Po co to robisz?

2.8K 151 6
                                    

Thomas

Niechętnie zostawiam Lizie i idę otworzyć drzwi za którymi czeka Cecil Ustaliłem z Colem, że dziś będę ją obserwował. On sam postara się zdobyć o niej jeszcze jakieś informacje. To nie może być przypadek,że się tu zatrudniła. Otwieram drzwi i to rzeczywiście ona.
-No hej- mówi mijając mnie w progu. Uśmiecha się tak szeroko że zastanawiam się czy jej to czasem nie boli.
-Hej -odpowiadam i przez chwilę ją lustruje. Jest ubrana w krótką spódniczkę i bluzkę z dość dużym dekoltem. Kto ubiera się tak do sprzątania? Owszem jest dość ładna i jest na czym oko zawiesić, ale to nie mój typ. Mój typ jest w sypialni na górze.
-Elizabeth w domu?-pyta nawijając pasmo blond włosów na palec.
-Tak zaraz przyjdzie-mówię i chcę odejść, ale Cecil mnie zatrzymuje
-Zaczekaj! Może zrobię nam kawy zanim zacznę pracę? Wiesz jeszcze nie piłam a nie lubię pić sama-uśmiecha się zalotne.
-Jasne- mówię i kieruję się do kuchni,muszę stwarzać pozory. Ona coś kombinuje.
Cecil włącza ekspres ja biorę się za robienie śniadania dla siebie i Lizie. Kątem oka obserwuje Cecil. Dobrze wie gdzie co się znajduje i przy każdej możliwej okazji szuka ze mną kontaktu. Ociera się jak przechodzi. Gdy nasze spojrzenia się krzyżują uśmiecha się kokieteryjnie. Hmm nie podoba mi się to. Staram się trzymać dystans ale to trudne skoro mam ją obserwować. Kończę smażyć jajecznice gdy do kuchni wchodzi Lizie
-Witaj Cecil-mówi do kobiety,która aktualnie stawia nasze kawy na stole.
-Cześć- odpowiada Cecil.
Spadamy do stołu w trójkę. Ja i Lizie jemy jajecznice,Cecil pije tylko kawę,chociaż proponowałem jej również śniadanie. Podczas posiłku wraz z Lizie posyłamy sobie ukradkowe uśmiechy i spojrzenia. Ta noc zmieniła wszystko. W prawdzie nie uprawialiśmy seksu jako takiego,ale takie pieszczoty też się liczą prawda? Mam wrażenie,że nie doszło do niczego więcej przez Shawna. Nie chce naciskać ale mam cichą nadzieję, że Lizie go zostawi. Z zamyślenia wyrywa mnie pytanie Cecil do Lizie
-Elizabeth a co tam u twojego narzeczonego?wyznaczyliście w końcu datę ślubu?
Elizabeth zamiera z widelcem przy ustach. Z jej twarzy znikają wszelkie kolory i widać że nie wie co powiedzieć. W końcu gdy jej się udaje odpowiada cicho.
- Jeszcze nic nie ustaliliśmy-po czym spuszcza wzrok na swój talerz.
-Przepraszam,ale jakoś źle się poczułam,będę u siebie-dodaje po czym zrywa się od stołu i prawie biegnie do siebie.
Moja słodka ma pewnie wyrzuty sumienia,postanawiam z nią później porozmawiać. Poszedłbym teraz ale niestety mam zadanie do wykonania. Cecil jakby nigdy nic zabiera talerz Lizie i kubek do zlewu. Dokańczam swoje śniadanie i sam znoszę do zlewu naczynia,przy którym jest nadal Cecil.
-Daj ja to umyje-mówi wyciągając mi talerz z ręki przy okazji ją muskając.
-Dzięki- mówię i czym prędzej idę do salonu żeby mieć ją na oku. Cecil zaczyna sprzątać ja odpalam laptopa żeby sprawiać pozory i mieć powód żeby tu być. Przyznaje że wolałbym być teraz gdzie indziej. Tak bardzo wciagnąłem się w to udawanie,że nie zauważyłem kiedy dosiadła się do mnie Cecil.
-Co robisz?-pyta i wskazuje ręką na laptop,na którym aktualnie wyświetla się strona z jakaś reklamą biura podróży
-Nic szczególnego, tak tylko przeglądam,a ty?Koniec pracy na dziś? -pytam
-Właściwie to nie,ale muszę trochę odpocząć- mówi jednocześnie przesuwając dłonią wzdłuż mojego ramienia i dodaje-Może odpoczniesz ze mną. Zarzuca mi ramiona na szyję
-Po co to robisz?-pytam odsuwając się trochę od niej
-Bo mi się podobasz,bo mam ochotę, bo czemu nie?-odpowiada po czym próbuje mnie pocałować. Na szczęście udaje mi się odwrócić głowę na czas i jej usta opadają na mój policzek a ja dostrzegam przyglądając się wszystkiemu Lizie,która odwraca się i ucieka. Natychmiast odpycham od siebie Cecil,zrywam się i już mam za nią biec gdy czuję ukłucie i padam na podłogę...

Elizabeth
Głupio zrobiłam że tak uciekłam ale musiałam wszystko przemyśleć. Na początku myślałam że Thomas przyjdzie ale uswiadomiłam sobie że miał pilnować Cecil. Trudno. Muszę zastanowić się jak zakończyć mój związek z Shawnem. W prawdzie od jakiegoś czasu nosiłam się z tym zamiarem ale do końca wierzyłam że uratujemy nasz związek. Wczorajsza noc tylko utwierdziła mnie w przekonaniu że nic nie będzie tak jak dawniej. Ja go zwyczajnie nie kocham. Postanawiam wziąć prysznic i potem zejść na dół. Gotowa chodzę i słyszę rozmowę Thomasa z Cecil. Wychylam się lekko,nie widzą mnie. Wiem że nie powinnam ale cóż...
-Co robisz?-pyta Cecil siadając blisko Thomiego. Za blisko. Ten dopiero ją dostrzega
-Nic szczególnego, tak tylko przeglądam,a ty?Koniec pracy na dziś?-pyta ją Thomas
-Właściwie to nie,ale muszę trochę odpocząć-mówi i głaszcze jego ramię, po chwili dodaje
-Może odpoczniesz ze mną? Zarzuca mu ramiona na szyję. Widzę jak Thomas trochę się odsuwa i zadaje pytanie
-Po co to robisz?
-Bo mi się podobasz,bo mam ochotę, bo mogę- w chwili kiedy słyszę jej słowa uświadamiam sobie że zeszłam ze schodów i już nie jestem w ukryciu. W momencie kiedy usta Cecil mają się spotkać z ustami Thomasa,ten odwraca głowę by tego uniknąć. Nasze spojrzenia się krzyżują. Nie wytrzymuje i wbiegam na schody,muszę inaczej rzucę się na tę szmate. Muszę odczekać zanim tam zejdę i ochłonąć. Dziwi mnie tylko ta cisza. Po dłuższej chwili jestem gotowa zejść gdy już to robię wpadam w szok na podłodze leży Thomas. Podbiegam do niego. Jest nieprzytomny. Sięgam po komórkę żeby wezwać pomoc zanim mi się to udaje czuję bardzo silny ból.

Cole

Od dwóch godzin można powiedzieć grzebię w życiu tej całej Cecil. Dowiedziałem się, że dwa miesiące przed jej wycofaniem się z życia publicznego miała wypadek. Nic groźnego. Na początku myślałem że to nie istotne. Jednak w oczy rzuciło mi się nazwisko drugiego kierowcy zdarzenia. Niejaki Devon Gold. Gold to nie mógł być przypadek dlatego postanowiłem go sprawdzić.
W bazie danych Interpolu,do których mam dostęp widziała informacja.
Devon Gold
Syn Vivian Gold,ojciec nie znany.
Poszukiwany z artykułu 148§
Kodeksu Karnego-Zabójstwo
Nawet nie czytałam dalej tylko wydrukowałem i udałam się do szefa by niezwłocznie go o wszystkim poinformować. Teraz tą sprawą musi się zająć również policja.
Po złożeniu raportu od razu z dwójką kolegów z wydziału pojechaliśmy do Elizabeth i Thomasa.
Dzwonią do drzwi. Nic. Łapię za klamką i drzwi się otwierają. Wyciągam broń i powoli wchodzę do środka,daje znać kolegom żeby jeden z nich obszedł dom dookoła. Będąc już w środku zauważam leżącego na podłodze Thomasa. Ostrożnie do niego podchodzę. Sprawdzam puls. Dzięki Bogu żyje ale jest nieprzytomny. Moi koledzy się rozdzielają jeden idzie na górę a drugi sprawdza pozostałe pomieszczenia na dole. Ja w tym czasie wzywam pogotowie i posiłki. Joe jeden z kolegów woła mnie na górę,do pokoju Sary.  Ma miejscu widoczne są ślady walki a nawet i krew. To może oznaczać tylko jedno. Została porwana. Po Elizabeth także nie ma śladu. Jest tylko jej komórka którą znalazłem przy Thomasie.Słyszę syreny i wszyscy schodzimy na dół. Widzę że Thomas się wybudza. Podchodzę do niego i pomagam usiąść na kanapie, ten jeszcze ledwo przytomny trzyma się za głowę.
-Lizie- chrypi.
-Nie ma jej Thomas- odpowiadam
-Nie, nie ...nie-kręci głową w amoku
-Cole gdzie Sara? !-chwyta mnie za koszule.
-Gdzie one są Cole!-krzyczy.
Policjanci łapię go za ręce i próbują posadzić na kanapie.
-Znajdziemy je Thomas,mam podejrzanego-zapewniam. Thomas siedzi zrezygnowany ze spuszczoną głową którą nieustannie kręci. Nagle się zrywa i krzyczy
-Cole kamery!

Ochroniarz (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz