24

43 1 0
                                    

Filip

Zobaczyłem przechodzącą Ceci. Po przeproszeniu przyjaciół, podbiegłem do niej, aby z nią porozmawiać.

- Ej, Ceci! Czekaj! - zawołałem. Zobaczyła jak drgnęła całym ciałem, ale się nie zatrzymała, tylko przyspieszyła krok. Co się dzieje w tej patologicznej szkole? Ughh... Złapałem ją za rękę i tym samym odwróciła w moją stronę. Nie utrzymała równowagi i poleciała głową na moją klatkę piersiową.

- Ałć - powiedziała i wymasowała obolałe miejsce. - co chcesz?! Nie odzywaj się nawet! - wywrzeszczała, na co inni zaczęli się śmiać. - i co się tak gapicie?! Wynocha z mojego pola widzenia! - wykrzyczała na cały korytarz szkolny. Ludzie zaczęli się jeszcze bardziej śmiać, ale poszli. Ciekawe, co się działo przez te trzy tygodnie. Zebrałem się na odwagę i zacząłem z nią rozmawiać.

CECI
Jezu co on ode mnie chce? Najpierw udaje, że się kolegujemy, potem jednak biegnie do Meli, żeby się o nią troszczył i mnie nienawidzi. Jeszcze do tego sprawił, że moja przyjaciółka się do mnie nie odzywa, a teraz chce litości. No kurwa po co to wszystko? Nie jestem jego zabawką. Może i jest przystojny, ale bez przesady. Większość dziewczyn ma mokro w gościach przez niego, a dla mnie to jest po prostu ostatni sukinsyn.

Poczułam dłoń na mojej i mocne szarpnięcie. Obiłam się o czyjąś klatkę piersiową.

- Sorki, nie mogłem inaczej. Inaczej byś mi uciekła - powiedział śmiejąc się. - następnym razem trochę ciszej. Palant. Co on ode mnie oczekuje. Kiedyś go mogłam jakoś znieść, ale teraz go nienawidzę.

- Nienawidzę cię! Nie dotykaj mnie! - zebrało mi się na płacz. Super. To ejst naprawdę głupia cecha - wrażliwość. Wyrwałam mu się i pobiegłam na górę. Dlaczego jestem taka beznadziejna? Jestem szmatą, która nie może opanować swoich emocji i w dodatku jest zazdrosna o to, że moja najlepsza przyjaciółka wspiera nienawidzoną przeze mnie osobę bardziej niż mnie. Pobiegłam do kantorka, gdzie najczęściej są zamknięte drzwi, ale na moje szczęście dzisiaj są otwarte. Wpadłam do pokoju wpadając w płacz. W kantorku było ciemno. Jak zamknęłam drzwi, nie widziałam już nic. Pominęłam się o jakąś skrzynię i z hukiem upadłam na podłogę, jeszcze głośniej szlochając. Zgięłam kolana mocno je obejmując wokół. Położyłam głowę na kolanach i oddałam się łzom. Usłyszałam dzwonek na lekcje. Lepszego momentu nie było? Nie mogę opuśić matematyki, ale nie chciałam widzieć jego twarzy. Na szczęście znałam hasło mojej mamy na dzienniku elektrycznym. Tym samyn zalogowałam się na jej konto i napisałam sobie usprawiedliwienie.

Nie wytrzymuję już psychicznie. Potrzebuję Melki. Ale księżniczka zachciała się nie odzywać. Suka.

Po dwudziestu minutach usłyszałam otwierające się drzwi. O nie o nie o nie. Siedziałam cicho i z wielkim truden powstrzymałam szloch. Czułam się jak w horrorze "Nie oddychaj".

- Wiem, że tu jesteś, Ceci. - powiedział zmachany Filip. Chyba biegał. Usłyszałam jego ciężkie kroki. Włączył latarkę w telefonie i zaczął mnie szukać po całym pomieszczeniu. Nie zajęło mu to długo, bo jest zbyt małe, żeby się dobrze schować. - Hej, czemu płaczesz? Takie piękne dziewczyny nie powinny być smutne. - na te słowa się zaśmiałam i poczuła wkradające się rumieńce. Szybko zasłoniłam twarz włosami, co mi zbytnio nie pomogło, bo są krótkie. Chyba to zauważył, bo zachichotał pod nosem.

- Mogę się dosiąść? - zapytał niepewnie - pokiwałam głową w boki dając mu do zrozumienia, że chcę być sama. Usiadł obok mnie na co ja go sztutchnęłam, żeby poszedł. Objął mnie ramieniem, a ja się znowu rozpłakałam. - Ćśśś spokojnie - powiedział kojąco.

- Zabrałeś mi przyjaciółkę, co chcesz jeszcze? Moje Życie się wali więc bierz, co chcesz. - wyszlochałam mu w ramię.

- Nie mów tak. Nie chciałem Ci nikogo zabrać - na te słowa tylko prychnęłam. Skurwielowi wzięło się na przeprosiny.

- Jesteś dupkiem. Nie odzywasz się przez trzy tygodnie, zabierasz mi jedną z najważniejszych osób. Jesteś beznadziejny. Ja jestem beznadziejna. Dlaczego jestem taka zjebana. Niedojże jestem brzydka to jeszcze wrażliwa. Po co Bóg stworzył takiego lewego człowieka?

- Przestań tak mówić! - wykrzyczał. Nie przejęłam się tym i kontynuowałam swoją wypowiedź. Po chwili poczułam rękę na swoich ustach. Zaczęłam krzyczeć i się wyrywać na marne. Ugryzłam go. Obleśne. Ale mnie puścił i to jest najważniejsze. Zaczęłam z niego drwić i go obrażać wyzywając z najgorszych. Po chwili znowu poczułam jego rękę na swoich ustach tym samym mnie uciszają. Przestraszyłam się i chciałam odskoczyć, ale on mnie przyciągnął. Nie mogłam się sprzeciwić. Zrozumiał, że to niczym nie zaskutkuje i oderwał ode mnie rękę.

- Co robisz?! - znowu zaczęłam na niego krzyczeć. Przyłożył palca do swoich ust próbując mnie uciszyć.

- Ćśśśś. Proszę Cię. Posłuchaj mnie. - powiedział błagalnym tonem. Skinęłam głową i oparłam głowę O jego ramię. Nie mam już siły. Słuchałam uważnie, co ma do powiedzenia.

FILIP

Po co to zrobiłem? Ale zadziałało, na szczęście. Jestem bardzo zestresowany, bo zaraz będę musiał powiedzieć całą prawdę, zaczynająć od Małgośki i kończąc na Melce.

- Parę lat temu, szedłem ulicą i zobaczyłem młodą dziewczynę leżącą na ulicy. Pobiegłem do niej i pomogłem zejść z ulicy. Zapytałem, co robi. Powiedziała, że ma chorobę i zasnęła na ulicy. Po paru tygodniach, zakochaliśmy się w sobie. Gośka wyznała mi, że tego dnia chciała popełnić samobójstwo. Pokazała mi również cięcia na nadgarstku. Obiecała mi, że tego już nie zrobi. Po kolejnych dwóch tygodniach, zerwała ze mną. 27 Stycznia. Doskonale to pamiętam. Moi rodzice oraz Melki się bardzo mocno przyjaźnią i często do nas przychodzili na obiad. Twoja przyjaciółka zauważyła, że coś jest nie tak. Wszystko jej opowiedziałem. Melka nie odzywa się do ciebie tylko dlatego, bo cię nie chce zranić. - na te słowa sarkastycznie parsknęła śmiechem.

- W żadnym stopniu mi nie pomogło to, że się do mnie nie odzywa. Ale dzięki, że mi powiedziałeś. - uśmiechnęła się do mnie serdecznie i wyszła. Wygląda jak trup, ale nie chciałam jej tego mówić. Usłyszałem dzwonek na przerwę. Czas na Lucynkę.
Wyszedłem z kantorka i wszedłem do klasy nauczycielki. Nie było jej tam. Stwierdziłem, że pójdę do niej po lekcjach. Resztę zajęć jakoś wytrzymałem. Po ostatniej lekcji znowu podszedłem do klasy Lucynki. Zobaczyłem najpiękniejszą kobietę na świecie. Chyba się spieszyła, bo już spakowała swoje rzeczy, a tak to zawsze na mnie czeka.

- Już wychodzisz? - zapytałem. Po wypowiedzianych słowach podskoczyła, bo mnie się nie spodziewała.

- Hejka, strasznie się spieszę. Muszę iśc do... - zawiesiła się - dzieci. - powiedziała unikając mojego wzroku. Wyszła szybkim krokiem, po drodze dając mi szybkiego buziaka. Wyszedłem zdezorientowany z klasy i nawet nie zdążyłem jej powiedzieć o moich planach. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon z kieszeni, ktory powiadomił mi, że Lucynka wysłała mi esemesa. To, czego się dowiedziałem, mną wstrząsnęło.

Od: Lucynka :*
Wyprowadzam się do Ameryki Północnej.

Do: Lucynka :*
Ja też.

Tak, to prawda. Wyprowadzam się z rodzicami do Ameryki, zaraz po skończeniu szkoły do college'u.

Wyszedłem że szkoły kierując się do ulubionej kawiarni. Wchodząc do niej, poczułem mocne ukłucie w sercu. Milion ostrzy wbijało się w moją skórę. Poczułem jak moje serce pęka na tysiące małych kawałeczków. Lucynka całowała się z jakimś typem. Straciłem nadzieję w nasz związek.

***
Hejka wszystkim, tymi słowami zakończyłam to opowiadanie. Zostaną zmienione imiona z:
Ceci na Sophie.
Stwierdziłyśmy, że zaczniemy pisać nowe. Zapraszamy:

"Zyskując nadzieję"


Tracąc nadziejęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz