Rudy leżał skulony w domu Zośki z pokaźną raną na udzie. Jednak ból go nie obchodził. Z jego jasnych oczu leciały łzy, a on sam za wszelką cenę chciał zagłuszyć łkanie.
- Proszę cię uspokój się już bo się odwodnisz zaraz.
Tadeusz nie usłyszał odpowiedzi. Zamiast tego podszedł do chłopaka i chciał go dotknąć, ale ten tylko się odsunął.
- Jak mogłeś pozwolić, żeby Paweł zginął.
Zośka cofnął dłoń przybierając wyraz skruchy.
- Rudy wiesz, że...
- Nie nazywaj mnie tak.- Minęły dwa dni od akcji na Brackiej. Na początki chłopcy cieszyli się z akcji, jednak od dotarcia wiadomości o śmierci ich drogiego kolegi zamilkli. Cisza trwała jakiś czas, połączona ze strachem, płaczem i żalem. Wszyscy dobrze wiedzieli, że śmierć może ich zastać, ale nie wyobrażali sobie tego, aż sami po kolei nie zaczęli umierać. Bytnar nie bał się własnej śmierci. Uważał, że nadejdzie prędzej czy później bo rodzimy się po to żeby umierać. Jednak okropnie obawiał się odejścia swoich bliskich. Nie chciał ich tracić, modlił się, żeby dalej mógł ich widzieć każdego codziennie i wysłuchiwać charakterystycznego „Rudy, jaki ty jesteś uparty".
Tadeusz jako cichy i mało konfliktowy człowiek chciał zrobić wszystko, żeby uspokoić przyjaciela zanim wybuchnie. Jednak sam nie wiedział czy mówić do niego czy wręcz przeciwnie, zamilknąć. Jedyne co wiedział to, że nie może go teraz zostawić.
- Proszę, porozmawiaj ze mną.
- Jak mogłeś Tadeusz.
Przełknął głośno wiedząc, że zawiódł. Nie mógł wyprzeć się z siebie uczucia niemocy i winy. Czuł się podobnie do czasów kiedy aresztowano Jacka Tabęckiego. Jednak tym razem przyczyna straty leżała i po jego stronie.
- Janek skąd miałem to wiedzieć. Wrócił tam, nikt mu nie kazał.
Rudy schował twarz w poduszce ciężko wydychając powietrze.
- Proszę Cię, nie zrzucaj na niego winy. Robisz to, bo już nie może się obronić.
- Nie zrzucam na niego winy. Zmieniałeś bandaż?
- Żartujesz sobie ze mnie?- Chłopak podniósł twarz w jego stronę, na co wystraszony Tadek tylko pokręcił głową.- Zmieniłem.
- Ja wiem, że jest Ci ciężko, mi też. Nawet nie wiesz jak. Ale to już minęło i...
- Jego nie ma. Nie ma tego wesołego chłopaka który zawsze nieporadnie uśmiechnie się odganiając strach. Rozumiesz?
- Nie ma go, ale dalej są inni. Jesteś ty, robisz dokładnie to samo co on.
- Niby co?
- Uśmiechasz się.- Zawahał się i zadrżał w obawie przed jego reakcją.- Zazwyczaj...
Przewrócił oczami dodając uwagę. Janek poruszył się opierając o ścianę dalej okryty pierzyną. Kiedy przyszli tu tuż po akcji pobrudził ją krwią z rany za co przepraszał Tadeusza stokrotnie, ale ten kazał mu przestać. Mówił, że to się nie liczy jeśli chodzi o jego zdrowie.
Mimo, że ojciec był na niego potwornie zły przyjął każde obelgi zakazując wytykanie tego Jankowi. Wolał ponieść karę niż patrzeć jak dostaje ją jego przyjaciel który w rzeczywistości został zraniony czyniąc same dobro.- Janek przepraszam, że tak wyszło.- Rozłożył ręce siadając na skraju łóżka. Bytnar zadrżał i sykną gdy pościel napięła się na jego udzie.- Przepraszam.
- Przestań przepraszać.
- Będę bo zginął nasz przyjaciel.
- To równie dobrze mogłeś być ty, albo ja.
CZYTASZ
Osiem Dni tygodnia~ Rudy i Zośka oneshoty
Historical FictionTydzień ma siedem dni, więc gdzie jest ósmy? W snach, tam się spotykają. Kiedy w szarej codzienności nie ma czasu na dodatkowy dzień.