—O czym porozmawiać? Przecież..— nawet zabrakło mi słów aby cokolwiek powiedzieć. Kim nie znał Marcusa. Nie miał o nim żadnego pojęcia. W sumie tak jak ja. Tak czy siak, o czym?
—O tobie— stwierdził poważnie po czym wyszedł do Marcusa. —Zostań w domu— spojrzał na mnie wzorkiem przepełnionym troską. Jakby.. bał się o mnie? Tylko dlaczego.
Mimo wszystko stwierdziłam, że się go posłucham. Bo czemu nie? Nadal mogłam słuchać ich rozmowy przez otwarte okno w salonie.
—Co ty odpierdalasz?— zaczął Kim, a ja aż się wzdrygnęłam. Mój przyjaciel stawał się coraz bardziej agresywny, a ja nawet nie zauważyłam kiedy. Czy to mój wpływ tak na niego działa? Nie chce robić z niego złego człowieka.. Nie zasługuje na to.
Marcus stał skołowany. Widać było, że nie wie co ma odpowiedzieć. Nie dziwiłam się mu. Nie znał Kima. Widział go raz na oczy, a teraz ten krzyczy na niego.
—Przestań prześladować Ellie— warknął. —Myślisz, że nie wiem, że podkładasz jej jakieś karteczki?— zapytał jakby był święcie o tym przekonany. Ale chwila.. Marcus? Jak?
Chociaż.. Pojawił się tak nagle.. Miał przekonywującą historie.. Czyli Kimetrius'a jednak obchodzi to wszystko? Mimo wszystko zrobiło mi się miło i może było to nie odpowiednie ale na moje usta wkradł się delikatny uśmiech.
—Ale ja nic nie robię— ta dyskusja była bezsensowna. Widziałam jak Kim zaciska pięści. Jeszcze trochę, a go.. uderzy. Tak. Właśnie to zrobił.
Otworzyłam szeroko usta. Zerwałam się na równe nogi po czym wybiegłam z domu jak poparzona.
—Kim! Co ty wyprawiasz?!— wrzasnęłam. Naprawdę się zdenerwowałam. Cholera, uderzył go bezpodstawnie. Nawet jeśli.. To nie miał żadnych dowodów! —Wracaj do domu— powiedziałam to tak dosadnie, że Kim nawet nie polemizował tylko skierował się w stronę wyjścia z mojego ogrodzenia.
Jeszcze kilka lat temu nie powiedziałabym, że mój najlepszy przyjaciel, który kocha małe kocięta, byłby w stanie do takich czynów.
Poprosiłam Marcusa aby udał się ze mną do mojego domu. Jego nos krwawił, nie mogłam go tak zostawić.
—W porządku?— zapytałam przykładając mu zimny okład do nosa.
—Lekko.. Kręci mi się w głowie. Tak poza tym, wszystko w porządku— słyszałam, że mówił to wszystko ledwo co. Zrobiło mi się go bardzo szkoda. —Ellie, ktoś cie prześladuje?— wypalił nagle, a ja naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć. W końcu.. Sama najpierw go o to oskarżyłam, a teraz Kim. Plus dostał po twarzy.
—Nie, no coś ty— w tym momencie złapał mnie za rękę tak, że byłam zmuszona na niego spojrzeć. Jego wzrok mówił mi jasno, żebym go nie okłamywała. —Tak..— stwierdziłam cicho, spuszczając szybko wzrok na dół. —To tak jakby.. Ten ktoś przewidywał to, co się stanie.. I wiesz, powoli nie daje sobie z tym rady. Wszyscy najbliżsi cierpią. Cierpią przeze mnie— w moich oczach nagle pojawiły się łzy. Wcale nie było mi łatwo o tym mówić. Marcus był taką drugą osobą która mnie nie wyśmiała, albo nie zaczęła krzyczeć. Tak, mam na myśli Kim'a.
—Zgłoś to na policję— wręcz rozkazał, jednak w jego głosie dało się wyczuć nutę współczucia pomieszanego z troską.
—Nie ma takiej opcji— stwierdziłam, po czym zaczęłam chować wszystko do apteczki.
Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach. Serce zaczęło mi szybciej bić. Obydwoje spojrzeliśmy przestraszeni w ich stronę. Na szczęście, bądź nie bo przecież miałam być w szkole, była to moja matka.
—Ellie, dlaczego nie jesteś w szkole? I któż to?— zapytała przenosząc wzrok ze mnie na obitego Marcusa. Chłopak podniósł się, odkładając zimny okład na bok.
—Pani córka jest prześladowana— powiedział dosadnie, a mnie zamurowało. Patrzyłam niespokojnie raz na nią, raz na niego. Nie miałam pojęcia co powiedzieć. Byłam zbyt zszokowana.. Nieźle wypaliłeś.
CZYTASZ
i wan't more ┊ lil skies 🔒
FanficKimetrius Foose. Zwyczajny chłopak, a jednak twój najbliższy przyjaciel. Co zrobi dla ciebie gdy okaże się, że grozi ci niebezpieczeństwo? Jak postąpi, widząc że jesteś w rozsypce? Jak zareaguje na miłość twojego życia? Jak pogodzi się z tym, co ci...