Rozdział 7

1.2K 62 17
                                    

   Will już od trzech dni jechał w kierunku Gorlanu. Tam powinien być Halt wraz z Gilanem. Obok niego podążali sir Rodeny i Baron Arald. Jechali w ciszy. Cały poprzedni dzień spędzili planując.  Pozostał im ostatni dzień. Następny już najprawdopodobniej będzie walką. 

-Will - powiedział Rodney - Nie zbliżaj się do kalkara - tak naprawdę mówił to już... hmmm.... tysięczny raz! Nie sorry. Tysiąc trzeci raz. Will ponownie kiwnął głową. Tak naprawdę wiedział, że oni nie mają nic innego do powiedzenia, więc ich nie słuchał. W głowie miał już przygotowany plan. Wiedział, że nie może tak po prostu przyjść sobie i strzelić z łuku do kalkara. Pierwszy powód, samą strzałą nic mu nie zrobi. Drugi powód, wszyscy od razu odkryliby, że jest kimś innym niż tym za kogo się podaje ( i po trzecie to nie byłoby epickie - żart :) ) Jechali całymi dniami. W nocy na zmianę trzymali wartę, więc nic dziwnego niema w tym, ze cała trójka wręcz padała z nóg. Will jednak tego nie okazywał. Po długich godzinach rozmyśleń i ciszy w oddali na niebie zauważyli dym. Will bez słowa uderzył piętami boki Wyrwija przyśpieszając do galopu. Nie zastanawiał się czy Baron i Rodney za nim nadążą. Chciał jedynie pokonać już bestie. Nie zwalniając pędził w kierunku dymu. Po około dziesięciu minutach zauważył ruiny. Wszędzie były porozrzucane kamienie. Gdzieniegdzie wyrastały drzewka i krzewy. Po środku wszystkiego stały dwie postacie. Halt i Gilan. A obok nich ogromna bestia. Walgar. Will w pierwszej chwili chciał tam pobiec, ale zatrzymał go okrzyk Barona.

-Czekaj, tu! - rozkazał Baron Arald - Jakby coś nam się stało to jedź do zamku Araluen i powiedz tam o tym Crowleyowi i Duncanowi - i pojechał z mieczem uniesionym tak samo jak u sir Rodneya. Dwaj mężczyźni galopowali w kierunku  kalkara. Chłopiec miał w głowie, że to bardzo głupi ruch, ponieważ kalkarowi mieczem nic nie zrobią. Halt właśnie uderzył bestie saksą broniąc tym samym Gilana przed kolejną raną. Młody zwiadowca leżał na ziemi za swoim byłym mistrzem i przyciskał dłoń do uda. Chyba wszyscy wiedzieli, że w walce z tą bestią miecze na nie wiele się zdadzą. Nikt się jednak nie poddawał. Sir Rodney złapał miecz Gilana i straszył bestie dwiema broniami naraz. Kalkar atakował zaciekle. Udało mu się znów trafić Halta, który i tak z trudem stał na nogach. Dwaj zwiadowcy byli pokonani. Will złapał krzesiwo, które miał w kieszeni i spróbował rozpalić ogień. Nic z tego. Baron Arald widać było, że opada już z sił. Sir Rodney wciąż bez wysiłku machał mieczem. Rozległ się kolejny ryk  bestii i Baron Arald padł na ziemię. Sir Rodney został sam przeciwko bestii. Will dopiero teraz zauważył drugiego kalkara, który martwy leżał na ziemi. Jego futro było spalone. To pewnie od tego był ten dym, ale cały ogień już zgasł. Will nie wiedział co zrobić. Morgarath uczył go zaklinania tych bestii i chłopiec był w tym naprawdę dobry. Ale te bestie nigdy nie były w tamtych momentach w fazie furii. ,,Myśl Will, myśl!" rozkazał sobie w głowie. Nie zdąży rozpalić ognia i strzelić. Czyli Will miał tylko jeden wybór. Czy był on dobry? Zdecydowanie nie. Czy ten plan ma szanse na powodzenie? Może. Jednak jedna rzecz była pewna. Jeśli Will nic nie zrobi to wszyscy zginą. Nie mógł na to pozwolić. Los dał mu szansę i chłopak zamierzał ją wykorzystać. Will zeskoczył z Wyrwija. Z torby przy boku konia wyciągnął szary płaszcz, w którym kiedyś zabijał kiedy był sługą Morgarath. Wymienił płaszcz zwiadowcy na swój stary i pobiegł. Przed tym rozkazał konikowi zostać w miejscu. Will pędził tak szybko jak mógł. Miał mało czasu. Gilan odwrócił głowę i od razu go zobaczył.

-Will! Nie! - krzyknął młody zwiadowca. Baron Arald i Halt także popatrzyli na chłopaka. na twarzy barona i Gilana pojawiło się nie kłamane przerażenie. Jedyny Sir Rodney nie obrócił głowy. Jako doświadczony wojownik wiedział jakie to ma skutki. Rycerz odważnie walczył, ale i on nie miał szans w starciu z bestią. Willowi brakowało już nie wiele. Gilan wciąż krzyczał. Kiedy Will popatrzył na twarz mistrza zauważył na niej strach. Trwało to mniej niż sekundę, ale był pewien, że zobaczył tą emocję. Wciąż w biegu podniósł miecz Gilana, który ten upuścił podczas walki. Sir Rodney uderzony łapą bestii bez przytomności padł na ziemię. Jeszcze tak nie wiele zostało! Chłopak skoczył pomiędzy przyjaciół,a bestie. W głowie już szykował plan ucieczki. Domyślał się, że jeśli poznają jego tożsamość to będzie musiał ratować swoje życie.

-Uciekaj, Willu! - zawołał Baron. Will obrócił miecz ostrzem do dołu i zaczął nim uderzać o ziemię. Raz. Raz. Raz. Raz. Kalkar na początku się nie uspokajał po chwili jednak stał się mniej agresywny. Raz. Raz. Raz. Will powtarzał jakieś słowa w dziwnym języku wciąż uderzając mieczem o podłoże. Kalkar uspokajał się coraz bardziej. Will syknął coś parokrotnie i kalkar obrócił się i odszedł. Chłopak chciał się obrócić, ale nie miał na to odwagi. Rozglądnął się. Jakieś dwieście metrów od niego był koń. Chyba zdążyłby tam dobiec za nim inni by go zabili. Will powoli odwrócił się do reszty. Na ich twarzach (nawet na obliczu Halta) widział szacunek i zdziwienie. I niestety gniew. Will wbił miecz w ziemię i czekał, aż ktoś raczy mu coś powiedzieć. Halt i Gilan pozbierali się najszybciej. Młody zwiadowca podniósł się tak szybko jak mógł i od razu złapał swój miecz.

-Czyli to ty... - syknął - Halt, jak mogłeś nie zauważyć, że przyjąłeś na swojego ucznia sługę Morgaratha!?

-Ty też tego nie zauważyłeś - mruknął Will - Opuść ten miecz... proszę - dodał po chwili. Halt podszedł do byłego ucznia i położył mu dłoń na ramieniu. I on i Will wiedzieli, że kiedyś będą musieli to wyjawić.

-Zauważyłem i wiedziałem o tym - odparł. Machnął ręką powstrzymując pytania byłego ucznia - Opuść miecz - poprosił. Gilan nie chętnie wykonał polecenie.

-Halt! On zabił trzech zwiadowców. Mieliśmy go postawić przed sądem. Mówiłeś, że nie wiesz gdzie jest! - Halt westchnął.

-Tak to prawda. I to przez niego trafiłem do szpitala... Ale pomyśl. Czy nie lepiej wyćwiczyć go na zwiadowcę niż zabijać? Właśnie pozbył się Kalkara... I tak naprawdę oszczędził mnie. Jego misją było pozbyć się mnie.

-Ale zabił trzech zwiadowców - powtórzył Gilan.

-Tak, i to też prawda - mruknął Will spuszczając wzrok - Zabiłem trzech zwiadowców. Spaliłem mnóstwo karczm z dziećmi i innymi ludźmi w środku. Nie raz robiłem okropne rzeczy... Próbowałbym się usprawiedliwić, ale to nic nie da. Są rany, których nie da się wyleczyć... - Chłopak popatrzył w oczy młodego zwiadowcy. W oczach chłopaka widać było cierpienie i smutek. I to nie były sztuczne emocję tylko te, które towarzyszyły mu przez prawie całe życie. Jeszcze przez długi trwała ta rozmowa. Po chwili wtrącił się do niej Baron Arald. i rozmowa toczyła się dalej. Will miał swoje powody by ukrywać te informację, ale i tak odetchnął z ulgą kiedy wreszcie mógł odsłonić tą kotarę tajemnic.

>--------->

Tydzień później

Will siedział na gałęzi drzewa i patrzył w dal. Na dole wszyscy świętowali, ale on nie lubił takiego towarzystwa. Chłopak zeskoczył z drzewa i powędrował do chatki. Usłyszał ciche kroki.

-Cześć, Will - powiedziała Allys opierając rękę na jego ramieniu.

-Cześć, Allys - odparł z uśmiechem Will - Nie jesteś na imprezie?

-Nie - odparła dziewczyna - Nudno tam jest bez ciebie.

-Chcesz powiedzieć, bez bohatera lenna Redmont tego, który własnymi rękami zabił kalkara ratując życie wielkiego zwiadowcy Halta? Pewnie tak - zaśmiał się.

-Nie mogę uwierzyć jaki jesteś odważny.

-Tak to bywa kiedy od najmłodszych lat uczą cię walki i biją za każdy zły ruch. A i jeszcze szkolą na maszynę do zabijania - mruknął uczeń zwiadowcy.

-Może... - powiedziała Allys zatrzymując się i obracając przodem do Willa - Ale mnie nie obchodzi kim byłeś. Zmieniłeś się. I to jest najważniejsze.

-Powiedz to rodziną tych zabitych przeze mnie osób - burknął Will.

-Uratowałeś życie dwóch zwiadowców i Barona Aralda i Sir Rodneya - dodała Allys - Jesteś największym bohaterem jakiego znam - pochyliła się i pocałowała usta Willa.

...

Witam wszystkich! Jak będziecie chcieli drugą serię to piszcie w kom. Co napisać dalej... Spirit animals czy może inną część zwiadowców, a może trylogię Snu Kerstin Gier? Zostawiajcie komentarze. Widzimy się, SaoriNeko


Zwiadowcy - Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz