- Zośka, gdzie idziemy?- Wysiedli brudni i zmęczeni z tramwaju mrużąc oczy od ostatnich promieni słońca.
- Do Hali?
- No to do Hali.
Zośka jako nowy komendant całemu swojemu hufcowi zorganizował szkolenie, które wyglądało niemal jak prawdziwe wojskowe ćwiczenia. Las zamienił się na chwilę w prowizoryczny poligon, zwykły dzień w misję życiową, a serca w płomienie.
Kiedy wycieńczeni, choć weseli usiedli do ogniska, wszyscy zajęli się zgraną rozmową. I tak trwało popołudnie wraz z wieczorem, a mogłoby trwać i wiecznie gdyby nie powracająca rzeczywistość.
Towarzystwo wykruszyło się powoli, a kiedy został już tylko Tadek i Rudy postanowili zrobić wszystko, by móc się nie rozstawać.
Skierowali się do domu ich dobrej znajomej.Obaj naprawdę lubili Halę. Była rezolutna, pełna energii i otwarta. Ciągnęła się do najtrudniejszych prac, nie straszyły jej konsekwencje i zagrożenie.
A przy tym wszystkim była naprawdę niesamowicie gościnna.- W końcu trzeba będzie jej się odkupić za te wszystkie wieczory u niej, co ty na to Tadek?
- Trzeba będzie- przytaknął.
- Co tak ucichłeś?- zatrzymał się tuż przed drzwiami kamienicy nie pozwalając przejść przyjacielowi dalej.
- Tylko tak ci się zdaje.- Uciekł wymijająco wzrokiem uśmiechając się niepewnie.
- Nie oszukasz mnie, o co chodzi? To przez dziewczynę?
Tadeusz nie odpowiedział, a jedynie zgromił chłopca wzrokiem schylając się nad nim.
- Może.
- Nie wierzę, Tadeusz ty się zakochałeś!- Podniósł nieco głos wpuszczając go do kamienicy. Zośka szybko zniknął w cieniu budynku co zaraz zrobił i Janek.
- Ciszej, tu mieszkają ludzie.
- Nie jest jeszcze tak późno. Nie przesadzaj.- Janek ruszył za nim ledwo nadążając za wielkimi susami przyjaciela po schodach.- Zośka, czekaj!- Pociągnął go za ramię przed drzwiami Hali i przestąpił z nogi na nogę odwracając wzrok.
- Co zaś?
- Ja wiem, że fajnie mieć dziewczynę, ale proszę...
- Daj spokój, o czym ty mówisz?- Zośka odsunął go na bok i zapukał do drzwi zanim Rudy skończył mówić.
Rudy chciał protestować, ale zanim zdążył ponownie odgrodzić Tadeusza od wejścia, drzwi otworzyły się, stanęła w nich dziewczyna, a oni uśmiechnęli się jak na zawołanie.
- Cześć Zośka!- Ucieszyła się na jego widok i przytuliła oplatając zgrabnie dłonie wokół jego szyi.- Rudy.- Dygnęła przed kolegą, który odpowiedział jej skinieniem głowy.
- Halu, możemy wstąpić na godzinkę? Padamy z nóg.
- Naturalnie.- Ustąpiła im przejścia szybko zamykając drzwi.- Mam kawę, herbatę, jak chcecie przyniosę z piwnicy jabłka. Tata przywiózł wczoraj skrzynkę ze wsi, na pewno nie byłby zły.
- Nie trzeba Halu, my tu tak towarzysko.- Rudy rozsiadł się kulturalnie w salonie co powtórzył po nim Zośka.
- Właściwie to ja bardzo chętnie-odparł Tadeusz.
- Zaraz wszystko przyniosę. Poczekajcie.- Zniknęła z pokoju jak burza wyraźnie uradowana całą sytuacją. Natomiast Rudy chwilę po tym jak zostali sami wytoczył przyjacielowi suche spojrzenie.
- No co?
Twarz Zośki wyrażała dezorientację. Rudy zamilkł i założył ręce na piersi. W pokoju zrobiło się nienaturalnie cicho, wszystkie okna były zamknięte, świat na zewnątrz oddzielony. Pokój wydawał się bardzo schludny, nie było w nim milimetra kurzu, a każdy przedmiot miał, jakby się mogło wydawać, swoje własne, starannie obmyślone miejsce.
Na szafce przy ścianie stał marmurowy słonik z trąbą uniesioną do góry. Rudy zawiesił na nim wzrok i westchnął. Tadeusz wydawał się spokojny i to go denerwowało. Też bardzo lubił Halę, ale okoliczności w jakich się znajdowali sprawiały, że miał wielką ochotę wrócić do domu i położyć się spać. Bolała go głowa, a fakt, że mieli spędzić tu kolejną godzinę go irytował.
Zaczął stukać palcami o blat stoliku kawowego, a kiedy to nie pomogło strzelać w stawach wszystkimi palcami po kolei.
CZYTASZ
Osiem Dni tygodnia~ Rudy i Zośka oneshoty
Historical FictionTydzień ma siedem dni, więc gdzie jest ósmy? W snach, tam się spotykają. Kiedy w szarej codzienności nie ma czasu na dodatkowy dzień.