Zgadzam się

2.4K 130 3
                                    

Elizabeth

Usłyszałam zamieszanie za drzwiami pokoju w którym byłam. Co tam się dzieje?
Drzwi się otwierają i wchodzi jeden z moich porywaczy z Sarą na rękach. Zamieram. Co jej się stało? Od razu widać, że ktoś ją pobił.Zrywam się z łóżka i podbiegam do nich. Nawet nie zauważam obecności Devona, dopiero jak go słyszę zwracam na niego uwagę.Mierzy bronią do tego faceta który przyniósł Sarę  Porywacz kładzie ją na łóżko a ja od razu ją przytulam. Gdy obaj wychodzą dziewczyna wtula się w moje ramiona. Cichym i roztrzęsionym głosem opowiada mi co się stało w piwnicy. Jestem w szoku.Co ta biedna dziewczyna musiała przejść. Zaskakuje mnie jednak zachowanie naszego porywacza. Sara mówi że chciał nas uratować i że ma na imię Jason. Nie wiem co zrobi mu Devona.On jest nieobliczalny.

Devon

Wychodzę z piwnicy.Muszę załatwić sobie nową ochronę. Jeśli Jason przeżyje,w co wątpię to i tak mu niezaufam. Wyciągam telefon i dzwonie do Mika, kiedyś gdy przyjechałem tu pierwszy raz nasza współpraca była bardzo owocna.
-Mike? -pytam
-To zależy kto pyta-odpowiada
-Jak zawsze nie ufny-śmieje się
-Devon?Devon Gold?
-Jednak poznałeś-odpowiadam
-Takiego śmiechu się nie zapomina.Co się takiego stało że przypomniałeś sobie o starym przyjacielu?
-Mam pewien problem z pracownikami
-Jaki problem?
-Potrzebuję nowych,najlepiej czterech i najlepiej na już- odpowiadam i tym razem to ja słyszę jego śmiech
-No no przyjacielu masz konkretne żądania nie powiem. Ale...za odpowiednią cenę mogę podesłać ci trzech ludzi za jakąś godzinę-odpowiada. Zgadzam się oczywiście i podaję adres pod który mają przyjechać. Teraz muszę iść rozmówić się z siostrzyczką. Zanim wchodzę na piętro słyszę dzwonek do drzwi. Wyciągam broń,którą mam za paskiem. Odbezpieczam i powoli podchodzę do drzwi. Przez wizjer widzę,że to Cecil. Opuszczam broń i otwieram. Ona jakgdyby nigdy nic wchodzi i idzie wprost do kuchni. Idę za nią.
-Czemu tak długo?dzwoniłam i dzwoniłam, no ile można- mówi i zaczyna robić sobie kawę. No kurwa nie wytrzymam! Najpierw mnie wystawia a potem ma czelność się rzucać? Jednym szarpnięciem odwracaj ją w  moją stronę i zanim zdąrzy jakkolwiek zareagować przyciskam ją do lodówki.
Lewe przedramię dociskam do jej szyi,prawą rękę wraz z nadal odbezpieczoną bronią przykładam do jej skroni.
-Co ty sobie myślisz co?-warcze. Próbuje odciągnąć moją rękę od szyi.
-Wchodzisz do mojego domu, masz czelność się stawiać? -pytam dalej choć wiem, że i tak nie może odpowiedzieć. Jest przerażona.Po jej twarzy płyną łzy. 
-Byliśmy umowieni u ciebie!
Tym razem daje jej odpowiedzieć ,lekko luzuje chwyt na szyi. Cecil łapie powietrze od razu zanosi się płaczem. Nadal nie zabieram broni od jej głowy i czekam na wyjaśnienia. Jak już trochę się uspokaja zaczyna tłumaczyć że gubiła telefon i nie mogła mnie poinformować o spóźnieniu. Podobno się minęliśmy. Gdyby nie fakt że jest mi jeszcze potrzebna już dołączyła by do Jasona i Dominica. Opuszczam broń. Cecil osuwa się na podłogę. Żałosna. Odwracam się i odchodzę. Nie mam już dzisiaj dla niej siły. Czas rozmówić się z siostrunią.
Wchodzę do pokoju i widzę jak przytula tą blondyne,którą wziął sobie Dominic. Odwraca się w moją stronę, widzę strach w jej oczach.
-Choć siostrzyczko, czas obgadać interesy- mówię
Ona jeszcze raz spogląda na śpiącą blondynkę poczym wstaje i wychodzi ze mną. Prowadzę ją do mojego biura. Gdy już tam jesteśmy każe jej usiąść i sam zajmuję miejsce za biurkiem
-Jak długo masz zamiar nas tu trzymać? -pyta,zanim jeszcze zdążę się zastanowić jak zacząć. Podoba mi się jej postawa,no przynajmniej do czasu aż nie przegnie.
-To zależy tylko od ciebie-jej wyraz twarzy bezcenny. Unosi wysoko brwi i rozchyla usta. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi.
-Jak to ode mnie?-pyta nadal zaskoczona
-Normalnie,jeśli zgodzisz się na moją propozycję jeszcze dziś będziesz wolna.
Mruży oczy i przechyla głowę na bok.
-To jakiś podstęp, to nie może być takie proste,czego chcesz?-spryciula
-Wszystkiego-odpowiadam.
-Nie rozumiem,jak to wszystkiego?
-Normalnie.Chcę wreszcie dostać to co mi się należało od urodzenia
-A co ja ci mogę dać? Chcesz pieniędzy?
Kręcę głową. Jak ona mało wie.
-Zacznę od początku. Moja mama i nasz ojciec spotykali się. Po jakichś pięciu miesiącach mama zaszła w ciążę. Jak nasz kochany dziadziuś się dowiedział kazał mojej mamie usunąć tą ciążę. Wiesz dlaczego?-Elizabeth kiwa głową na nie,więc kontynuuje- Uważał że nie jest wystarczająco dobra naszego ojca a na dziecko i tak jest za wcześnie.Mama jednak się nie poddała chciała walczyć o tą miłość. Przekonała ojca żeby uciekł razem z nią. W dniu kiedy mieli wyjechać przyszedł i powiedział jej że ma wyjechać sama. Miała zapomnieć że go zna i ułożyć życie od nowa. Zapomnieć o wszystkim. Mojej mamie serce pękło.  Zanim odszedł wcisnął jej w rękę koperte. Wiesz taką na nowy start. Tak przynajmniej powiedział zanim się odwrócił i odszedł- kończę swoją opowieść, Elizabeth nic nie mówi, ale dostrzegam na jej twarzy smutek
-Ja nie wiedziałam-mówi i sposzcza głowę
-Oczywiście,takich historii  nie opowiada się na niedzielnych obiadkach-kpie
-Ja sam dowiedziałem się dziesięć lat temu.Moja mama wyjechała do Francji tak jak zawsze chciała. Nigdy nie wyszła za mąż i nigdy nie chciała powiedzieć mi kto jest moim ojcem. Zawsze jak poruszałem ten temat to mnie zbywała. Gdy miałem dziewiętnaście lat namówiłem ją na wycieczka.Pojechaliśmy na lotnisko w poczekalni usiadł koło nas jakiś facet i wyjął gazetę. Mama bardzo się nudziła,więc zapytała czy da jej poczytać. Zgodził się. To był chyba Times,mniejsza z tym na pierwszej stronie był artykuł z wielkim zdjęciem. W nagłówku było napisane-
Firma Johns &Martinez Home w pierwszej piątce najlepszych firm budowlanych. Dalej było coś jeszcze ale nie pamiętam. Wtedy moja mama zwyczajnie się popłakała. Nie dałem jej już spokoju, musiała to wszystko wyjaśnić. Tamtego dnia rozpocząłem planowanie zemsty na tatusiu.
-Ale co ja mam z tym wspólnego?
-Ty zasadniczo nic,ale jak już ci poprzednio wspomniałem nie dogadałem się z tatusiem.
-Ty go zwyczajnie zabiłeś!-syczy na mnie
-Tak!To ja spowodowałem ten wypadek! Nie mam zamiaru cię za nic przepraszać! Zasłużył na to po tym co zrobił mojej matce! -wykrzykuje jej w twarz
-A ja? Czego chcesz ode mnie?
-Oddasz mi wszystko co powinno być od początku moje.Podpiszesz tylko odpowiednie dokumenty-mówię
-Wszystko? Ale jak?
-Udziały w firmie,nieruchomości, wszystko. Zostaniesz bez niczego tak jak moja mama jak ojciec ją zostawił.
-A jak nie?
-Pierwsza zginie blondyneczka a potem się zobaczy.Elizabeth opuszcza głowę i milczy przez chwilę.
-Zgadzam się- odpowiada cicho-ale wypuścisz nas wolno jak podpiszę- dodaje
-Oczywiście- mówię co nie jest prawdą ale o tym się dopiero przekona.

Ochroniarz (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz