11

111 20 0
                                    

—Cześć— przywitał się dość miło, jednak nie tak jak za pierwszym razem. Był jakiś taki.. smętny, mimo wszystko zdecydowałam się naprawić to w jakikolwiek sposób.

Z uśmiechem podeszłam i przytuliłam chłopaka. Może i był to za szybki i nieprzemyślany krok, ale raz się żyje. Czyż nie? Poza tym na jego twarzy od razu zawitał uśmiech.

—Kawa? Ciasteczko? — zapytał szybko zmieniając temat, co mnie odrobine zaniepokoiło.

—Może najpierw zdradzisz mi jak masz na imię?— mówiłam zaciekawiona. W końcu tak bardzo zaimponował mi Francją, a nawet nie znam jego imienia. Zwykłego znaku rozpoznawczego. Bo jak mam krzyczeć do niego na ulicy? Ej! Ty! To byłoby głupie.

—Marcus — uśmiechnął się szeroko po czym otworzył mi drzwi od kawiarnii. —Marcus Arguello— tym razem to ja uśmiechnęłam się, aczkolwiek dość krzywo.

—Francuz z taką osobowością? Tego to się nie spodziewałam. Ale miło mi cie poznać, Marcus— z przekonaniem podałam mu rękę, a on odwdzięczył się tym samym.

—Pół francuz— poprawił mnie przy tym śmiejąc się półgłosem. —A ty? Jak ma szanowna pani na imię?— zażartował zajmując przy tym pierwszy lepszy stolik.

Na oko pierwszy lepszy. Może jemu tak się wydawało. Dla mnie ten stolik znaczył więcej niż mógł się tylko domyślać. Za małego zawsze przychodziłam tam z rodzicami. Kiedy to jeszcze mój ojciec nie był psychiczny.

Stałam przed stolikiem wgapiając się w niego.

Tyle szczęśliwych wspomnień, a zarazem czuje się jakbym miała za chwile wyrzucić go przez okno. Marcus usiadł tam od razu jak gdyby nigdy nic. Nie dziwie mu się.

—Gdy byłem mały i przyjeżdżałem odwiedzać moją babcie przychodziliśmy tu. Za każdym razem zajmowaliśmy ten stolik— stwierdził, a ja otworzyłam szeroko usta. Już nawet zapomniałam o poprzednim pytaniu które mi zadał. Bez wahania usiadłam na przeciw niego.

Nie pamiętam żadnej starszej pani ani chłopca. Chociaż w sumie.. Byłam mała. Skąd mogę pamiętać? Jedyne co mi zapadło w pamięci to niski brunet który odbierając lody od kasy upadł z nimi. Oczywiście jak to dziecko zaczęłam się śmiać.

—Pamiętam jak stałem przy kasie czekając na lody, a gdy już je dostałem i szczęśliwy zacząłem wracać do babci przewróciłem się na oczach wszystkich. To chyba przez to, że nasz szczęśliwy stolik był zajęty— tu spojrzał na ten, przy którym aktualnie siedzieliśmy.

Trzymajcie mnie.

Wychodzi na to, że znamy się już od bardzo dawna— spojrzałam z delikatnym uśmiechem na chłopaka który teraz zmarszczył brwi. —Gdy byłam mała przychodziłam tu z rodzicami— również spojrzałam na stolik przy którym siedzieliśmy. Dokładnie takim samym wzrokiem jak Marcus. —Pamiętam tą akcje z lodami. Miałam wtedy niezły ubaw— zaśmiałam się cicho.

Chłopak otworzył szeroko usta.

—To byłaś ty?!— wręcz krzyknął po czym szeroko uśmiechnął się. —No nie gadaj! Powiedz jeszcze, że to był wasz stolik, a za ciebie wyjdę!

—W takim razie szukaj pierścionka zaręczynowego— ponownie zarumieniłam się chociaż nie mam pojęcia dlaczego. Przecież go nie znam. —Ellie Jones— ponownie wystawiłam w jego kierunku swoją rękę.

—Ellie Jones? Tego się nie spodziewałem. Ale miło mi cie poznać, Ellie— powtórzył bardzo podobnie moje wcześniejsze słowa, po czym podał mi swoją rękę.

Z uśmiechem spojrzałam w stronę kawy którą akurat dostałam. Podziękowałam kelnerowi i wróciłam wzrokiem do Marcusa.

—A teraz mów, coś się stało, że z początku byłeś taki nieobecny i smutny?— zapytałam ciekawa chociaż nie chciałam na niego naciskać.

—Ah, wiesz.. Ta babcia.. Choruje— zdziwiłam się, że tak od razu mi o tym powiedział ale byłam mu za to bardzo wdzięczna.

—Na co?— zapytałam głosem przepełnionym troską. Naprawdę chciałabym mu pomóc.

—Nowotwór złośliwy— w jego oczach pojawiły się łzy. Musi być naprawdę zżyty z babcią.. Zrobiło mi się go bardzo szkoda. Na tyle szkoda, że moja dłoń wylądowała na jego która znajdowała się na stoliku.

—Pamiętaj. Musisz być dobrej myśli— uśmiechnęłam się serdecznie, jednak wcale nie ukrywałam tego jak bardzo zrobiło mi się przykro. Niech wie, że nie jest sam.

—I wiesz.. Czasami lepiej jest wygadać się obcej osobie niż przyjacielowi— stwierdziłam przy tym unosząc delikatnie lewy kącik ust do góry.

—Przecież znamy się już kupę lat— zażartował ocierając oczy, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

i wan't more ┊ lil skies 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz