LUNCH

3.4K 176 6
                                    

Thomas

Czekałem na nią w kuchni. Gdy zjawiła się w szarym dresie nie przypominała już tej samej kobiety którą poznałem w jej biurze. Odziwo teraz wydawała się słabsza i taka bardziej swobodna. Niestety nadal była piękna i pociągająca tylko może mniej nachalnie. Jej naturalne zachowanie trochę mnie zaskoczyło. Zachowywała się jakbym był stałym bywalcem, proponując mi na przykład zjedzenie wspólnej kolacji. Nie byłem głodny, więc postanowiłem zmienić temat.
- Nie jestem głodny, masz już dla mnie gotowy  harmonogram? - pytam. No i się zaczęło. Mówiła szybko i zdecydowanie. Nie mogłem oderwać oczu od jej ust. Była oparta plecami o blat miała zaplecione ramiona na piersi. Biło od niej gniewem, który po części mnie bawił a po części irytował. No bo ja nie uważam żeby moje zasady były złe, wręcz przeciwnie są potrzebne. Kiedy z tych słodkich usteczek pada słowo kompromis wstaje i podchodzę do niej powoli. Muszę przemówić jej do rozsądku.
- Skończyłaś? - pytam.
- Emm myślę, że tak - odpowiada, sam nie wiem czy jest dalej zła czy raczej zmieszana. Jej zapach powoli mnie pochłania.
- Ja nie uznaje kompromisów - mówię cały czas obserwując jej twarz. Jesteśmy tak blisko siebie mam taką ochotę sprawdzić jak smakują jej usta. O czym ja myślę? Już ma mi coś odpowiedzieć, gdy nagle ktoś dzwoni do drzwi.

Elizabeth

Ten dzwonek do drzwi mnie cuci. Co tu się właściwie wydarzyło. To jego spojrzenie. Wymijam go i kieruję się do drzwi. Już mam otworzyć ale Thomas mnie zatrzymuje
- Może najpierw sprawdzisz kto to zanim wpuścisz potencjalnego napastnika? -  pyta z nie ukrywaną ironią. Ale cóż niestety ma rację, nie powiem mu tego. Nie dam dupkowi satysfakcji. Zamiast tego teatralnie przewracam oczami i zaglądam w judasza. To Shawn. Cóż lepiej późno niż wcale. Otwieram drzwi a on wchodzi, od razu mnie przytula i składa pocałunek na moim policzku. Słyszymy chrząknięcie i oboje się odwracamy. Thomas stoi oparty o futrynę miedzy kuchnią, a korytarzem z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie przedstawisz nas? - pyta szorstko Shawn
- A no tak, Shawn to mój nowy ochroniarz Thomas.
Thomas to mój chłopak Shawn - dokonuję prezentacji.
- Narzeczony - poprawia Shawn wyciągając rękę do Thomasa. Mój ochroniarz nic nie mówi ściska wyciągniętą dłoń rzuca mi kolejne dziwne spojrzenie po czym idzie jak sądzę do swojego pokoju.
- A więc to jest ten ochroniarz? Jakiś dziwny - stwierdza Shawn - Ale nie przeszedłem rozmawiać tu o nim. Skarbie chce cię przeprosić za dzisiaj. Byłem bardzo zajęty. Nie gniewaj sie - mówi obejmując w pasie i próbuje pocałować ale ja się odchylam.
- Shawn potrzebowałam cię dzisiaj a ty co? Ostatnio ciągle gdzieś znikasz, nie dzwonisz nie odbierasz. Co mam o tym myśleć? Mężczyzna wypuszcza mnie z obięć i odwraca się plecami.
- Shawn proszę porozmawiajmy - mówię kładąc mu rękę na ramieniu na co on od razu się odsuwa.
- Elizabeth nie jestem w nastroju na kłótnie - rzuca.
- A kto chce się kłócić? Ja chcę tylko wiedzieć co się dzieje. Ostatnio rzadko się widujemy, a jak już to w firmie. Jesteś jakiś nieobecny. Czy ty masz jakieś kłopoty? Powiedz, wiesz że możesz mi zaufać - mówię niestety dalej do pleców Shawna. Chce zrozumieć . Potrzebuje wyjaśnień.
- Nie mam kłopotów jestem zwyczajnie zapracowany skarbie - odpowiada i nareszcie się odwraca do mnie twarzą.
- Powiedz lepiej co u ciebie?jak w pracy? I czemu nadal stoimy w korytarzu? - zmienia temat a ja dopiero się orientuję że rzeczywiście nadal tu jesteśmy. Chichoczę i prowadzę go za rękę do salonu. Siadamy na sofie.
- To jak ci minął dzień?
- Nie jest dobrze.Mamy kłopoty z jednym zleceniem. Już rozmawiałam o tym z twoim ojcem. Ktoś okrada firmę Shawn - dzielę się moimi podejrzeniami.
- To nie możliwe skarbie, to pewnie jakieś nieporozumienie - stwierdza mój narzeczony.
- Nie Shawn sprawdziłam wszystko i jasno wynika, że ktoś przyjął zlecenie i wziął zaliczkę a nie zostało zrealizowane - tłumaczę coraz bardziej załamana.
- Nadal uważam, że to jakaś pomyłka. Jak nazywa się ten klient?
- Suarez. To nie pomyłka rozmawiałam z nim i nawet pojutrze jemy razem lunch żeby wszystko wyjaśnić
- Suarez hmm nie kojarzę. No nic jest już dość późno - mówi spoglądając na zegarek na nadgarstku - Muszę już uciekać skarbie. Wstaje z sofy i kieruje się do wyjścia. Nie ukrywam że jestem rozczarowana takim obrotem sprawy.
- Idziesz? Tak szybko? Może zostaniesz nadrobimy trochę czasu - pytam i uśmiecham się zachęcająco. Mój narzeczony odwzajemniając uśmiech podchodzi do mnie, łapie w dłonie moją twarz i namiętnie całuje. Gdy myślę że już wygrałam odsuwa się ode mnie.
- Innym razem Elizabeth. Składa ostatni krótki pocałunek na moich ustach i wychodzi. Robi mi się przykro. Czuję, że miedzy nami nie jest jak dawniej. Widujemy się w pracy, ale poza nią raz może dwa razy w tygodniu z czego większość to kolację albo obiady. Seks, a co to jest właściwie? Nie kochaliśmy się już prawie trzy miesiące. W kiepskim nastroju idę do siebie. Przez chwilę chciałam nawet zajrzeć do Thomasa żeby go zapytać o to dziwne zachowanie. Zmieniam jednak zdanie,  lepiej tego nie dążyć.

*

Siedzę w restauracji od piętnastu minut i cholernie się stresuje. Oczywiście przyszłam za wcześnie.
To spotkanie jest bardzo ważne, może dzięki temu uda nam się namierzyć tego złodzieja. Thomas czeka na zewnątrz. Od wizyty Shawna mało rozmawialiśmy. Odwoził i przywoził mnie do firmy. Na spotkaniach z klientami zwykle siedzi na zewnątrz. Jego obecność coraz mniej mi przeszkadza. Któryś raz z kolei zamyślam się i nie zauważam, że ktoś podszedł do mojego stolika.   
- Pani Elizabeth Johns?
Unoszą głowę i widzę postawnego meżczyznę na oko po piedziesiątce.
- Pan Suarez (zdj.media)jak mniemam - odpowiadam poczym wstaję i wyciągam rękę w kierunku przybysza. Suarez chwyta moją dłoń po czym delikatnie muska ustami.
- Proponuje najpierw zająć się posiłkiem, a później przejdziemy do interesów - proponuje na co ja przystaję i składamy zamówienie. W oczekiwaniu na posiłek wymieniamy kilka uwag na temat pogody, która przy tej porze roku jest wyjątkowo słoneczna i ciepła a mamy przecież październik. Nadchodzi czas na interesy.
- Przejdźmy do rzeczy, mam tu dla pani spis pomieszczeń jakie chce mieć oraz ilość. Oczekuje także, że wstępny projekt otrzymam w ciągu dwóch tygodni. Jeśli chodzi o to całe zamieszanie z moim zamówieniem, wszystko się wyjaśniło?
- Nie zupełnie jednak mam nadzieję na owocną współpracę i jeszcze raz przepraszam pana za kłopot - staram się zachować profesjonalizm, ale nadal nie wiem jak zapytać o te potwierdzenia wpłat.
- Panie Suarez, jest jeszcze kwestia..
- Kwestia wpłat tak? - przerywa mi w pół zdania.
Lekko zawstydzona kiwam głową potwierdzając.
- Mam je dla pani, prosze - mówi i podaje mi kopertę.
- Muszę wracać do pracy, miło było panią poznać - Suarez wstaje, ponownie całuje moją wyciągniętą do pożegnania dłoń. Wyciąga portfel zanim zdążę zaprotestować kładzie na stoliku dwustu dolarowy banknot. Kłaniając się opuszcza restauracje. Oddycham z ulgą. Udało się. Wsiadam do samochodu Thomasa i wracamy do domu. Już jutro będę mogła sprawdzić to konto.

Ochroniarz (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz