- Zośka?
- Hm?- Leżałem na łóżku Bytnara wpatrzony w otwarte na oścież okno i powiewającą firankę. Jego pościel, chociaż przykryta na okres dzienny grubą narzutą pachniała miętą i świeżością. Zupełnie jakby w niej nie spał, a co najwyżej pozwalał sobie na niej poleżeć od czasu do czasu idealnie wypachniony.
- Myślałeś o tym, co będzie kiedyś?
- To znaczy?- Westchnąłem obracając się na bok by móc spojrzeć na chłopaka leżącego na ziemi obok łóżka.
- No wiesz, jak już staniemy się dorośli, założymy własne rodziny i kupimy domy.
Poczułem ukłucie w sercu gdyż mówił jakby nasze drogi miały się rozejść.
- Rudy, nie wiem. Nie myślę o takich rzeczach akurat teraz, kiedy mogę nie przeżyć dnia.
- Gadasz bzdury totalne Tadeusz. Ja czasem zastanawiam się jak to będzie...- Zamyślił się jeszcze bardziej mrugając kilka razy. Jego długie rzęsy rzucały cień na policzki od jasnego słońca wpadającego przez okno. Wyglądał bardziej jak królewna Śnieżka leżąca wśród kwiatów, aniżeli młody mężczyzna. Tylko włosy miał jasne zamiast kruczoczarnych jak te w baśni. To ja byłem Zośką, ale on był ucieleśnieniem piękna w osobie. Nie pasował ani do tych czasów, ani do sytuacji. Był małym pięknem podczas wielkiej wojny, uwięziony tu i skazany na niedostrzeżenie. Jestem jednak pewny, że gdyby nie okoliczności lśnił by najpiękniej. A teraz? Teraz jest porzucony tu w tej małej szczelinie i tylko mnie dane jest to wszystko widzieć. Dlaczego? Nie dowiem się. Choćbym nie wiem jak chciał.
- Mówię jak jest Janek. A coś się stało?
- A nie. Tak chciałam porozmyślać.
- Ja uważam, że nie ma co wybiegać w przeszłość. Jest jak jest i tyle po nas.
- Byłem ostatnio na targu...- Zaczął podpierając głowę ramieniem.- Na stoisku z zegarkami miał mężczyzna takiego ślicznego orzełka. To już słyszałem od Alka, że takie śliczne rzeczy posiada, nie chciał mi wpierw pokazać. Dopiero jak wybłagałem i zapewniłem, że będę siedział cicho, wyjął z kieszeni skrawek materiału i mi go pokazał. Nie dał dotknąć rzecz jasna. Doprawdy piękny był Tadek, ah gdybyś widział...
- Orzełek?
- No taka przypinka, wiesz na zatrzask. Drobny, na oko jakieś cztery może pięć centymetrów. Z czerwonym kamykiem na piersi, jak serce.
- Wydaje się ładny.
- Był ładny.- Znowu popatrzył na firankę powiewającą na wietrze, a ja położyłem się całym ciałem na miękki materac. Jasne promienie padały nam na twarze przyjemnie grzejąc.- Kiedyś jak już będzie nas stać to go kupię. I przywieszę do mundurka, o ile oczywiście z niego nie wyrosnę.
- Nie wyrośniesz, jesteś zbyt mały.
- A zamknąłbyś się Tadek. Liczy się wielki duch.
- Jasne.- Zaśmiałem się pod nosem nie chcąc pokazać zbytnio rozbawienia chociaż sam jego zniesmaczony wyraz twarzy potrafił rozśmieszyć.
Po południu szybko wyszedłem tłumacząc się zaległymi obowiązkami domowymi, co oczywiście zrozumiał. W domu myśli zaprzątał mi tylko ten orzełek, widziałem na twarzy Rudego zachwyt kiedy o nim mówił. Był bardzo wrażliwy i to z pewnością robiło na nim niemałe wrażenie. Czasem gubiłem się sam w swoich obserwacjach i nie wiedziałem czy jest bardziej pełnym brawury młodzieńcem czy raczej artystyczną duszą pełną emocji, która urodziła się w złych dla niej czasach.
Następnego dnia wybrałem się prosto na targ. Bez większych przemyśleń wiedziałem, że muszę zobaczyć to co wywołało w nim wzruszenie, a przynajmniej spróbować.
Było całkiem ładnie, w nocy ziemię zrosił letni deszcz, zaś obecnie świeciło poranne słońce powoli obsuszając ziemię. Wszystko byłoby idealne gdyby nie widok wojsk niemieckich i powybijanych szyb w pustych kamienicach co kilkadziesiąt metrów.
Zilustrowałem stragan z zegarkami przeróżnych kształtów. W głębi budki siedział smętny starzec z podejrzliwym wyrazem twarzy, nie zachęcał do rozmowy. Wyglądał jakby czekał tylko na konkretnych i zdecydowanych klientów nie chcąc udzielać żadnych niepotrzebnych informacji komu nie trzeba.
Dlatego kiedy tylko zbliżyłem się do towarów wyjrzał zza cienia i skrzywił się mocniej o ile to możliwe.
CZYTASZ
Osiem Dni tygodnia~ Rudy i Zośka oneshoty
Ficción históricaTydzień ma siedem dni, więc gdzie jest ósmy? W snach, tam się spotykają. Kiedy w szarej codzienności nie ma czasu na dodatkowy dzień.