6

132 30 1
                                    

Przekaż ojcu aby nie odbierał telefonu.

Ponownie znalazłam jedną z karteczek, jednak tym razem była ona w moim pamiętniku. W tamtym momencie zaczęłam brać to na poważnie. To był pierwszy raz, kiedy przestraszyłam się tej sytuacji i to nie na żarty. Czyżby ktoś wkradał mi się do domu? Poza tym pamiętnik to moja prywatna rzecz, więc nie ukrywałam poirytowania.

— Nie tak cię wychowałem — wtrącił mój ojciec kiedy schodziłam po schodach. — Wyglądasz jak rozwydrzona nastolatka. I ta twarz.. Coś ty z nią zrobiła. Palisz? Bierzesz coś? — zszokowana jego pytaniem aż uchyliłam szczękę. W moich oczach pojawiły się łzy. Naprawdę mnie to zabolało. Nienawidzę go. Zniszczył życie mojej mamy, jak i moje. Jedyną osobą której nie oddałabym nic i nic dla niej nie zrobiła, jest tutaj mój ojciec.

— Skoro ty jesteś taki idealny, to co tu jeszcze robisz? — zapytałam zdenerwowana. Łatwo było wyprowadzić mnie z równowagi, jak już wcześniej wspomniałam.

Między innymi przez to, iż wiem, że od dawna zdradza mamę w tej swojej pracy. Mój ojciec to wysoko postawiony zawodnik. Biznesmen. Ah! Jak że szanowany!

Nie miałam zamiaru informować go o karteczce którą znalazłam w moim pamiętniku. Bo po co? Nie miałam pojęcia czy coś się wydarzy, ale jeśli tak, to czemu miałabym tego nie robić?

— Jak śmiesz?! — wrzasnął wstając od stołu, uderzając przy tym pięściami. Moja rodzicielka aż wzdrygnęła się. — Powinienem już dawno.. — przerwał mu telefon. Byłam bardzo ciekawa tego, co miał mi do powiedzenia.

Zawsze bałam się postawić ojcu.. Podobnie z moją matką. To prawdziwy tyran. Nie raz stosował wobec mnie przemoc. Sądził, że tylko tak można wychować dziecko. Tak właśnie zginął mój starszy brat. Po tym jak ojciec go uderzył, wsiadł zapłakany do auta. Próbowałam go powstrzymać ale nadaremno.. Miałam z nim bardzo dobre kontakty. Mój brat poszedłby za mną w ogień. Zawsze mogłam na niego liczyć i powiedzieć mu dosłownie wszystko.

— Co?! — ponownie krzyknął przy tym rozłączając się. Zdziwiłam się. Mimo iż zaczęłam brać to na poważnie, nadal nie sądziłam, że naprawdę dostanie jakikolwiek telefon. Nie byłam w stanie w to uwierzyć. Ktoś dzwonił z prywatnego.

— Co się stało? — zapytała matka bardzo, bardzo ostrożnie. Ojciec poirytowany usiadł na swoje miejsce z niemałym hukiem. Przerażona przyglądałam się wszystkiemu z założonymi rękoma.

— Zwolnił mnie.. Ten śmieć! Zwolnił mnie! — w tamtej chwili podniósł się, a stół przy którym siedzieli wylądował na podłodze. Nie chciałam zostawiać matki ale nie miałam wyjścia. Ze strachu uciekłam do mojego pokoju zamykając go na klucz. Zaczęłam głośno łkać. Jestem tchórzem.. Jak mogłam opuścić matkę! On się teraz na niej wyżyje..

Słyszałam z dołu krzyki matki.. Nie miałam odwagi zejść tam i go powstrzymać.. Bałam się.. Po prostu płakałam.

Ellie: Pomocy.

Po dłuższej chwili hałasu i błagania o zaprzestania jego czynów, usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwiami. To oznaczało, że ojciec albo matka wyszli. Któreś z nich miało dość i podejrzewam, że wyszedł właśnie tyran.

Niemrawo otworzyłam drzwi i skierowałam się do kuchni. Moja mama leżała na podłodze brzuchem do dołu. Cicho łkała. Jej bluzka była rozerwana, a plecy całe czerwone. Gdzieniegdzie były sporego rozmiaru świeże rany. Widząc ją w takim stanie serce mi się łamało, oczy zaszkliły, a ręce i całe ciało zaczęło drżeć.

Usiadłam obok niej z głośnym szlochem, przytulając ją do siebie.

— Przepraszam, mamo.. — jedynie tyle byłam w stanie powiedzieć. Wstydziłam się tego, co zrobiłam. Przytulałam ją do siebie bardzo mocno. Teraz w moich ramionach była taka mała.. Taka bezbronna. Ten widok doprowadzał mnie do szału. Zawsze chciałam by była szczęśliwa.

— Córeczko.. Ważne, że tobie nic nie jest — ledwo co powiedziała. Jakby na ostatnim tchu. Spojrzała na mnie pełnym troski wzrokiem. Tak bardzo ją kocham.

— Ellie! — krzyknął tak dobrze znany mi głos. Wbiegł do mojego domu od razu otwierając drzwi. Mimo wszystko wstałam i przytuliłam się do niego. Szeptał mi do ucha abym uspokoiła się przy tym głaszcząc moje włosy. Nie ukrywam, ale było to bardzo uspokajające. Szczególnie w jego objęciach.

Kim był jak mój anioł stróż. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć. Że on już po prostu będzie i nie ma innego wyjścia. Jestem przyzwyczajona do jego obecności. Obecności którą tak bardzo uwielbiam. Kimetrius był, jest i będzie. Nigdy nie muszę martwić się o to, że z dnia na dzień zniknie. Bo wiem, że takie dni nigdy nie nastąpią.

Gdybym przekazała ojcu wiadomość.. Zapobiegłabym temu?

i wan't more ┊ lil skies 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz