Ukłucie Osy

2.3K 161 27
                                    


Rudy upatrzył sobie jeden cel. Stał chowając się przy Warszawskiej Zachęcie kilka godzin każdego dnia. Obserwował dokładnie co się dzieje zapamiętując godziny w których pojawiają się tam żołnierze Gestapo, ciężarówki, nawet przechodnie. Musiał wybrać dobrą godzinę i chociaż nie był mistrzem cierpliwości musiał wykazać się tą cenną cechą chociaż raz.
Podobało mu się jednak patrzenie z utęsknieniem na cel z dozą adrenaliny za każdym razem, gdy ktoś krzywo na niego spojrzał.

Raz nawet potknął się o wystającą płytkę tuż przy wejściu i modlił się by nie upaść; tylko nie upaść. Udało mu się utrzymać równowagę i odrazu odszedł z miejsca swego personalnego wypadku, który nazwał potem swym małym błędem.

Każdy z chłopców targał się na flagi nieco mniejsze, w łatwiejszych punktach. W końcu kiedy Alek po raz kolejny ściągnął wielką flagę z gmachu PKO Rudy zirytował się nieco.

- Cóż u Boga Ojca myślisz, że ty jeden to potrafisz?- Żachnął się.-Przyjdź do mnie jutro, a postaram się pokazać ci coś.

W końcu był ten dzień. Oczywiście nie powinien tego wtedy robić, jednak frustracja, podniecenie, Alkowa obietnica i zamiłowanie do ryzyka pchnęło go do tego jakże istotnego w jego życiu czynu.
Rozejrzał się dookoła i kiedy nie zauważył nikogo podbiegł szybko do budynku. Wyskoczył najwyżej jak umiał chwytając za czerwoną, paskudną flagę. Była dość ciężka, a przez swoje rozmiary trudno było nią manewrować. Także i wzrost Rudego wcale mu nie pomagał, ale mimo tego starał się z całych sił uporać z tym szybko.
Jedna zerwana, jeszcze trzy.
Z drugą poszło równie szybko, jednak trzecia zahaczyła się o budynek i wisiała nieco wyżej niż jej koleżanki. Rudy wyskoczył najwyżej jak potrafił, ale nie złapał flagi. Nie mógł się przecież jednak poddać. Cofnął się kilka kroków do tylu i biorąc ogromny rozbieg wbiegł we flagę zrywając ją. Upadł na ziemię kurczowo trzymając materiał, a płachta wylądowała na nim zakrywając go od stóp do głów. Szybko się odkrył i wtedy usłyszał krzyki niebieskiego policjanta. W mgnieniu oka włożył i ją do torby. Została jeszcze czwarta! Ale na nią nie było czasu, wisiała zbyt wysoko. Wskoczył na rower zostawiony za rogiem i odjechał najszybciej jak potrafił usiłując by tylko czerwone skrawki nie zaczęły wystawać zwracając na siebie uwagę.

W końcu udało mu się dojechać do domu gdzie rzucił flagi na podłogę w swoim pokoju nie zwracając uwagi jak po nich stąpa. Pobiegł do telefonu i wykręcił znany mu numer.

- Zośka?

- Serwus Rudy.

- Przyjdź do mnie szybko!- Mówił zdyszany i pełny entuzjazmu. Cieszył się ze swojego czynu i nie mógł zachować go dla siebie.

- Coś się stało? Ktoś jest chory?

- Gadasz! Przyjdź to sam zobaczysz.

Odłożył słuchawkę i usiadł w salonie czekając na przyjaciela.
Ten zjawił się już dziesięć minut potem, ale Rudy chciał potrzymać go w niepewności.

- Co było tak ciekawe, że mnie tu ściągnąłeś.

- A chodź, zobaczysz.

Zośka zaciekawiony wpadł do pokoju przyjaciela w którym czerwieniły się wielkie, dziesięciometrowe flagi.

- Rudy! Człowieku, gdzieś ty to zrobił?

- Zdjąłem z Zachęty.

- Bujasz, niemożliwe!

- Jedźmy sprawdzimy.

Zośka doskonale wiedział o zamiarze Rudego bo sam się na niego zgodził, a jednak nie potrafił nie czuć podziwu słysząc o wykonaniu go.
Na miejscu Zośka spojrzał na budynek, na którym wisiały trzy flagi z czterech. Ostatnia znajdowała się na wysokości trzech metrów.

- No no, Rudy. Dobra robota.

Chłopak ucieszył się w duchu z pochwały dalej unosząc głowę wysoko patrząc na swe dzieło.

- I dalej myślisz, że tylko Alek tak potrafi?

- Doprawdy niesamowity czyn.- Dalej mówił z zachwytem.

- A nie wierzyłeś we mnie.

- Ah Rudy, ja to zawsze w ciebie wierzę.- Przyciągnął go do siebie, na co Janek poczuł w sercu ścisk.

Wrócili do domu Rudego zastanawiając się co zrobić z czerwonym materiałem. Wielkie swastyki nie pozwalały im go wykorzystać do dobrych celów, a wyrzucenie ich zwróci na siebie uwagę.
W końcu Rudy wpadł na pomysł nakładając na plecy materiał i szczelnie się nim okrywając.

- Anglia? Francja? Anglii to ja się nie boję, tchórze. Francja zaraz będzie moja.

- Rudy co ty robisz?- Zapytał Tadeusz zażenowany siedząc z założonymi rękoma na piersi.

- Nie przerywaj mi.- Odchrząknął.- Rosja nie taka straszna, Sowieci sami sobie niszczą kraj.- Modulował głos wdzięcząc się na wszystkie strony.- O nie, ale cóż to? Polska, ta Pani nędzna warczy na mnie jak na psa!

Tadeusz parsknął śmiechem patrząc na grającego rolę Trzeciej Rzeszy przyjaciela.

- Rudy nie zachowuj się jak dziecko.

- Zabiorę tą Warszawę!- Zignorował jego uwagę.- Moje flagi! Moi ludzie! Co się dzieje! Jak ukłucie Os,  me rany się jątrzą! Ah nie, ah co za zguba, Polska mego nie zobaczy trupa!

- Janek?- Znowu uśmiechnął się widząc jego improwizację. Bytnar okryty czerwoną flagą w ramionach wyglądał jak w wielkiej, niemieckiej sukni, która ciągnęła się za nim jak welon.

- Jak ja żem im pokaże, miejsce swoje znajdą w mych ramionach, a jakże!- Zgiął się w połowie udając zdziwienie.- O nie! Czy to już? Już umieram? Czy to Polskie dzieci do grobu mnie gonią? Nie patrzą na żywot, nie słuchają gromu!

- Rudy przestań.- Rozweselony Zośka podszedł do chłopaka przytrzymując go w pasie. Zrzucił z jego ramion ohydną flagę.- Lepiej wyglądasz bez tego.

Przytulił go do siebie, a niższy ufnie pozwolił mu otoczyć się rękoma.

- Wygramy to Tadeusz.

- Wierzę.- Zatopił nos w jego jasnych, lśniących od słońca włosach i zakołysali się na boki.- Ale obiecaj...- Odsunął go od siebie trzymając w ramionach-...że nie będziesz się narażać. Nie jesteś sam, wszyscy ci pomożemy.

- Jasne.- Patrzył mu prosto w oczy, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu, oboje wiedzieli, że na to nie przystanie.

- Nie pasuje mi do ciebie rola Rzeszy. Jesteś prawdziwym Polakiem Rudy. Najprawdziwszym.

- Mimo mi to słyszeć.

Zawadzki nachylił się nad nim nieco i ucałował w policzek. Nie było to dla nich nic nowego. Często zachowywali się tak kiedy nie było innych. Nie chcieli zwracać na siebie uwagi, ani na to jaką mają przyjaźń. Wyjątkową.

Usłyszeli pukanie do drzwi, oderwali się od siebie.

- To na pewno Alek, pójdę otworzyć.- Zauważył karcące spojrzenie Tadka mówiące „lubisz się chwalić".- No co? On musi to zobaczyć!

- Dobrze. Chodźmy, zaprezentujesz mu swoje przedstawienie.

Miłego dnia! Pogoda u mnie jest prześliczna, aż chce się uśmiechać!
Jeśli ktoś jednak woli zimę to przepraszam! Ona też jest śliczna, chociaż przyznaje czekam na słoneczko

Osiem Dni tygodnia~ Rudy i Zośka oneshoty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz