Rozdział 3

9 1 0
                                    

Nie było przecież aż tak tragicznie, prawda? No dobra, wplątałam się w dziwną podróż z nieznajomym facetem i byłam w pensjonacie, bogowie raczą wiedzieć gdzie, ale z drugiej strony wcale nie musiałam tutaj z nim zostawać, wynajmować pokoju i czekać, aż odpocznie na tyle, żeby mógł mnie odtransportować do Londynu. Po wejściu do środka zdałam sobie sprawę, że przecież w takich miejscach mają zazwyczaj telefon i mogę zamówić sobie taksówkę. Brawo, Sherlocku. Zapłacę za nią pewnie kupę kasy, ale nie muszę jechać do samego Londynu. Niech mnie dowiezie do najbliższego miasta, w którym jest funkcjonująca stacja kolejowa, a stamtąd już sama dotrę do Londynu.Zadowolona ze swojego wspaniałego planu, stanęłam obok Walta, który czekał, aż w recepcji ktoś się zjawi.Pensjonat był dosyć spory, mieścił przynajmniej dwanaście pokoi, a tak mi się przynajmniej wydawało, kiedy liczyłam haczyki na klucze znajdujące się na ścianie za ladą recepcji. Mogłam się jednak pomylić, w gruncie rzeczy sama czułam lekkie zmęczenie. Na pewno należał do tych starych, wiekowych budynków. Możliwe, że kiedyś funkcjonował jako niewielki pałac. Do środka wchodziło się wielkimi, drewnianymi drzwiami pomalowanymi na brązowo, a hol utrzymany był w jasnych kolorach z kontrastową posadzką w ciemnym, grafitowym odcieniu. Nie uszło mojej uwadze, że została wypolerowana na błysk. Recepcja nie zajmowała dużo miejsca, jak to bywało w większości angielskich, starych domach. Kontuar znajdował się pod ścianą, zaraz przy schodach prowadzących na piętro, zapewne do pokojów. Po prawej stronie były kolejne drewniane drzwi, a po lewej przeszklone dwuskrzydłowe wejście, jak się domyślałam, prowadzące do części restauracyjnej.Kiedy nadal nikt nie przychodził, Walt zniecierpliwiony nacisnął niewielki dzwonek znajdujący się na drewnianej ladzie. Po chwili usłyszeliśmy skrzypienie drzwi.Wyłonił się zza nich starszy mężczyzna. Był niskiego wzrostu, miał całkiem siwe włosy, a na grubym, małym nosku nosił okrągłe okulary. Podrapał się po głowie, kiedy nas ujrzał, wyraźnie zdziwiony czyjąś obecnością o takiej porze. No cóż, chciałam wręcz powiedzieć, tak czasem bywa, kiedy na szyldzie reklamowym umieszcza się informację, że pensjonat jest czynny całą dobę...

— Słucham, proszę pana? — Mężczyzna podreptał za ladę i spojrzał na Walta wyczekująco.

— Chciałbym wynająć pokój do rana — odpowiedział zmęczonym głosem.Starszy pan rzucił mu podejrzliwe spojrzenie, a chwilę później skierował je na mnie.

— Proszę pana, wynajmujemy pokoje na doby — poinformował mężczyzna bardzo urażonym tonem. Westchnęłam głośno. Najwyraźniej w jego wyobraźni, przyjechaliśmy tutaj w wiadomym celu.

— Dobrze, poproszę pokój na jedną noc. — Walt nie wyglądał na kogoś, kto miał zamiar się spierać o tej porze, na szczęście recepcjonista również nie miał na to ochoty, bo w mgnieniu oka przygotował klucz do pokoju, poprosił Walta o wypełnienie formularza i gotówkę z góry.

— Wybacz, zapomniałem o pokoju dla ciebie. — Walt zwrócił się do mnie.No cóż, miło z jego strony, że się zreflektował, na szczęście nie miałam mu tego za złe, bo przecież nie miałam najmniejszego zamiaru tutaj nocować.

— Nic nie szkodzi — powiedziałam, uśmiechając się. — Nie zamierzam tutaj zostać. W zasadzie chciałabym skorzystać z telefonu, jeśli można.Ostatnie zdanie skierowałam w stronę starszego pana, który przyglądał nam się w zaciekawieniu.

— Przykro mi, proszę pani, telefon udostępniamy tylko rezydentom — odpowiedział automatycznie z beznamiętnym wyrazem twarzy.

— Rozumiem, jednak widzi pan, mój telefon jest rozładowany, a chciałabym tylko zamówić taksówkę — wytłumaczyłam, starając się nie irytować. Posłałam w jego stronę jeden ze swoich uśmiechów zarezerwowanych na takie sytuacje jak ta, które wymagały ode mnie użycia, ekhm, kobiecych supermocy.

— Przykro mi, proszę pani, ale mam związane ręce. Żeby zadzwonić, trzeba mieć wynajęty pokój, taka jest polityka firmy, proszę pani. — Wzruszył ramionami.

— Może mógłby pan jednak zrobić wyjątek? — Nie dawałam za wygraną. Od tego nieszczerego uśmiechu bolały mnie już policzki. — Jestem w dosyć niezręcznej sytuacji...

— Nie, proszę pani, przykro mi.Mężczyzna był nieugięty i nie działało na niego nic. Westchnęłam ciężko.

— Dobrze, w takim razie chciałabym wynająć pokój — odparłam w końcu. Doszłam do wniosku, że lepiej stracić pieniądze, w końcu na to samo by wyszło, gdybym miała go przekupić.

— Przykro mi, proszę pani, ale na tę chwilę mamy komplet, wszystkie pokoje są wynajęte — powiedział mężczyzna bardzo spokojnie, a ja byłam wręcz przekonana, że wcale nie było mu przykro.

— Na litość boską — sarknął Walt, wyraźnie zirytowany. — Ta pani jest ze mną. Może być? Teraz da jej pan łaskawie skorzystać z telefonu? — rzucił w stronę mężczyzny i zanim zdążyłam zareagować, wyciągnął z portfela kolejny plik banknotów i zapłacił za mnie.Staruszek wyglądał, jakby się nad czymś chwilę zastanawiał, po czym kiwnął głowę.

— Wszystko w porządku, proszę pana, oto klucz — powiedział beznamiętnym tonem, po czym postawił na ladzie telefon i niewielki wizytownik. — O tej porze kursuje tylko jedna taksówka z miasteczka, proszę pani, czy życzy sobie pani, abym zadzwonił?Prawie parsknęłam śmiechem, kiedy to usłyszałam, ale kiwnęłam tylko głową. Zwróciłam się w stronę Walta.

— Dzięki, naprawdę, ale nie musiałeś — powiedziałam, na co on potrząsnął głową.

— Jesteś pewna, że chcesz jechać taksówką?

— Tak. Wybacz, jestem ci naprawdę dozgonnie wdzięczna, ale po prostu chcę już wrócić do domu, sam rozumiesz...

— Jasne, w porządku. Słuchaj, zanim...

— Proszę pani. — Głośny głos recepcjonisty przerwał Waltowi w połowie zdania. — Przykro mi, ale taksówka będzie dostępna dopiero o siódmej rano, czyli za około trzy i pół godziny.

— Świetnie — jęknęłam. Mogłam się w sumie tego spodziewać. Ta noc nigdy nie miała się skończyć...

— Jeśli mogę coś dodać, proszę pani, to dokładnie o siódmej piętnaście z przystanku oddalonym o pięć minut stąd odjedzie autobus do Leicester.

— Możesz poczekać ze mną w pokoju, jeśli chcesz — zaproponował Walt, zanim jeszcze zdążyłam pomyśleć, że autobus to jakaś alternatywa. Z Leicester mogłabym na pewno złapać jakiś pociąg do Londynu i byłabym spokojnie w godzinę w domu...Tak, to było światełko w tunelu. Musiałam tylko przeczekać te kilka godzin. W pokoju z Waltem. Czy coś mogło pójść nie tak? Przecież gdyby coś mi groziło z jego strony, już dawno by było po mnie, poza tym ta noc musiała się kiedyś skończyć, prawda?— Nie martw się, są dwa łóżka — szepnął z zawadiackim uśmiechem.Jakby to było moje jedyne zmartwienie...

Dobranoc SkarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz