10

134 22 1
                                    

–Spokojnie– odparł jak gdyby nigdy nic. Beznamiętnie.

–Spokojnie? Co ty możesz wiedzieć? Śledziłeś mnie? Może te karteczki to twoja sprawa?!– spojrzałam na nieznajomego z wyrzutem. Fakt, nie powinnam na niego tak naskakiwać. Sam pewnie nie ma pojęcia o czym mówię. Randomowa osoba moim prześladowcą. Aż sama się z siebie zaśmiałam.

–Jeśli już jakieś karteczki– wzięłam głęboki wdech. Czyżbym miała rację? –To tylko miłosne liściki– mimowolnie zarumieniłam się. Czułam dwa, duże rumieńce na moich policzkach. Dosłownie. Musiałam wyglądać jak idiotka. Ale chwila! Ile on mnie zna? I już takie teksty!

–Czy my się znamy?– zapytałam bardzo zaciekawiona odpowiedzią. Spodziewałam się, że odpowie mi, że chodzimy razem na jakieś zajęcia w moim liceum, jednak tak nie było.

–Mam tu babcię. Jestem francuzem– odparł uśmiechając się na swój sposób w uroczy sposób. –No!– krzyknął, a ja lekko wzdrygnęłam się. –Pół francuzem– dokończył. Nie ukrywam, że od dawien dawna interesuje się Francją i jej kulturą, więc teraz miałam okazję, aby dowiedzieć się znacznie więcej na ten temat.

–Czyli mieszkasz we Francji?– zapytałam po raz pierwszy spokojnym tonem. Ten mi tylko przytaknął.

–Zostaję tu jeszcze przez dwa tygodnie– co jak co, ale w naszym języku mówił prawie perfekcyjnie. –Jeśli byś chciała, moglibyśmy się kiedyś spotkać– uśmiechnął się szeroko. Trochę mnie to przeraziło, ale z drugiej strony to była moja szansa. Już miałam się odezwać kiedy zauważyłam jak zza rogu wychodzi bardzo zdenerwowany chłopak, którego znam od dziecka.

Parsknęłam pod nosem. Zamierzałam nie zwracać na niego uwagi, ale jak się okazało Kim kierował się w moją stronę.

–Idziemy– odparł stanowczo przy tym łapiąc mnie za dłoń. Spojrzał jeden jedyny raz na chłopaka którego dziś poznałam, wzorkiem który mówił odczep się. Natomiast ja spojrzałam na niego wzorkiem, który mówił przepraszam.

Chwila! Przecież on nie może za mnie decydować!

–Zwariowałeś?!– krzyknęłam chcąc wyrwać się z jego uścisku. –Co w ciebie wstąpiło?!– zazwyczaj przy Kimetriusie czułam się bezpieczna i kochana. Tym razem czułam się przy nim jak zamknięta w klatce.

Nie odezwał się ani słowem, dopóki nie doszliśmy do JEGO domu.

Było mi zimno.

Byłam cała przemoknięta.

Miałam ochotę wyjść z jego pokoju, zatrzasnąć drzwi i zmierzać do siebie.

–Proszę– odparł podając mi ręcznik. Na stoliku obok postawił herbatę którą wcześniej zrobił. Tym razem można było wyczuć nutę troski w jego głosie. –Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem reagować w taki sposób. To było okropne z mojej strony– jego głowa opadła w dół, ale czułam, że on po prostu mówi szczerze. Prosto z serca. Widziałam, że było mu przykro, ale mi jeszcze bardziej. —Domyślasz się, kto może robić sobie z ciebie takie żarty?— zapytał spoglądając na mnie. Jakby się bał.

Po pierwsze, nigdy nie chciałam widzieć go w takim stanie.

—Nie mam pojęcia.

Po drugie, jego zachowanie nadal mnie strasznie bolało i w jakimś stopniu miałam mu nadal to za złe, ale stwierdziłam że nie ma co. Przecież to mój najlepszy przyjaciel. Te kilka godzin bez niego, to najgorsze godziny w moim życiu. Nie było go przy mnie. Brakowało mi go w tak krótkim czasie. Nigdy więcej, błagam.

–Widziałam się z ojcem– odparłam. Chciałam po prostu zmienić temat, ale chłopak wiedział, że mu wybaczyłam. –Co do chłopaka w parku, to nawet nie poznałam jego imienia– uśmiechnęłam się smutno przy tym popijając herbatę.

Kim słysząc pierwsze zdanie uniósł głowę ku górze. Zauważyłam, że naprawdę się przejął.

–Spokojnie, nic mi nie zrobił. Ale wydaje mi się, że jest teraz bezdomny..– odparłam dość smutno. Po chwili poczułam dłoń Kimteriusa na swojej. Spojrzałam na niego zdziwiona.

–Nie zadręczaj się tym. Sam tak wybrał– uśmiechnął się, chcąc dodać mi otuchy. Odwzajemniłam się tym samym. –Nie powinnaś gadać z obcymi– stwierdził od razu po tym gdy się uśmiechnęłam. –To niebezpieczne..– spojrzał mi prosto w oczy. Jego wzrok był tak bardzo przeszywający, że swój opuściłam w dół.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

Po kilku godzinach wróciłam do domu w dość dobrym humorze. Będąc prawie pod domem wsadziłam ręce do kieszeni od bluzy. Poczułam w jednej z nich zwykły papier. Cholera! Następna karteczka? Co tym razem? Zastanawiałam się czy ją wyjąć. Stałam pod moimi drzwiami jak idiotka, zastanawiając się czy to zrobić. Po dłuższej chwili odważyłam się.

Był tam jakiś numer. Ulżyło mi, że to nie kolejne "przewidzenie wydarzeń". Dosłownie.

Zadzwoniłam pod numer który był napisany, dość niewyraźnie, na karteczce.

–Stęskniłaś się?– wszędzie rozpoznam ten głos, chociaż słyszałam go tylko raz przez jakieś kilka minut. Jego akcent zapadł mi głęboko w pamięć.

_____

Takie wynagrodzenie za wczorajszy, nadzwyczaj krótki rozdział.

i wan't more ┊ lil skies 🔒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz