26

61 11 13
                                    

—Uciekajmy.. Zaraz na pewno ktoś się tu pojawi— odparła jedna z zamaskowanych osób, która w czasie gdy prześladowca zabił Ellie, sprzątała ślady walki.

—Chwila.. Daj mi się z nią pożegnać..— odparł przez łzy.

10 minut później

—Ellie! Dziecko!— krzyczał zszokowany sąsiad który słyszał bardzo dobrze strzał w domu obok. Natychmiast sprawdził czy żyje, jednak widząc ślad po kuli w jej głowie, obawiał się najgorszego.

Tak też było. Ellie nie dawała znaku życia. Wyglądała jakby spała. Jej twarz nawet po śmierci wyrażała tyle emocji. Wiecznie uśmiechnięta, wesoła. Chcąca uratować i ochronić cały świat przed caluśkim złem.

—Halo? Danielle, przyjedź natychmiast do swojego domu— nie łatwo było mu to mówić, aczkolwiek z matką Ellie od dawna był na ty. Pracowali razem w jej pracy, jednak akurat on miał dziś wolne.

Złapał się za głowę i kucnął przy łóżku.

—Co się stało?— zapytała, a w jej głosie czuć było zaniepokojenie.

—Po prostu przyjedź.. Jak najszybciej..

Pół godziny później

Droga do domu bardzo się jej dłużyła. Chciała dowiedzieć się już o co chodzi. Wiedziała, że stało się coś złego gdyż Eric nigdy nie był tak bardzo przestraszony. Tak bardzo.. smutny.

—Eric! Eric, gdzie jesteś?!— krzyczała z dołu. Odkrzyknął jej, że w pokoju. Oczywiście przedtem wychodząc przed pokój Ellie i zamykając za sobą drzwi.

—Co ty tam robiłeś? Gdzie moje dziecko?— zaczęła panikować.

—Danielle, musimy porozmawiać..

—Nie! Nie!!— kobieta zaczynała domyślać się, co mogło się stać. W takich sytuacjach to po prostu wiadome dla najbliższych osób.

Wpadła w jego objęcia, mimo że nie chciała. Czuła jak jej kolana uginają się, a łzy ciekną jak deszcz z rynny. Nie zauważyła nawet kiedy zaczęła krzyczeć. Nie była w stanie określić kiedy. To po prostu przyszło samo.

Sąsiad starał się ją uspokoić, jednak nie za bardzo dawało rade. Natychmiast zadzwonił do swojej żony która od razu pojawiła się w domu Ellie.

—Ja nie rozumiem.. Los odebrał mi dwójkę najukochańszych dzieci.. Mąż bydlak.. Co mi pozostało na tym świecie?— kobieta użalała się nad sobą, będąc w objęciach żony Erica. Ta uspokajała ją, a międzyczasie jej mąż wezwał odpowiednie służby.

—Dajcie mi się z nią pożegnać..— odparła cicho i spokojnie, a jej brwi smutno zbliżyły się do siebie.

Obydwoje przystali na to. Danielle miała do tego pełne prawo. Poza tym nawet powinna to zrobić.

Po cichu otworzyła drzwi od jej pokoju.

—Oh córeczko— matka spokojnie usiadła na skraju łóżka. Łzy mimowolnie spływały po jej policzkach, a ona już w ogóle nie przejmowała się nimi. Drżącą dłonią głaskała jej włosy, a drugą trzymała jej już zimną dłoń.

Nie wiedziała co powiedzieć. Brakło jej słów. Los odebrał jej wszystko co miała.. Wraz z śmiercią Ellie kobieta stała się wrakiem człowieka. Nie umiała tego pojąć. Nie umiała uwierzyć w to, że ona naprawdę nie żyje.

Uśmiechnęła się smutno aby po chwili złożyć czuły pocałunek na jej czole. Nadal widziała w niej tą małą Ellie z dzieciństwa. Nigdy nie przestała jej taką widzieć.

—Obiecuje, że już więcej nikt cie nie skrzywdzi, a sprawca za to surowo zapłaci— westchnęła, ściskając jej dłoń.

Tuż po tych słowach do pokoju weszły służby. Szybko uwinęli się, zabrali ciało, a na ich miejscu pojawiła się policja. Zabezpieczyli wszystko. Cały dom. Danielle nie mogła tam zostać więc małżeństwo z sąsiedztwa zabrali ją do siebie.

Może to i lepiej?

Może przy nich nic sobie nie zrobi?

Dwa dni później

Ku zdziwieniu dosłownie wszystkich policja nie znalazła żadnych dowód na to, że to mogło być morderstwo. Jako iż to Ellie trzymała pistolet przy swojej skroni uznali, że było to samobójstwo. Tak sprawa została zamknięta.

Przyjaciele ze szkoły pogrążeni są w ogromnym smutku i żałobie. Może nie cała szkoła, bo jest ogromna, ale na pewno ci najbliżsi.. Którzy ją znali i kochali. Jej przyjaciele..

Nawet ojciec Ellie przyszedł do sąsiadów aby porozmawiać z Danielle. Wyszedł na prostą. Był kulturalny i miły. Albo takie sprawiał wrażenie przy obcych?

Pogrzeb miał odbyć się już jutro w związku z sekcją zwłok został przedłużony. Biedny Marcus o niczym nie miał pojęcia. Dziwił się tylko, że dziewczyna nie odpisuje mu. Powoli zaczynał się martwić i domyślać się, że coś jest nie tak.

Czy można być aż tak zakochanym, żeby wsiąść w najbliższy samolot i polecieć do miejsca zamieszkania ukochanej? Najwyraźniej tak. Bo Marcus zakochał się w niej po uszy. Nie miał kontaktu z jej matką, ani z kimkolwiek innym. Po prostu wsiadł i wylądował.

i wan't more ┊ lil skies 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz