Rozdział 5

1.2K 72 28
                                    

   Will siedział pijąc kawę i patrzył na miasto. Wrócił właśnie z obowiązkowego ,,badania" Redmont i wsi obok. Po opróżnieniu kubka poszedł za chatę gdzie poćwiczył skradanie się. Szło mu coraz lepiej. Po tym poćwiczył rzuty nożami i strzelanie z łuku. Robił różne testy. Najpierw strzelał z zamkniętymi oczami, potem coraz szybciej, a w końcu skacząc w bok. Po chwili powrócił jednak do normalnego treningu. Usłyszał rżenie wydobywające się ze stajni. Ktoś zbliżał się do chaty. Tylko pytanie co zrobić... Will wzruszył ramionami i powrócił do treningów. Zrobił serie wysyłając w stronę tarcz wszystkie dwanaście strzał, które miał w kołczanie.

-Wow! - zawołał kobiecy i znajomy głos - Nieźle! - Will obrócił się do gościa. Była to wysoka blondynka. Allys.

-Cześć, Allys - powiedział bez cienia uśmiechu - Co cię do mnie sprowadza?

-Przyniosłam ci chleb - powiedziała i wręczyła go chłopakowi do rąk. Ten nic nie powiedział na co dziewczyna zmarszczyła brwi i zaraz znowu je wyprostowała. Will wszedł do chatki i zaraz znowu wrócił. Allys wciąż czekała na ,,dziękuje".

-To... Będziesz tu tak sterczeć? - zapytał Will. Allys poczuła w sobie trochę gniewu. Postanowiła, że nie ułatwi zadania temu niewychowanemu chłopakowi.

-Tak - odparła - A wiesz bo stąd do zamku jest nawet długa droga, a ja galopem pokonałam tą odległość. I może...

-I może co? - dopytywał Will marszcząc brwi.

-Nie mówię, że masz mnie odwieźć. Nic z tych rzeczy. Tylko...

-Nie mam czasu - burknął Will - To czekasz tu czy jedziesz? - Allys pociemniała od gniewu. Choć od ponad roku była szkolona na kurierkę to tym razem nie dała rady ukryć gniewu.

-Ja tu marnuję mój cenny czas, żeby ci przynieść chleb. Najpierw jeżdżę do piekarza, potem jadę tu, a zaraz jeszcze będę musiała wracać. Takim sposobem stracę przynajmniej dwie godziny! A tu nagle jakiś czeladnik zwiadowcy nie raczy, nawet powiedzieć ,,dziękuje"! Bardzo mi przykro, ale nie pozwolę by mnie tak traktowano! - krzyknęła Allys. Will trochę się zawstydził, ale też mu się zrobiło przykro.

-Może bym lepiej cię traktował, gdyby ktoś raczył mnie nauczyć manier! - wybuchnął Will - Kiedy miałem cztery lata moja matka zginęła na moich oczach! Potem zostałem porwany przez Morgaratha! On wyszkolił mnie na maszynę do zabijania! Myślisz, że dlaczego tak dobrze strzelam po miesiącu nauki? Zabiłem mnóstwo ludzi. Bez mrugnięcia okiem zabiłem trzech zwiadowców i spaliłem wiele karczma wraz z ludźmi i dziećmi w środku! Więc bardzo mi przykro, że nikt nie nauczył mnie kiedy się mówi ,,Dziękuje"! Przez całe moje życie żyję w lęku - podwinął rękach pokazując bliznę - To Morgarath zrobił mi kiedy ostatnio nie wykonałem zadania. Teraz miałem zabić Halta... - Will zorientował się, że powiedział tej dziewczynie swoje największe sekrety. Ale skoro zaczął to postanowił zakończyć - Nigdy nie wiedziałem co to jest radość, maniery czy bezpieczeństwo. Zostałem skazany na łaskę Morgaratha bo nikt nie raczył spróbować mnie ocalić. Więc uwierz mi mam większe problemy niż mówienie ,,przepraszam" i ,,dziękuje"... - Popatrzył na jej twarz. Przez chwilę malował się na niej strach, ale potem troska i zrozumienie.

