nie zaprzeczam - Eren posmutniał nagle, chciał coś powiedzieć, ale Levi mu przerwał ruchem dłoni. - Ale sam się w to wpakowałem.
CZYTASZ
SnK • Tylko ty [Riren] ZAKOŃCZONE
RomanceSpokojnie, nie ma niczego 18+ tylko przekleństwa, więc musiałam zaznaczyć że dla dorosłych. Osobowość Levi'a i Erena zostaje połowicznie bez zmian, ponieważ będą momenty, w których ich zachowanie będzie odbiegać od anime. ,,myśli" <-- cudzysłów ...