18

81 13 2
                                    

Tak. Zaczęły się planowania pozbycia się mojego prześladowcy.

Zaraz po wyjściu Marcusa ze szpitala wtajemniczałam całą trójkę w cały przebieg. Czemu trójkę? Pamiętacie dziewczynę która poczęstowała mnie papierosem? Ona też tu jest.

2 tygodnie temu

—Posłuchaj mnie, kimkolwiek jesteś! Nie zniszczysz mi życia! Obiecuje, że cie znajdę i skończą się te twoje dowcipy!— cały czas krzyczałam. Nie mogłam się uspokoić.

Prześladowca miał strasznie zmodyfikowany głos.

Moje nagie zdjęcia?! Serio?!

Ręce zaczęły mi się trząść i dziwnym trafem zaraz po tym gdy odeszłam z telefonem Marcus'a to właśnie jego zadzwonił. Numer był zastrzeżony, a gdy po zakończeniu chciałam zobaczyć czy i to będzie się wyświetlało w „ostatnich" było tak jak przypuszczałam, a właściwie nic tam nie było.

Rzuciłam swoim plecakiem dość brutalnie o ziemie po czym zaczęłam się na nim wyżywać.

Gdy naprawdę po dłuższej chwili przestałam niszczyć biedny przedmiot zorientowałam się, że nie byłam sama. Cholera..

C-Co ci się stało?

—Jak długo tu stoisz?— zapytałam niespokojnie, zmierzając do niej szybkim krokiem z wyciągniętą ręką. —Rodzicie nie nauczyli cie, że nie wolno podsłuchiwać?— wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

—Wystarczająco długo bym zorientowała się, że ktoś cie prześladuje..— mówiła nadzwyczaj spokojnie. —Nie mam rodziców.. Mieszkam z ciotką..— chwila.. To ta sama która poczęstowała mnie papierosem.

Słysząc ostatnie słowo mało co nie zachłysnęłam się powietrzem.

—Boże.. Wybacz— od razu starałam się wybrnąć z sytuacji. Nie miałam pojęcia, że ich nie ma, ale przecież to mnie nie usprawiedliwiało. Nigdy nie powinno mówić się o rodzicach. Nigdy nie wiadomo, jak wygląda sytuacja u drugiej osoby.. Nawet jeśli zrobiła nam coś okropnego.

—Nic nie szkodzi— wzruszyła ponuro ramionami. —Teraz wszystko mi opowiedz— westchnęła, siadając na murku.

—Jestem Ellie— szybko podałam jej rękę.

—Elizabeth— uśmiechnęła się niemrawo.

Dzisiejszy dzień

Dziewczyna przyjęła to ze stoickim spokojem, za co byłam jej naprawdę wdzięczna. Cieszyłam się, że nie idzie z tym na policję chociaż im więcej osób wie, tym dla nich gorzej. Zaczęłam martwić się o ich bezpieczeństwo.

—Co masz zamiar zrobić?— zapytał nagle Marcus. W szpitalu jedynie opatrzyli mu rany na twarzy i kazali dużo odpoczywać, więc nim też ryzykować nie mogłam. Na szczęście był jeszcze Kim i Elizabeth. Mimo że mała i drobna, to sprytna i inteligentna. Poza tym wejdzie wszędzie.

—Zwabimy go. Nie mam pojęcia o co mu konkretnie chodzi.. Musi po prostu złapać haczyk..— westchnęłam, drapiąc się przy tym po karku.

—A może by tak.. Zwabić go do szkoły? W nocy..— Elizabeth spojrzała na nas niepoważnie. Chyba pierwszy raz zaczęłam zastanawiać się co ona tu robi. Przecież nawet jej nie znam i zamiast skłamać, wszystko jej opowiedziałam. —No wiecie.. Jest ciemno, nie ma nikogo kto byłby zainteresowany szkołą w nocy. Nawet ochroniarzy..

—Elizabeth, to nie jest taki głupi pomysł— uśmiechnął się Kim, a ja poczułam gdzieś tam głęboko w środku ukłucie zazdrości.

—Zbierajmy się..— westchnęłam tak cicho, że jedynie Marcus to usłyszał.

—Hej, wszystko w porządku?— zapytał troskliwie, łapiąc mnie delikatnie za ramie.

—Jasne, jak zawsze— zerknęłam na niego i wzruszyłam ramionami.

Kilka godzin później

Wszystko było zaplanowane perfekcyjnie. Pisze do niego na Chacie. Włamujemy się do szkoły. Udaje, że jestem sama i wtedy reszta, wraz ze mną, atakuje go.

To zdecydowanie nieodpowiedzialne i lekkomyślne.

Zdecydowanie.

Stałam już centralnie przed szkołą i z każdym to coraz bliższym krokiem ku wejścia, chciałam się po prostu wycofać, jednak gdy już odkręcałam się spanikowana, moi jakże cudowni przyjaciele pchali mnie dalej.

Wzięłam głęboki wdech. Wyjęłam wsuwkę po czym próbowałam mizernie otworzyć zamek drzwi wejściowych do mojej ukochanej szkoły.

i wan't more ┊ lil skies 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz