§ 16 §

2.8K 192 32
                                    

"Rozmowa i pierwsza strata"

~ Naruto Uzumaki ~

Będąc na głowie Ichibi'ego chciałem podbiec do Gaary ale zaatakował mnie jego piasek, na szczęście udało mi się go uniknąć.

- Gaara, musisz się opanować! 

- Nie! Zniszczę was! Po to żyję by być bronią wioski!

- Nie, to nie prawda! To, że jesteśmy jinchūriki nie oznacza, że mamy się dla nich tak poświęcać! Wiem jak to jest... Być odpychanym znienawidzonym przez coś na co nie miało się wpływu! Jeśli będziesz dawał mu nad sobą zawładnąć to się nigdy nie skończy, rozumiesz?! To ludzie z twojej wioski są potworami, a nie ty ale robiąc takie rzeczy upodabniasz się do nich! Nie tylko do nich, bo do samego Bijū także! Naprawdę chcesz stać się potworem, Gaara?! - krzyczałem unikając kolejnych pocisków.

- Jak sobie to wyobrażasz? Że po zabiciu tylu ludzi mam nagle być uwielbiany i kochany tylko jeżeli zacznę się zachowywać normalnie?! Jesteś głupcem, Naruto! Ludzie się nie zmieniają!! - odpowiedział, stworzyłem w dłoni Rasengan'a.

- Tu chodzi o to żeby to twoi przyjaciele nie postrzegali Cię jak chodzące zło! Ja mam w dupie to co myślą o mnie obcy ludzie w wiosce bo sam wiem, że nie jestem potworem! Bo chce chronić swoich przyjaciół tak jak teraz! - mówiłem biegnąc w jego stronę oczywiście jego obrona cały czas dawała o sobie znać, gdy wypowiedziałem ostatnie słowo wbiłem kulę Chakry w brzuch chłopaka.

Czerwonowłosy padł na ziemię, a Bijū zniknął, spojrzałem na Kyūbi'ego.

- Znikaj, Kurama - powiedziałem patrząc mu w oczy, lis warknął ale wykonał polecenie, odetchnąłem z ulgą.

- Ja nie mam przyjaciół... Nie mam... - usłyszałem cichy głos syna Kazekage.

- Mylisz się... Masz rodzeństwo no i... masz mnie, może próbowałeś mnie zabić ale uznam to za treningowy pojedynek, dattebayo - uśmiechnąłem się podając mu rękę by mógł wstać.

- N-naruto... - zaczął cicho

- Od dziś jesteśmy przyjaciółmi, Sabaku no Gaara - ogłosiłem spokojnie, miętowoki skinął głową - No, a teraz zabieraj rodzeństwo i uciekajcie zanim moi tu dobiegną. - dodałem z uśmiechem.

- Jasne... - odwrócił się i zaczął odchodzić - A, Uzumaki...

- Hmm?

- Dziękuję za wszystko... przyjacielu - uśmiechnął się delikatnie.

- Nie masz za co dziękować, Ja ne. - pożegnałem się i doskoczyłem do swojej drużyny, która patrzyła na mnie z szokiem - Nani?

- T-ty przyzwałeś Kyūbiego... - zająknęła się Sakura

- Niewiarygodne - oznajmił Uchiha

Znikąd koło nas pokazał się Kakashi-sensei, spojrzał na nas, a potem na pozostawione przeze mnie pobojowisko.

- Co tu się stało?! - prawie krzyknął najstarszy z naszej czwórki

- Naruto-kun pokonał tego potwora! W dodatku przyzwał Dziewięcioogoniastego! - krzyknęła napalona dziewczyna, Mistrz spojrzał na mnie.

- Czyś ty do reszty zgłupiał?! - wrzasnął na mnie - Mógł zabić Ciebie, drużynę i jeszcze razem z Ichibi'm zniszczyć wioskę, Naruto czy ty zdajesz sobie sprawę jakie to było ryzykowne?

- Tak ale... Ja zaufałem mu, z resztą gdyby chciał zaatakować drużynę lub wioskę po prostu bym się zabił, a wtedy on zniknął. - odpowiedziałem co zdziwiło wszystkich wokół - To co wracamy? - zaproponowałem z uśmiechem.

- Właśnie... Naruto musisz o czymś wiedzieć... - zaczął Hatake i popatrzył na mnie zmęczonym wzrokiem.

- Co? - mężczyzna westchnął i zaczął mówić.

- Sandaime Hokage nie żyje, zmarł przez użycie Pieczęci Żniwiarza by zapieczętować ręce Orochimaru. - nie mogłem w to uwierzyć.

~ P-przecież on nie mógł umrzeć! Pierwsza osoba, która wyciągnęła do mnie dłoń! Mój... dzi-dziadek

- Dziadku... - wyszeptałem patrząc w ziemię, nie czekając dłużej zacząłem biec w stronę wioski.

Omijałem wszystkich przechodniów i niczym huragan biegłem... A gdzie? tego sam w sumie nie wiem... Chciałem płakać, krzyczeć i zastanawiać się dlaczego świat tak bardzo mnie nienawidzi ale w głowie miałem tylko pustkę... Pierwszy raz w życiu się tak czuję.

Zatrzymałem się na środku ulicy...

- Naruto-niiChan! - odwróciłem się i zobaczyłem zapłakanego Konohamaru, podbiegł do mnie - Słyszałeś co się stało? Oji-san... On... - wypłakał

- Wiem... Kakashi-sensei mi powiedział, przykro mi, Konohamaru. - przerwałem mu i spojrzałem na chłopca smutnym wzrokiem.

Wnuk zmarłego dalej płakał, chciałem go pocieszać ale gdzieś w głębi wiedziałem że to i tak nic nie da.

- Yo, Naruto, Kono-kun - koło nas stanął Jiraiya

- Ero-sannin, co ty tu robisz? - zapytałem ponuro

- Przybyłem i starałem się pomóc podczas ataku... Naruto muszę z tobą porozmawiać. - zwrócił się do mnie na co skinąłem głową, młody Sarutobi zrozumiał i dalej mając łzy w oczach odszedł.

- Posłuchaj mnie... Wiem że Ci ciężko ale musimy gdzieś wyruszyć... A konkretniej po nową Hokage. Rada powiadomiła mnie że Sarutobi chciał na to stanowisko Tsunade.

- Jedną z Sanninów, dattebayo? - upewniłem się

- Tak

- Zgoda, kiedy wyruszamy?

- Zaraz po pogrzebie. - po tych słowach odszedł

Wróciłem do domu, który o dziwo nie był zniszczony i zamknąłem się przed wszystkimi. 

~ Muszę odpocząć.

Po 3 dniach od ataku odbył się pogrzeb Trzeciego, na który przebyła niemal cała wioska. Starałem się jakoś pocieszyć Konohamaru ale on chyba po prostu potrzebuje czasu, z resztą jak wszyscy. Ten egzamin to była istna katastrofa. Przez cały ten czas od walk finałowych każdy pomagał w odbudowaniu wioski więc pomimo tego, że tak bardzo pragnąłem odpoczynku nie było mi to dane.

Gdy ceremonia się skończyła podszedł do mnie Żabi Sannin.

- Gotowy? - zapytał

- Tak, jak dla mnie możemy ruszać nawet teraz - odpowiedziałem patrząc na zniszczoną część wioski.

- Ja muszę załatwić jeszcze jedną sprawę... Widzimy się za godzinę pod główną bramą, a raczej po tym co z niej zostało. - wymasował sobie kark i głośno westchnął

- Jasne, to do potem - pożegnałem się i odszedłem.

Ruszyłem w stronę mojej ulubionej polany, usiadłem pod drzewem. 

~ Lisie, wiesz jaka jest ta Tsunade?

~ Stara pijaczka, mająca fioła na punkcie hazardu.

~ Ja pytam poważnie  ~ zaśmiałem się w myślach

~ A ja ci poważnie odpowiadam, nie mam po co się z tobą droczyć, jak mi nie wierzysz to niedługo sam się przekonasz . ~ fuknął niezadowolony

~ Ehh... A Kurama jeszcze jedno...

~ Wykorzystałeś dzisiejsze pytania więc daj mi spać, gówniarzu!

~ Nie chodzi o pytanie... Chciałem ci podziękować za to że wtedy wróciłeś do pieczęci  ~ powiedziałem szczerze

~ Nie kłam dobrze słyszałem jak rozmawiałeś z Kakashim

~ Szczerze? Powiedziałem to tylko żeby dał spokój, nie wiem nawet czy to by zadziałało

Nie odpowiedział.

Po upływie mojego "czasu wolnego" ruszyłem pod bramę wioski...


Życie Jinchūriki [Naruto FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz