Elizabeth
-Zgadzam się- odpowiadam niepewnie bo czuję,że źle robię-ale wypuścisz nas wolno jak podpiszę- dodaje.
-Oczywiście- odpowiada.Już mam zamiar popytać o szczegóły ale rozbrzmiewa dźwięk telefonu Devona. On zaś po zamienieniu zaledwie dwóch słów ze swoim rozmówcą wstaje z fotela, mówi mi że mam niczego nie kombinować, bo i tak stąd nie ucieknę i wychodzi. Pozostawiona sama sobie mam czas wszystko przemyśleć.
Opowieść Devona bardzo mnie poruszyła. Nigdy bym się nie spodziewała,że mój ojciec i dziadek tak postąpią. Dla mnie zawsze byli to ciepli ludzie. Dziadek w prawdzie nie był typem słodkiego staruszka, który rozpieszcza swoje wnuki na przekór rodzicom. Wręcz przeciwnie dla niego liczyła się dyscyplina i zasady. Głównie moralne.Może właśnie dlatego tak nie lubię zasad? Tato zaś zawsze okazywał mi zainteresowanie. Rzadko mówił jak bardzo mnie kocha,ale czułam to w każdym momencie gdy spędzaliśmy razem czas.Nigdy niczego mi nie brakowało. Ojciec zawsze mówił, że najważniejsza jest uczciwość i że właśnie w taki sposób się dorobił wszystkiego co ma. Właśnie dlatego nie potrafię zrozumieć jak to możliwe żeby mógł potraktować tak kobietę.Odtrącić i porzucić. Moją mamę zawsze szanował, nawet nie pamiętam żeby się kłócili. Niestety nie mogę poznać jego wersji. Devon go zabił i chociaż nie wiedzieć czemu myślę,że jego historia jest prawdziwa to i tak nie zmienia to faktu,że jest mordercą. I to własnego ojca.
Postanawiam wykorzystać okazję i trochę poszperać. Obchodzę biurko Devona i zaczynam zaglądać do szuflad. Przy czwartej już tracę nadzieję na coś konkretnego. Boję się też przyłapania. Już mam rezygnować ale moją uwagę przkuwa koperta na dnie ostatniej szuflady. Jest zaadresowana do Devona a nadawcą jast klinika w Bostonie. Nie wiem w czym się specjalizuje bo nazwa "Regain hopes"*nic mi nie mówi. Zaglądam do środka. Jest to list od doktora Howarda Forda i dotyczy Vivian Gold, mamy Devona,wnioskuję to po tym jak ją tytuuje w liście.
Doktor piszę, że jego matka robi postępy i zaczyna przesypiać całe noce. Nie wiem co to znaczy ale zarówno dla lekarza jak i Devona te informacje muszą mieć znaczenie. Jeszcze raz czytam adres i dane lekarza,może się przydadzą? Nie znajduje już nic więcej istotnego więc odkładam list na miejsce.Już mam szukać dalej ale słyszę kroki,szybko zamykam szufladę i wracam na swoje poprzednie miejsce a do pomieszczenia wchodzi Dewon z jakimiś mężczyznami.Devon
Zostawiłem Elizabeth w biurze żeby wpuścić nowych pracowników. Razem z nimi przyjechał Mike. Pogadaliśmy chwilę o starych dobrych czasach. Nowi pracownicy nie wyglądali na specjalnie rozgarniętych,musiałem im wyjaśnić co i jak. Pożegnałem Mika i zabrałem tą trójkę do biura. Muszą poznać Elizabeth i dowiedzieć się że jest nietykalna.Przynajmniej do czasu podpisania umowy. Potem nich robią co chcą.
Thomas
Wszystko jest już gotowe. Zebraliśmy drugi zespół, który będzie nas ubezpieczać z pewnej odległości. Udało nam się zdobyć zdjęcia satelitarne domu Devona. Z lokalizacji wynika, że podejście do niego nie zauważonym w ciągu dnia jest nie możliwe. Dlatego musimy poczekać do zmroku. Nie mogę usiedzieć w miejscu. Tak bardzo się o nie boję. Tęsknię. Do tego wszystkiego ten patlant Shawn wszędzie się kręci. Nie mogę znieść myśli że po tym wszystkim Lizie może mieć do mnie żal,że dopuściłem do tego porwania. Sam sobie tego wybaczyć nie mogę, ale jakby ona mnie odrzuciła...
Dość czas się zbierać. Kobiety mojego życia czekają.Jestem w jednym samochodzie z Owenem i jeszcze dwoma ludźmi od nas z firmy. W dwóch kolejnych są agenci z sekcji Cola.Cole z nami nie jedzie ale będziemy w ciągłym kontakcie. Wszystko już jest sprawdzone. Dom nie jest duży dwu poziomowy, zapewne posiada piwnice. Oprócz głównego wejścia jest jeszcze jedno na tyłach i właśnie na nim się skupimy.
Droga mija nam zaskakująco szybko. Zajmujemy wcześniej ustalone pozycje. Teraz pozostało tylko czekać na odpowiedni moment.
Elizabeth
Mężczyźni którzy przyszli z Devonem są bardziej przerażający niż ci poprzedni.Devon chyba widzi mój strach bo uśmiecha się z kpiną.
-Panowie to moja siostra,nie wolno wam jej ruszać zrozumiano? - Devon zwraca się do mężczyzn. Każdy kolejno piwa głową.
-Skoro wszystko już wiecie to zajmnijcie wyznaczone pozycje-dodaje Devon. Ja uświadamiam sobie, że oni mogą zrobić coś Sarze a na to nie mogę pozwolić
-Devon a co z Sarą?-pytam
-Dobra ona też jest nie tykalna,zadowolona?-mówi i wychodzi. Nie mija pięć minut i wraca.
-Skoro już wszystko mamy uzgodnione to czas żebyśmy przeszli do interesów- mówi Devon i siada za biurkiem.
-Jak to ma wyglądać? Przecież jak przepisze wszystko na ciebie to będzie podejrzane? -pytam bo coś czuję, że on nie puści mnie wolno. Zaraz po wyjściu stąd mogłabym wszystko odwołać. Boże jaka ja jestem głupia jak tylko to podpiszę on mnie zabije albo uwięzi. Co ja sobie myślałam? Że obieca pościć nas wolno i tak zrobi? On zabił ojca,co go zatrzyma przed zabiciem mnie? Z chwilą w której sobie to wszystko uświadamiam zaczynam panikować.Co teraz?
-Elizabeth! -twardy głos Devona wyrywa mnie z zamyślenia.
-Co ty taka zamyślona co?-pyta ale nie uzyskuje odpowiedzi. Wyraźnie ma to gdzieś bo mówi dalej.
-Cecil zaraz przyniesie wszystkie umowy i będzie po wszystkim-on zapewnia ale ja tym razem nie wierzę i dalej milcze. Cecil jeszcze jej tu brakowało nadal mam ochotę wydrapać jej oczy za to co zrobiła. Devon wygląda na wpełni zrelaksowanego. Nic dziwnego przecież zaraz zdobędzie to czego chce. Podchodzi do braku w rogu nalewa sobie alkohol po czym podchodzi do okna i staje do mnie tyłem.
-Wiesz jak spotkałem się z ojcem i powiedziałem mu kim jestem nawet nie zapytał o mamę- powiedział Devon nadal patrząc w okno.
-Powiedziałem mu że czas żeby wszystko naprawił a on mnie wyśmiał. Powiedział że nie ma syna tylko córkę- dodał z goryczą w głosie.
Poczułam napływające do oczu łzy. Jeśli on mówi prawdę oznaczałoby to, że wcale nie znałam swojego ojca. Już miał coś dodać gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Wejść!
Do środka weszła Cecil. Dumnym krokiem z szerokim uśmiechem podeszła do Devona i wręczyła mu jakąś teczkę po czym cmoknęła go w policzek i rzuciła mi spojrzenie pełne wyższości. Wspominałam już że chętnie wydrapałabym jej oczy?
-Witaj Elizabeth,jak miło cię znowu widzieć- uśmiechnęła się fałszywie.
-Niestety nie mogę powiedzieć tego samego-obdarzyłam ją równie fałszywym uśmiechem.
-Nie mów że jeszcze się gniewasz o tą akcje w twoim salonie?-zapytała z udawany smutkiem. Postanowiłam nie dać się sprowokować i zwyczajnie nie odpowiedziałam. Już miała coś dodać ale przerwał jej Devon.
-Koniec tych pogaduszek!Cecil wracają już do siebie dziś już nie będziesz mi potrzebna.
Cecil momentalnie uśmiech zszedł z ust,fuknęła niczym rozwścieczona kotka i wyszła z biura zostawiając mnie samą z Devonem.
-Czas na podpis Elizabeth- powiedział i położył przede mną teczkę,którą przyniosła Cecil.
-Nie-powiedziałam.
-Co nie?-zapytał.
-Nie podpiszę- odpowiedziałam.
-Jesteś pewna?-zapytał już wyraźnie wkurwiony moją domową.
-Niczego nie podpiszę- powiedziałam twardo.
-Jeszcze zobaczymy! -warknął i doszedł do drzwi. Wychyliło się po czym zawołał.
-Bill!Bill!
Gdy w drzwiach pojawił się jeden z jego poprzednich towarzyszy powiedział:
-Przyprowadź tu tą małą blondynkę trzeba się trochę zabawić

CZYTASZ
Ochroniarz (Zakończone)
Novela JuvenilOn były żołnierz obecnie ochroniarz.Ma swoje zasady. Ona wspólniczka w firmie budowlanej. Jej życie jest zagrożone i potrzebuje ochrony. Kto okarze się przyjacielem a kto wrogiem? Jaką informację miał przekazać jej ojciec przed śmiercią? Kto chce...