-Przepraszam - powiedziała cicho Allys - Ja... ja nie wiedziałam....

-Nic się nie stało. To nie twoja wina - mruknął Will - Przecież to nie przez ciebie mnie to wszystko spotyka... I to nie przez ciebie giną niewinni ludzie... - dodał niemal szeptem.

-To wina Morgaratha. Nie obwiniaj się...

-Nie byłbym taki pewien - mruknął - A... bo tak się zastanawiam... - wziął głęboki wdech - Halt wyjechał na jakąś misję i może przejdziemy się po mieście, Allys?

-Jasne... A skąd ty znasz moje imię?

-To będzie moja tajemnica - uśmiechnął się Will - Jestem Will - Wyruszyli do miasta. W takie dni jak tamten w miastach było mnóstwo atrakcji. Było łowienie jabłek, rzucanie obręczami i strzelanie z łuków do tarcz. Will pociągnął tam Allys i złapał łuk. Wybrał parę strzał i sprawdził je w dłoniach...

-Sprytne...

-Co? - zapytała Allys.

-Są nie równe. Z jednej strony cięższe. Nimi wręcz nie da się trafić... - stwierdził po czym nałożył pocisk na cięciwę i naciągnął. Wziął pod uwagę odległość, wiatr i różnice wagi strzały. Wypuścił strzałę. Trafił w sam środek tarczy. Po drugim trafieniu mężczyzna, który prowadził atrakcję westchnął. Will trafił trzy razy w sam środek.

-Proszę, o to twoja nagroda - powiedział mężczyzna.

-Niech pan to zostawi - mruknął Will. Allys trąciła go w ramię więc dodał - Dziękuje.

-Nie ma sprawy, zwiadowco - odparł mężczyzna puszczając do nich oczko. Will i Allys poszli dalej. Mijali przez różne miejsca. I Allys była wręcz pewna, że Will cieszył się jak nigdy wcześniej (nawet jeśli tylko uśmiechał się lekko). Chodzili dalej. Było niesamowicie. Zaczęli wracać do chatki. Oboje śmiali się po opowiedzianych żartach. Nagle Will spoważniał.

-Allys? - zaczął zakłopotany - Bo chodzi o to... Nie mów nikomu, że byłem... że jestem sługą Morgaratha, dobrze?

-Dobrze - powiedziała dziewczyna - Ale już nie jesteś nim. Stałeś się lepszym człowiekiem.

-Nie wszystkie winy da się uleczyć - mruknął Will. Allys chciała coś powiedzieć, ale chłopak pobiegł przed siebie bez słowa. Po chwili zatrzymał się i uklęknął. Dziewczyna zobaczyła, że Will mówił coś do małej dziewczynki, która miała ranę na kolanie. Chłopak wyciągnął coś z kieszeni, a potem zaczął oczyszczać ranę. Po chwili dziewczynka przytuliła go i machając pobiegła. Will wrócił z uśmiechem na twarzy do Allys.

-Mówiłam, że się zmieniłeś - odparła. On tylko mruknął coś niezrozumiałego. Po chwili byli już w chatce. Ze stajni dobiegło ich rżenie Wyrwija.

-Miło było - powiedział Will.

-Mi też się podobało - odpowiedziała - Musimy to kiedyś powtórzyć...

-Dziękuje ci - powiedział po chwili wahania Will.

-Za co?

-Za ten dzień - chłopak wziął głęboki wdech i mówił dalej - Nie mam przyjaciół, a jeśli już to wszystkich zabiłem... Nigdy nie widziałem tego wszystkiego. Każdego dnia miałem treningi i nie mogłem nawet wyjść z tamtego ponurego zamku.

-Nie ma sprawy - powiedziała zbita z tropu Allys - Do zobaczenia, Will...

-Do zobaczenia, Allys - odpowiedział chłopak patrząc w ślad za oddalającą się dziewczyną. Szczęśliwy wrócił do chatki. Jednak nie dane mu było odpocząć.Na stole leżała kartka. Napisane na niej były tylko dwa słowa i podpis...

Znajdę cię

                                                                Morgarath


Zwiadowcy - Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz