Tak mi przykro

2.6K 129 11
                                    

Elizabeth

-Obudził się! -na słowa Owena obie z Sarą zrywamy się na nogi i nie patrząc na Owena wybiegamy z sali Sara przodem,bo ja nie wiem w kto gdzie on się znajduje i do tego zaczęłam bardziej dotkliwie odczuwać skutki pobicia przez Cecil.
Gdy jesteśmy już pod salą,lekarz pozwala nam wejść pojedynczo. Pierwsza wchodzi Sara.
Siedzą przed wejściem i czekam. Jestem zdenerwowana. A co jeśli Thomas jest na mnie zły o to co się stało? Przecież to mnie chciała zabić.
-Jak się trzymasz? -obok mnie siada Owen i podaje kubek z kawą.
-Bywało lepiej-odpowiadam.
-Elizabeth nie chce być wścibski czy coś, ale co się z tobą działo wcześniej?
-Sama nie wiem Owen,myślę że to było coś w rodzaju szoku-tłumaczę.
Owen kiwa głową na znak, że zrozumiał i od tego czasu oboje milczymy, pogrążeni w swoich myślach.
-Eli czeka na ciebie-unoszę głowę i widzę stojącą przede mną Sarę.  Kiwam głową i niepewnie wchodzę do sali.Łzy stają mi w oczach. Thomas leży podpięty do kroplówki. Jest przykryty do pasa przez co widzę bandaże na jego brzuchu. Twarz ma nienaturalnie białą. Podchodzę bliżej, czuję łzy spływające po moich policzkach. Thomas otwiera oczy i patrzy na mnie,z jego oczu ani twarzy nic nie mogę wyczytać. Staję przy jego łóżku i nie wiem co powiedzieć, ani co zrobić. Najchętniej przytuliłabym go teraz,ale nie wiem czy on tego chce. Nadal się nie odzywa tylko patrzy.
-Thomas przepraszm-mówię  tak cicho, że nie jestem pewna czy mnie w ogóle usłyszał. Thomas zamyka oczy na chwilę po czym znowu na mnie spogląda. Tym razem widzę w nich łzy, na co sama reaguję potokiem łez. Thomas wyciąga do mnie rękę.
-Choć tu do mnie-chrypi z ledwością.
Nie czekając na nic wtulam się w jego rozłożone ramiona. Mój ukochany syczy cicho więc luzuje uścisk. Odsuwam się lekko by spojrzeć mu w oczy.
-Tak mi przykro Tomi, tak bardzo mi przykro-mówię płaczliwie.
-Lizie to nie twoja wina-odpowiada,głaszcząc mnie po policzku. Mimo wszystko czuję się winna.                                                                                                                                      
Mijają dwa tygodnie odkąd Thomas jest w szpitalu. Razem z Sarą prawie codziennie go odwiedzamy. Zagląda tez Cole i Owen,czasem Steven lub jakiś inny kolega z jego pracy. Jutro będę mogła go odebrać.  Muszę wszystko przygotować na jego powrót. Jestem taka szczęśliwa, że w końcu będzie tu z nami.
Dwa dni temu odbyła się rozprawa Devona, Cecil i Jasona.  Mój brat do wszystkiego się przyznał,nawet do spowodowania śmierci naszego ojca. Dostał za to dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności. Z racji,że był już poszukiwany za przestępstwo,nie miał szans na łagodniejszy wyrok. Cecil została uznana za niepoczytalną i umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. Natomiast Jason za próbę pomocy nam w ucieczce i uchronienie Sary przed gwałtem,otrzymał nadzwyczajne złagodzenie kary. Siedem lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i dwa lata prac społecznych. Obie z Sarą zeznawałyśmy na jego korzyść.

Jadę po Thomasa.
Gdy wchodzę do jego sali ten akurat rozmawia przez telefon. Nie chcę mu przeszkadzać, więc wychodzę i idę do gabinetu lekarskiego zapytać o wypis.
Lekarz informuje mnie,że przyniesie go nam pielęgniarka jak tylko ordynator złoży podpis. Wracam do Thomasa i zostaję go pakujacego swoje rzeczy. Na mój widok uśmiecha się.
-Dlaczego wcześniej uciekłaś?-pyta.
-Rozmawiałeś, nie chciałam ci przeszkadzać.
Thomas przyciąga mnie do siebie i całuje. Po chwili odsuwamy się od siebie uśmiechnięci.
-Nigdy mi nie przeszkadzasz Lizie-mówi i wraca do pakowania.
-Poza tym dzwonił Steven,ma dla mnie pracę-dodaje.
Zastygam w miejscu. Praca?przecież każde jego zlecenie wiąże się z długą rozłąką.
Thomas chyba widzi mój niepokój bo podchodzi i mnie przytula.
-Nie martw się kochanie,żadnych zleceń. Będę pracował w ośrodku szkoleniowym. Będę szkolić ludzi.
Oddycham z ulgą i ponownie się w niego wtulam. Stoimy tak chwilę, aż do środka wchodzi pielęgniarka z wypisem. Bierzemy rzeczy Thomasa i idziemy do samochodu.
W domu jesteśmy po dwudziestu minutach. Wysyłam Thomasa do sypialni,żeby odpoczął. Po długich protestach i zapewnieniach ,że dobrze się czuję w końcu ulegał i poszedł się położyć. Ja zabieram się za zrobienie obiadu.
Czekamy z Thomasem na Sarę i Owena,którzy wracają właśnie z terapii dziewczyny.
Gdy zasiadamy przy stole,atmosfera odziwo nie jest napięta. Rozmawiamy na różne tematy. Także ten dotyczący Owena i Sary.
Owen zapewnia,że ma poważne zamiary co do Sary. Ja mu wierzę, nie wiem jak Thomas. Po skończonej kolacji idziemy z Thomasem do sypialni.
-Lizie zwolniłaś Shawna? -pytanie Thomasa mnie zaskakuje.
-Nie musiałam sam odszedł. George sobie tego zażyczył. -odpowiadam,siadając na łóżku obok Thomasa.
Chwytam jego dłoń w swoją i posyłam ciepły uśmiech. Thomas unosi moją rękę do ust i delikatnie nimi muska . Ech znów te motyle.
-A ta cała Chloe?
-Ma zarzut wyłudzenia i stanie przed sądem, do tego uparcie twierdzi,że Shawn nic o tym nie wiedział i że zupełnie nie ma z tym nic wspólnego.
-Czyli on nie poniesie odpowiedzialności?
-Na to wygląda.
Thomas kiwa głową ze zrozumieniem.
Ściskam mocniej jego dłoń, Thomas odpowiada mi uśmiechem. Całuje mnie w skroń i przytula.
-Już teraz wszystko się ułoży- mówię, wierzę że tak będzie. 

Ochroniarz (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz