Zawsze

1.8K 155 32
                                    

- Więc...- Zawadzki usiadł przy mahoniowym biurku i popatrzył na leżącą na nim książkę.- W czwartek Alek pójdzie zrywać flagi, może Zachęta skoro zerwał już te z PKO...- Zapisał coś starannym pismem na kartce włożonej między strony.

- A ja?

- Słucham?- Uniósł wzrok na Rudego, który siedział naprzeciwko.- Nie, tobie damy żółwie.

- Co proszę? Obiecałeś mi Zachętę. Mówiłeś, że dam radę.

- Żółwie. Wiesz, cztery nogi, skorupa...- Zignorował jego słowa.

Było wczesne, poniedziałkowe popołudnie, chłopcy siedzieli w domu Zawadzkiego. Z początku było to spotkanie ich dwójki w charakterze czysto socjalnym. Potem jednak Tadeusz zabrał się za zaległe sprawy jak na dowódcę przystało. Oczywiście, nikogo nie obowiązywała żadna samowolka. Wszystkie zadania były wyznaczane i planowane przez samego Zośkę, który czujnie trzymał na nich oko jak prawdziwy przywódca.

- Wiem jak wyglada żółw. Rysowałem ich dziesiątki od ostatnich dni.

- To świetnie się składa.- Znowu nabazgrał coś piórem.

- Chyba się nie zrozumieliśmy. Dlaczego Alek idzie pod PKO zerwać flagi, a ja mam biegać między alejkami?

- Coś nie pasuje?- Tadeusz poparzył mu w oczy i przekrzywił głowę lekko w bok.

- Alek idzie zrywać flagi, bo jest w tym dobry. Ale uważasz, ża ja nie? Jestem gorszy?

- Ale co ty w ogóle do mnie mówisz teraz?- Zawadzki uniósł nieco głos co wystraszyło Rudego. Wiedział, że nie powinien negocjować. Bardzo dobrze szło mu rysowanie, to była jego dziedzina w ostatnich czasach. Ale chciał czegoś więcej. Chciał dorównać innym swoim kolegom, z których czynów cieszyło się całe miasto. Nawet jeśli był o głowę niższy i szybciej się męczył.

- Chodzi o to, że Alek już któryś raz z rzędu dostaje takie ambitne zadania, natomiast ja w kółko robię to samo. Przecież i on potrafi rysować. A wiesz może czy ja umiem zrywać takie flagi?

- Nie, ale...

- No jasne, że nie wiesz. Może dlatego, że mnie od tego odcinasz.

- Rudy uspokój się...

- Nie, nie zrobię tego. Dzieje się to po raz kolejny. Może odrazu idźcie z Alkiem do GS-ów, a ja zostanę tu, bezużyteczny i podobny do tysięcy.

- Janek, dobrze wiesz, że tak nie zrobię. Jesteś potrzebny w tym co robisz. Robisz to dobrze i uważam, że tak powinno zostać.

-Tadziu proszę.

- Nie.

- Zośka!- Stłumiony krzyk rozniósł się po pokoju.

- Jak ja żyję, nie.- Uderzył energicznie piórem o zeszyt i uniósł wzrok.

Rudy popatrzył na niego zdenerwowany. Był bliski wybuchnięcia, a jednak musiał trzymać emocje na wodzach.

- Więc po twojej śmierci będę sciągał flagi jakie mi się podoba.

Tadeusz zamarł wpatrzony w przyjaciela. Zamrugał kilka razy z otwartymi ustami nie mogąc wydusić z siebie słowa.

- Tadziu... Ja nie chciałem.- Rudy wyciągnął do niego dłoń, ale ten odsunął się.

- Dla ciebie Zośka.

Janek zmartwił się widząc jak jego przyjaciel szybko zmienił wyraz twarzy. W jego szklanych oczach widać było smutek, może zawód. Oczywiście nie dał tego po sobie poznać. Skrywał się pod maską powagi i skrupulatności.

Osiem Dni tygodnia~ Rudy i Zośka oneshoty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz