Rozdział 14

897 60 14
                                    

   Na zamku Redmont tego dnia panowało wielkie poruszenie. Tylko nieliczni znali powód, a wśród nich niski uczeń zwiadowcy, który z całych sił starał się ukryć brak saksy (co było naprawdę trudne zważywszy na to, że każdego dnia miał treningi z Haltem). Jednak w tym dniu miało się wszystko zmienić.

   Słońce dopiero wchodziło na niebo, jednak mrukliwy zwiadowca już od dawna był na nogach. Siedział na ganku, a w ręce ściskał kubek z kawą, do której wcześniej (oczywiście) dodał miód. Ten dzień od samego rana zapowiadał się nie ciekawie. Pomimo, że na niebie nie było ani jednej chmury. Halt, jednak nauczył się ufać swoim przeczuciom, które mu wyraźnie mówiły, że ten dzień będzie gorszy od wielu innych, które przeżył.

   Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ścieżkę prowadzącą do jego chatki, aż w końcu stwierdził, że warto obudzić Will'a. W końcu musieli wyruszyć. Mieli jeden dzień na i jedną noc na dotarcie do lasu zachodu, a musieli w tym czasie jeszcze odpocząć, zebrać siły na walkę.

   Halt podniósł się z krzesła, po czym wszedł do chatki. Przez chwilę stał w wejściu zastanawiając się. Czy dobrym pomysłem było brać Will'a na tę wojnę? Może i chłopak był lepszy od wielu zwiadowców, ale jednak to była walka z jego największym koszmarem. Czy nie lepiej zostawić go w chatce i pozwolić mu dalej żyć jak najnormalniejszy uczeń zwiadowcy? Rzeczą oczywistą było, że Morgarath bez zastanowienia wyda swojego byłego ucznia, więc czy nie lepiej oszczędzić tego Willowi? Z drugiej strony, jednak wiele osób może się zdziwić na wiadomość, że Halt zostawił swojego ucznia samego w chatce na czas nieokreślony, który może trwać nawet wieczność.

   Po dłuższej chwili Halt zdecydował. Całe życie polega na stawaniu naprzeciw swym lękom i jeśli Will, pozostanie w chatce i będzie wciąż chował się przed Morgarathem to nigdy nie pozbędzie się tego koszmaru. Zwiadowca odstawił pusty kubek na mały stolik, po czym otworzył drzwi od pokoju ucznia chcąc go obudzić. Jego serce zamarło, kiedy zauważył puste łóżko. Koc był pościelony, co świadczyło o tym, że chłopak już wstał. Jednak Halt usłyszałby dźwięk lecącej strzały, gdyby jego uczeń ćwiczył, a w danej chwili to była jedyna opcja. Jednak to nie to przeraziło go najbardziej. Na łóżku leżał poskładany płaszcz w cętki, a na nim brązowy liść dębu. Oznaka ucznia zwiadowcy. Obok tego wszystkiego leżał jeszcze łuk, kołczan z strzałami i nóż myśliwski. Nigdzie nie było saksy. Dało się jeszcze zobaczyć kartkę z jednym małym napisem. ,,Żegnaj". Jednak nigdzie nie było widać szarego płaszcza, którego kiedyś używał brunet i jego łuku, także tego sprzed laty.

   Zwiadowca momentalnie zerwał się z miejsca i pobiegł do stajni, gdzie nie zauważył braku żadnego z koni. Nie wierzył w powrót do Morgaratha'a przez Will'a. To było wręcz niemożliwe! Jednak nie była to jedyna szokująca informacja z tego dnia.

   Halt stał tam i patrzył się w Wyrwija, jakby licząc na to, że z za niego wyłoni się Will i powie ,,Żartowałem", ale tak się nie stało. Po chwili do uszu zwiadowcy doszedł dźwięk kopyt uderzających o ziemie, a sekundę później konie przyjaźnie zarżały. Halt nie czekał już ani sekundy dłużej. Powrócił na ganek, gdzie czekał aż dojedzie do niego przybysz.

   Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to tak dobrze znany mu płaszcz zwiadowcy. Chwilę później, kiedy gość zrzucił z głowy kaptur, Halt zauważył także rude włosy. Zaskoczyła go wizyta Crowley'a, ale (jak to on) nie okazał zdziwienia.

-Co cię do mnie sprowadza? - zapytał poważnie. Dowódca zeskoczył z swojego konia i bez słowa rzucił do rak przyjaciela saksę, ciężki nóż używany przez zwiadowców. Halt skierował swoje pytające spojrzenie na orzechowe włosy towarzysza.

-Znalazłem to w swoim pokoju - odparł - Ktoś musiał prześlizgnąć się do mnie i wbić mi ten nóż w łóżko. Nie wiem czy to miała być groźba, czy ktoś może spudłował, ale nie to jest ważne. Musiał to zrobić zwiadowca... - mrukliwy zwiadowca szybko połączył fakty-... Tylko oni potrafią poruszać się bezszelestnie. Nie zarzucam ci tego czynu, zważywszy także na to, że swoją saksę masz przy sobie, ale w takim przypadku pozostaje tylko jedna osoba, która mogła to zrobić - Halt patrzył jak zaczarowany na nóż, który trzymał w ręce. Czy Will naprawdę chciał to zrobić? Nie. On nie spudłowałby, więc co zamierzał?

-Wyruszajmy - powiedział Halt, jakby ignorując wypowiedź dowódcy. W rzeczywistości cały czas nad tym myślał. Nie mógł uwierzyć w to wszystko. Ale skoro Will wrócił do Morgarath'a to czemu go przed tym nie zabił? Mógł zabić dwójkę zwiadowców, a w tym tego najbardziej znienawidzonego przez byłego barona Gorlanu, jednak nie zrobił tego. Dlaczego? Jednak nie ta informacja była najgorsza. Wszystko zmierzało do jednego punktu... Will powrócił do Morgaratha'a co oznaczało, że jemu i Haltowi przyjdzie stanąć po przeciwnych stronach.

...

   Witam! Witam! Jak mówiłam ,,Rozdziały będą częściej". No naprawdę będą częściej. Tym bardziej teraz kiedy przez tydzień nie będę ich pisać. Staram się pisać w każdej wolnej chwili, ale przez ten tydzień nie będzie to możliwe, a nawet przez trochę dłuższy czas. Jutro wyjeżdżam, a wracam dopiero jedenastego lipca. Dlatego rozdziałów przez jakiś czas nie będzie, ale luzik. Później wracam i pisze. I swoją drogą.. powoli dochodzimy do końca tego finfic'a. Wiele osób pisze mi, że uwielbia go, ale ja jak czytałam swoje poprzednie rozdziały i sposób w jaki je napisałam... naprawdę... Po prostu załamka. Zdecydowanie lepiej wychodzi mi pisanie własnych książek, ale to NIE oznacza, że zakańczam ten fanfic. Dlatego mówię (piszę)... przez nie całe dwa tygodnie mnie nie ma, więc nie będzie rozdziałów, ale potem może uda mi się zrobić nawet jakiś maratonik. Bo nic nie dzieję się przypadkowo... Widzimy się SaoriNeko.

Zwiadowcy - Nowy początekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz