Dopiero po kilku minutach od wybudzenia, zorientowałam się gdzie jestem. Był to szpital który mieścił się niedaleko naszej szkoły. Z trudem przekręciłam głowę w prawo aby przyjrzeć się sali. Wcale nie zdziwiłam się gdy pierwszą rzeczą, a raczej osobą, jaką zauważyłam była moja mama siedząca tuż obok mnie, trzymając jedną z moich dłoni.
Wtedy zauważyłam jak dużo kabelków podczepionych jest do mojego ciała. To właśnie wtedy poczułam ból przeszywający moją klatkę piersiową i cały lewy bok. W tamtej chwili zorientowałam się, że mam na twarzy maskę tlenową, która pomaga mi w oddychaniu.
Ten widok przeraził nie tylko mnie, ale i zapewne moich bliskich. W jednym kąciku moich oczu pojawiła się łza, która od razu po tym jak spojrzałam na matkę, zniknęła. Nie chciałam aby bliscy cierpieli z mojego powodu. Wręcz przeciwnie. Chciałam ich uszczęśliwiać.
— Która godzina? — zapytałam ledwo, nie wiedząc co mogę powiedzieć. Chciałam jakoś zagadać swoją rodzicielkę aby nie zapanowała między nami niezręczna cisza.
Rodzicielka miała głowę cały czas w dole, więc nie widziała mojego przebudzenia. Usłyszawszy mój głos zaczęła płakać z uśmiechem, a ja czułam jej trzęsącą się dłoń. Przestając przyglądać mi się, wybiegła z sali aby wrócić z lekarzem. Jej twarz wręcz promieniała, a ja delikatnie unosiłam prawy kącik ust do góry widząc jej radość.
W tle słyszałam rozmowę telefoniczną mojej mamy z.. kimkolwiek była ta osoba wiem, że był to ktoś bliski. I jak zwykle miałam racje.
— Wybudziła się! — krzyknęła zaraz po tym gdy nieznajomy odebrał telefon. — Kimetrius.. Nie masz pojęcia jak bardzo szczęśliwa jestem. Przyjedź tu.. Szybko! — krzyczała, bo była po prostu w szoku, a jednocześnie szczeliwa. Miała do tego prawo. Zareagowałabym podobnie.
Nie dziwiło mnie to, że tą osobą okazał się być Kim. To najbliższy mi człowiek ze wszystkich znajomych i rodziny, nie wliczając mojej mamy. Jedyne pytanie które nie dawało mi spokoju to Co się, do cholery, stało?
— Jak ma Pani na imię? — moje głębokie rozmyślenia przerwał lekarz, który po krótkiej chwili zaczął świecić mi po oczach latarką. Mało przyjemne uczucie. W między czasie zdążył również zdjąć mi maskę tlenową.
— Ellie Jones.. — stwierdziłam cicho, przyglądając się z uwagą sufitowi. Jakby było w nim coś naprawdę magicznego.
— Ellie, kochanie, Kim zaraz tu będzie — spojrzałam na mamę pytająco. Nie chciałam aby robiła z tego wielką imprezę. Mówiąc w przenośni. Mimo to delikatnie uśmiechnęłam się wiedząc, iż Kimetrius już pędzi tu na swoim rowerku. Oczywiście był już gotów na prawo jazdy, jednakże mógł je zrobić dopiero za rok. Kiedy osiągnie pełnoletność.
Lekarz spojrzał na mamę jakby miał ją za chwile co najmniej wykastrować. Parsknęłam śmiechem widząc całą tą sytuacje jako obserwator. Mama chyba zlękła się jego wzroku i zmarszczonych brwi.
— Przykro mi, ale Pani córka była w śpiączce trzy miesiące. Nie może Pani zapraszać teraz całej rodziny. Pacjentka potrzebuje odpoczynku i długich wizyt u psychologa szpitalnego. Wypadek to duża trauma jak dla siedemnastolatki — mówił to tak spokojnie.. A ja czułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Wiedziałam, że jeszcze chwila i dosłownie wybuchnę. Trzy miesiące?
— Rozumiem.. Przepraszam — stwierdziła matka opuszczając głowę, najprawdopodniej ze wstydu, w dół. Przyglądałam się tylko sytuacji jak w jakimś transie. Nie zauważyłam nawet kiedy zaczęłam szlochać jak dziecko. Mama rzuciła mi się na szyje, jednak w bardzo delikatny sposób. Lekarz warknął na nią, że nie powinna tego robić, gdyż jestem naprawdę osłabiona. Jednak gdy doktor próbował odciągnąć kobietę ja przytuliłam się do niej mocniej. Bardzo jej teraz potrzebowałam. A jeszcze bardziej Valerie. Mojej przyjaciółki z którą znam się jakoś od początku tego roku. Chciałam się jej wygadać o wszystkim opowiedzieć.
Ostatnio opowiadała mi, że zachorowała i nie może wychodzić z domu. Byłam bardzo ciekawa co takiego jej się stało, jednakże po tygodniu nie chodzenia do szkoły poinformowała mnie, że następnego dnia wraca. Tak też było. Przytuliłam ją bez najmniejszego zawahania, widząc ją przy wejściu. Później już nie pamietam nic.
—Ellie?— usłyszałam tak dobrze znany mi głos. Głos który za każdym razem uspokajał mnie i mój zepsuty dzień. Głos który pokochałam już w przedszkolu. To był on.. mój najlepszy przyjaciel. Kim.
Tak bardzo cieszyłam się, że Foose pojawił się tu. Mimo iż wiedziałam, że i tak się tu pojawi, to byłam naprawdę szczęśliwa. Wręcz rzucić się na rower i popędzać do szpitala gdy przyjaciółka wybudzi się? Nie. Nie przyjaciółka. Jesteśmy niebiologicznym rodzeństwem.
CZYTASZ
i wan't more ┊ lil skies 🔒
FanficKimetrius Foose. Zwyczajny chłopak, a jednak twój najbliższy przyjaciel. Co zrobi dla ciebie gdy okaże się, że grozi ci niebezpieczeństwo? Jak postąpi, widząc że jesteś w rozsypce? Jak zareaguje na miłość twojego życia? Jak pogodzi się z tym, co ci...